Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Wejdź – powiedział Pentarn...Grace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach..."Poczekaj aż zobaczysz co tutaj zobaczyłem, " powiedział z zadowoleniem...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...– Jezus Maryja! Święty Józefacie!11 – Dali znać ze szosy, jakiś Żyd im powiedział... Jesteś niezwykle inteligentnym człowiekiem, ale…To, co powiedziałeś, jest bardzo mądre i interesujące, ale… 3...– Uważam, że przewrót się udał, Wasza Wysokość – powiedział zdecydowanie plutonowy...– Znajdujemy się teraz na terytorium Islamskiej Republiki Iranu – powiedział poważnie...– Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to wyłączyć pigułkę – powiedział...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


— Trochę młodszy? — Oczy Lobirna mało nie wyszły z orbit. Trzasnął obiema pięściami w stół i groźnie pochylił się ku Robintonowi. — To powiedz mi uprzejmie, kiedy ty właściwie napisałeś pierwszy utwór? Ile miałeś latek, syneczku?
— Ja… mama mówi, że pisałem wariacje, jak miałem trzy lata. Lobirn popatrzył na niego i nagle, w charakterystycznej dla siebie huśtawce nastrojów, odrzucił głowę do tyłu i zaczął dosłownie wyć ze śmiechu. Trząsł się tak mocno, aż musiał się oprzeć o stół, a potem padł na krzesło, trzymając się za boki. Drzwi były otwarte, więc jego śmiech poniósł się korytarzem, aż wywołał z za drzwi Lotricię, która przybiegła, by zobaczyć, co wprawiło jej męża w taki nastrój. Mieszkający po sąsiedzku czeladnicy również pospieszyli sprawdzić, co się dzieje.
— Co takiego powiedziałeś Lobirnowi?— spytała Lotricia, a jej uniesione brwi niemal zrównały się z linią włosów. — Nie śmiał się tak od czasu, gdy Faks turlał się w baryłce po winie — stwierdziła z uśmiechem. Właściwie uśmiechali się wszyscy, oprócz zmartwionego Robintona.
— Ja… ja mu nic nie powiedziałem— odparł chłopiec zgodnie z prawdą. Przyczyna Lobirnowego wybuchu w dalszym ciągu leżała na stole, więc pospiesznie spróbował pozbierać arkusze. Mistrz powstrzymał go gestem i uciszył się na tyle, by wykrztusić wyjaśnienie dla żony:
— Ten… tutaj…. on napisał…. wszystkie nowe ballady…
— Ależ skąd, nie wszystkie.
— Nie? Nie wszystkie? Pozwoliłeś komuś się dołączyć? — Lobirn znów ryknął śmiechem.
Lotricia oparła obie dłonie na potężnych biodrach.
— Lobirnie, bredzisz, a to do ciebie nie podobne — powiedziała z cieniem urazy. — Jeżeli to takie śmieszne dla ciebie, to chciałabym wszystko usłyszeć od początku. Uspokój się. Rob, czy w dzbanku zostało trochę klahu?
Robinton szybko nalał wystygły nieco napój do czystego kubka. Lotricia odebrała mu go i podała mężowi. Lobirn, wciąż wstrząsany śmiechem, opanował się na tyle, by pociągnąć łyk. To go trochę uspokoiło. Ocierając łzy z oczu, kiwnął palcem na zebranych, by podeszli bliżej. Postukał palcem w nuty.
— Robinton, nasz najnowszy i najmłodszy czeladnik, skomponował większość nowych pieśni, których zresztą, na Pierwsze Jajo, obaj was uczyliśmy…
— Naprawdę? To ty je napisałeś, kochanie? — spytała Lotricia, a jej błękitne oczy rozszerzyły się z podziwu. — Mówiłam ci, że to mądry chłopak, i do tego skromny — dodała w stronę męża. — Dlaczego nie podpisujesz swoich utworów?
— Nie wolno mi, bo jestem uczniem…
— Dlatego to jest takie śmieszne, Lotricio. Jeszcze nic nie zrozumiałaś?
— Nie, Lobirnie, chociaż uważam, że jego muzyka jest bardzo łatwa do rozpoznania.
— No właśnie! Dlatego to jest takie śmieszne! — stwierdził Lobirn i poklepał ją po ręku w nagrodę, że jest taka mądra. Spojrzała na niego, zdziwiona.
— Muzyki jego ojca nikt nie kopiuje i nie rozsyła po wszystkich Warowniach i Cechach — wyjaśnił Lobirn. — Ale melodie Robintona rozchodzą się po świecie, od kiedy chłopak skończył trzy Obroty! Rozumiesz już? — Zirytowało go, że żona nie rozumie powodów jego wesołości i szyja mu znowu poczerwieniała, a twarz zaczęła nabrzmiewać. — To żarty z Petirona! Ten zarozumiały, pogardliwy, perfekcyjny kompozytor nawet w połowie nie ma tyle talentu, co jego własny syn! — Wstał, pokasłując i chichocząc; udało mu się klepnąć Robintona po plecach, a potem zgarnął przyniesione przez siebie partytury i ruszył ku drzwiom. Nagle spostrzegł, że zabrał też niedokończony utwór, więc wciąż się śmiejąc, oddał go Robintonowi. — Pokażesz mi go, jak skończysz, dobrze, chłopcze?
Zamykając drzwi do swego mieszkania, jeszcze trząsł się ze śmiechu.
— O co tu chodziło? — spytał Robintona jeden z czeladników stolarskich, który dalej nic nie rozumiał.
— Taki cechowy dowcip — wyjaśnił Robinton z głupim uśmiechem i spróbował zamknąć drzwi.
— Ach, tak…