Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- No cóż, to już przeszłość - powiedział Solomon. Prowadzę interes, najlepiej jak umiem. To bardziej powołanie niż handel.
- Co stało się z wiedźmą? - spytał Stanley. Solomon wzruszył ramionami.
- Nie wiem.
- Wiesz, co przydarzyło się twojemu ojcu i bratu. A więc ktoś musiał z tobą rozmawiać, po tym jak zostali zabici.
- Joseph Springer - przyznał Solomon. - Dziwny człowiek, podobny raczej do kobiety niż do mężczyzny. Przyszedł do mnie w tydzień po tym, jak pochowałem ojca i brata, i opowiedział mi o innych Wojownikach Nocy, którym udało się ująć Isabel Gowdie. Powiedział, że i oni nie byli w stanie jej zgładzić, gdyż jej szatańska moc była zbyt wielka. Ale chciał, bym wiedział, że uwięzili ją w nieznanym miejscu, z którego nie będzie mogła nigdy uciec, i że w ten sposób zostali pomszczeni mój brat i ojciec.
- Czy masz jakieś pojęcie, gdzie to może być? Solomon potrząsnął głową.
- Miejsca uwięzienia nie są nigdy ujawniane, na wypadek gdyby jakiś Wojownik Nocy został pojmany i zmuszany siłą do wskazania, gdzie demon albo wiedźma są pochowani. Ale Joseph Springer dał mi dowody uwięzienia.
- Co? - zapytała Angie.
- Dowody uwięzienia. Mój ojciec miał ich kilka. Za każdym razem, gdy Wojownicy Nocy uwiężą diabła lub wiedźmę, biorą różne przedmioty z tego miejsca, gdzie ich zakopują. To są dowody honorowe, takie pamiątkowe medale. Kiedy zagrzebali demona Abrahela, mój ojciec przyniósł stamtąd kawałek marmuru i gałązkę z drzewa cisowego.
- Jakie dowody dał ci Joseph Springer po uwięzieniu Isabel Gowdie? - spytał Stanley.
- Nigdy ich nie otworzyłem. Prawdopodobnie zostaną zapieczętowane na zawsze.
- Solomon, to bardzo ważne, żebyśmy na nie spojrzeli.
- Nie wiem, czy powinienem.
- Solomon, sądzimy, że Isabel Gowdie zdołała się jakoś uwolnić, przynajmniej częściowo. Jej Nosiciele znowu roznoszą Nocną Plagę. Jest absolutnie konieczne, abyśmy ją znaleźli.
- Jest wolna? - Solomon uniósł brwi. - Joseph Springer powiedział, że została pochowana w litej skale.
- Solomonie, jeżeli pozwolimy jej się wydostać, to będzie oznaczało, że twój ojciec i brat zginęli na darmo.
Solomon wahał się przez chwilę. Później wyjął brzęczący pęk kluczy, poszedł do narożnika pokoju i otworzył małą opasaną metalem skrzynkę. Wrócił do stołu z delikatnym szarym, skórkowym woreczkiem ciasno związanym rzemieniem i zapieczętowanym.
- Joseph Springer powiedział, że nie wolno mi tego otworzyć.
- Ale nie mówił, że nie może otworzyć tego ktoś inny, prawda? Szczególnie, jeżeli ten ktoś jest Wojownikiem Nocy. Jeśli nie znajdziemy wkrótce Isabel Gowdie, wtedy możemy nie znaleźć jej w ogóle.
- Macie Nocną Plagę? Oboje?
- Dlatego tu jesteśmy.
Nie opierając się dłużej, Solomon wziął ostry mosiężny nóż i przeciął rzemyk wokół woreczka. Ostrożnie wytrząsnął na stół mały kawałek czystego białego wapienia i garść delikatnych morskich muszli. Jedna strona wapienia była płasko obcięta i wypolerowana. Wygrawerowano na niej obraz brodatego mężczyzny z czymś, co wyglądało jak kryza wokół szyi.
Stanley brał muszelki jedną po drugiej i oglądał je.
- Musieli pochować ją na plaży - zasugerowała Angie.
- Ale Joseph Springer wspomniał o skale? - zwrócił się Stanley do Solomona.
- Właśnie tak. „Pochowaliśmy ją w litej skale, tak że przez całą wieczność nie ucieknie”. To były jego własne słowa.
- A więc... musieli pochować ją w wapieniu, gdzieś blisko morza.
- Białe klify Dover - wtrąciła Angie. - Lub gdzieś wzdłuż Południowego Wybrzeża. - Tam wszędzie jest kreda.
Stanley potaknął.
- Dover, tak... w tym jest myśl. Mogła próbować wydostać się z Anglii. Może coś wie żona tego rybaka, twoja prababka, jak ona się też nazywała? Elisabeth Pardoe. Mieszkała w Dover. Mogła znać odpowiednie miejsce do pochowania Isabel Gowdie.
- Byliśmy raz w Dover na wycieczce szkolnej - dodała Angie. - W tych klifach jest tysiące dziur, no wiesz, które ludzie wykopali podczas wojny, by zrobić bunkry czy coś w tym stylu. Mogli ją gdzieś tam pochować.
- Ej, masz nie tylko piękną buźkę - powiedział Stanley.
- Miałam piątkę z geografii, jeśli o to chodzi. Stanley obejrzał kawałek wapnia.
- Zastanawiam się, czyja to może być twarz. Najwyraźniej wyryto ją w jakimś celu.
- Czy chciałbyś to pożyczyć? - spytał Solomon.
- Nie wiem. Nie jestem pewien, czy będę w stanie znaleźć sposób, żeby ci to oddać.
Solomon uśmiechnął się i skinął głową.
- Jesteś Wojownikiem Nocy, znajdziesz sposób. Teraz muszę cię zostawić, aby trochę popracować. Jeżeli nie popracuję, moja rodzina nie będzie jadła, a wy, wy musicie odnaleźć panią Crowdie.
Stanley dopił wino, wstał, klepnął dłoń Solomona.
- Mam nadzieję, że nam się uda - powiedział.
- Nie myśl o niepowodzeniu - odparł Solomon. - Mój ojciec nigdy nie myślał o niepowodzeniu. Nawet w najmniejszych rzeczach. Szmaciarz uczy się, że nic nie może być zmarnowane. Życie jest tańcem i toczy się wciąż w kółko, a to, co jest niepowodzeniem jednego człowieka, jest sukcesem drugiego.
- No cóż, mam nadzieję, że masz rację - powiedział Stanley. Zaczynał czuć się zmęczony i podenerwowany, a jego żołądek ścisnął się znowu. Wystraszył się tego uczucia - szczególnie po doświadczeniach dzisiejszego ranka w łazience. Bóg jeden wie, co za paskudztwo zwymiotuje tym razem.