Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Jak gąsienica poruszająca się wolno po gałęzi, zespół posuwał się sukcesywnie w stronę Nerudy. Tunel był zbyt wąski aby pomieścić resztę drużyny, tak więc Strona 101
© 1999-2006 WingMakers LLC, All Rights Reserved
Neruda rozbujał swoje ciało jak gimnastyk szykujący się do skoku z wysokiej barierki.
Z latarką w ustach wycedził, "Do zobaczenia na dole," dał znak głową w stronę podłoża komory pod nim, po czym skoczył. Wykonał miękkie lądowanie, ale
mimo tego, jego kolana przeszyły bólem całe ciało.
"Cholera," dało się usłyszeć z ust Nerudy uderzającego o podłogę.
"Wszystko w porządku?" upewnił się Evans.
"Tak, po wczorajszym upadku w nocy moje kolana są trochę obolałe."
"Wow, co to za miejsce?" zdziwił się Evans.
Jego latarka oświetlała bialutkie, kamienne wnętrze komory. "O w morde, całe to miejsce zostało wykute. To nie jest naturalna pieczara."
"I to bez żartów," dodał Neruda.
Za Evansem szamotała się reszta zespołu, próbując dostać się jak najbliżej.
"Ruszać się tam," zawołał Andrews z samego końca. "Inni też chcieliby zobaczyć."
Evans zeskoczył na podłogę komory, podobnie jak Neruda.
"To jest wykute w litej skale," powiedział Neruda do Evansa gdy tylko wylądował.
"Nieprawdopodobne," szeptał Evans rozglądając się wokoło jak igła kompasu.
"Dlaczego skały są białe?"
"Nie wiem, może żeby rozjaśnić wnętrze. Odbijają więcej światła."
"Jak oni to zrobili?" zadał retoryczne pytanie Evans.
Neruda zignorował pytanie. "Tam jest następny tunel, widzisz go?"
"Stworzenie tego pomieszczenia musiało zając lata..." powiedział Evans, wciąż w szoku, niezdolny by odpowiedzieć Nerudzie.
Reszta drużyny zaczęła wyskakiwać z ujścia tunelu, jak krople wody z kranu, aby po chwili komora wypełniła się odgłosami podekscytowania.
"Niech każdy pozostanie cicho na kilka sekund," polecił Neruda. "Posłuchajcie tylko."
"Mogę słyszeć, jak krew płynie w moim ciele," wyszeptała Samanta.
"Zdumiewające."
Strona 102
© 1999-2006 WingMakers LLC, All Rights Reserved
"Nie ma żadnych odgłosów otoczenia, mimo że jesteśmy kompletnie cicho,"
zauważył Collin. "Może jest to jakiegoś rodzaju komora akustyczna."
"Zauważyłeś dotychczas jakiś artefakt?" zapytała Emily.
"Nie, ta komora jest pusta," odrzekł Neruda. "Zauważ, że nie ma ani ziarenka brudu czy gruzu. To miejsce jest --"
" -- Antyseptyczne," wtrącił Evans.
"Antyseptyczne," powtórzył Neruda.
"Więc wiemy już, że cierpieli na obsesyjny porządek," oznajmił Andrews, lekko chichocząc. "Może umarli z powodu oparów czyszczących."
Neruda podszedł powoli do bramy i kolumn, przyglądając się im z latarką.
"Znowu spirala M51", powiedział Neruda muskając palcami wyryte glify. "W
każdym razie wiemy gdzie teraz są."
"Niezbyt dokładnie," zauważył Andrews. "M51 to obszar około stu miliardów systemów słonecznych."
Neruda zignorował uwagę Andrewsa, i zwrócił się do członków zespołu. "Korytarz ten jest dość stromo nachylony. Bądźcie ostrożni."
"Czy glify te wiążą się jakoś z tymi na artefakcie?" Zapytał Evans badając kolumny.
"Zdecydowanie," odpowiedział Neruda, "ale nie są identyczne. Nie widziałem żadnego identycznego do tych z artefaktu."
Gdy tylko Neruda przekroczył bramę, poczuł nachylenie podłoża, a kolana
zaalarmowały go o dodatkowym nacisku przy wchodzeniu pod górę. Przynajmniej można było iść wyprostowanym. Sklepienie korytarza było wysokie na trzy i pół
metra, oraz podobnie zbudowane jak kopuła w komorze.
"Widzę następną bramę przed sobą," oświadczył Neruda.
"Powiedz mi jedno," zaczął Andrews, "jak ktokolwiek może wykuć taką strukturę w litej skale i nie pozostawić żadnych odłamków ani znaków po swojej pracy?"
"Nie mam pojęcia," odpowiedział Neruda. "Może będziemy mieć szczęście i się tego dowiemy."
"Muszą być niezłymi magikami," powiedział Andrews. "Stos gruzu powstały przy tworzeniu tego musiał być przeogromny. Gdzie cholera ukryć coś takiego?"
Zespół okrążył bramę ze wszystkich stron, po czym każdy chciał dotknąć
pięknych kolumn, jakby były święte.
Strona 103
© 1999-2006 WingMakers LLC, All Rights Reserved
"Wygląda to na pomieszczenie wystające z korytarza," powiedział wolno Neruda.
Był on jakieś sześć metrów przed Evansem i pozostałymi, którzy zatrzymali się aby zbadać gustowne glify na kolumnach bramy, wyglądające jakby miały
ożyć.
"Co jest w środku?"
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi.
"Co zobaczyłeś?" powtórzył Evans.
Cisza.
Evans przyśpieszył tempo, niemalże biegnąc w stronę Nerudy, mając za sobą
resztę drużyny. Zastał Nerudę na środku małej komory, mającej zaledwie trzy i pół metra średnicy. Była ona perfekcyjnie okrągła z wysoką kopułą na suficie. Na ścianie na przeciwko wejścia, mieściło się zdumiewające malowidło ścienne, na które świecił latarką Neruda. Jego kolory były tak jasne, że musieli przymrużyć powieki aby zredukować odbijające się światło.
Pod malowidłem, umieszczony na podwyższonej platformie wykutej z tej samej skały co ściana, leżał przedmiot kształtem przypominający piłkę do futbolu, ale niemal dwa razy większy. Był zupełnie czarny, z wyjątkiem trzech srebrnych lini otaczających go w centrum. Nie miało to żadnych rowków, przycisków, ani
zewnętrznych uchwytów.
Neruda zajęty był przyglądaniu się malowidłu ściennemu, zahipnotyzowany jego świetlistymi kolorami i abstrakcyjną formą. "Zdecydowanie to nie Anasazi," zdołał
powiedzieć. "Pozostawili to celowo. To nie są pomieszczenia, gdzie ktoś mieszkał.
Raczej jakby diorama w naturalnym muzeum."
"Więc pozaziemska cywilizacja przybyła na ziemię tysiąc lat temu i pozostawiła po sobie muzeum ku uciesze Indian Anasazi." Zastanawiała się głośno Emily.
"Plemię Anasazi -- Chacoan, jest słynne ze swego tajemniczego zniknięcia około 1150 AD, tak więc zamknęli muzeum, pozostawiając urządzenie naprowadzające, które w jakiś sposób zostało odnalezione prawie 850 lat później."
"Przez nas," dodał Andrews z dokładnym wyczuciem momentu. "Oczywiście miałem na myśli, jak możesz utrzymywać tą hipotezę?"
"Nie mówię, że wierzę w tą teorię," odparła Emily. Ja tylko głośno myślę.
"Rozejrzyjmy się dalej," zasugerował Evans, "mamy tylko trzy godziny i dziesięć minut przed umówionym spotkaniem."
"Jak myślisz ile potrzebujemy czasu na drogę powrotną?" zapytał Neruda.
"Powiedzmy czterdzieści minut, nie potrzebujemy aż tak dużo, ale doliczyłem kilka dodatkowych, jakby zdarzyło się coś nie przewidywanego."
Strona 104
© 1999-2006 WingMakers LLC, All Rights Reserved