Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Jego punkt widzenia jako naukowca pozostawał w sprzeczności z obowiązkami biurokraty. Mógł zacząć mówić i przeciwstawiać się krótkowzrocznej polityce starej administracji - chociaż nawet dzisiaj nie było pewne, w jakim stopniu owa polityka przyczyniła się do katastrofy.
Być może najlepiej będzie, jeśli zaniknie już ten rozdział swojego życia i skoncentruje wszystkie myśli i wysiłki na nowej karierze. Jednak w głębi duszy wiedział, że to niemożliwe; nawet gdyby Dmitrij nie rozgrzebywał starych win, przeszłość dopadłaby go prędzej czy później.
Czterech ludzi zginęło. Jeden zniknął gdzieś pomiędzy księżycami Jowisza. Floyd czuł krew na swoich rękach i nie miał pojęcia, jak można by ją zmyć.
Rozdział trzeci
SAL 9000
Doktor Sivasubramanian Chandrasegarampillai, profesor nauk komputerowych na Uniwersytecie Illinois w Urbana, również doświadczał dojmującego poczucia winy, lecz z zupełnie innych powodów niż Heywood Floyd. Ci z jego studentów i współpracowników, którzy często przemyśliwali, czy mikrej postury naukowiec jest człowiekiem, nie byliby zaskoczeni dowiadując się, że nigdy nie myślał o śmierci astronautów. Doktor Chandra opłakiwał jedynie swoje zagubione dziecko: HAL-a 9000.
Mimo upływu lat i ciągłego sprawdzania danych, które nadeszły drogą radiową z pokładu „Discovery", nie był pewien, co tam właściwie zaszło. Jedyną rzeczą, jaka mu pozostała, było formułowanie teorii. Fakty, których potrzebował, spoczywały w obwodach Hala, gdzieś tam pomiędzy Jowiszem a lo.
Kolejność wypadków ustalono aż do momentu tragedii. Potem komandor Bowman dorzucił jeszcze kilka szczegółów, tyle, na ile pozwoliły mu krótkie okresy łączności z Ziemią. To jednak, że wiedział, co się stało, nie tłumaczyło przyczyny zdarzeń.
Pierwsza wskazówka co do natury problemów pojawiła się w końcowym okresie trwania misji, kiedy Hal zameldował o zbliżającym się uszkodzeniu zespołu, który ustawiał główną antenę „Discovery" w kierunku Ziemi. Gdyby promień radiowy długości pół miliarda kilometrów minął cel, statek stałby się głuchy, ślepy i niemy.
Bowman samodzielnie wymontował zagrożony podzespół. Przeprowadzone potem testy wykazały - ku powszechnemu zaskoczeniu — że działa on najzupełniej prawidłowo. Automatyczne obwody
24
testujące nie doszukały się żadnej usterki. Podobnie było zresztą z bliźniakiem Hala, SAL-em 9000, który na Ziemi dublował pracę tamtego komputera.
Hal w dalszym ciągu utrzymywał, że jego diagnoza jest poprawna, napomykając przy tym niedwuznacznie o „ludzkich błędach". Zaproponował też, aby ponownie umieścić podzespół w antenie do momentu powstania usterki, którą wtedy będzie mógł precyzyjnie zlokalizować. Nikt nie zgłaszał sprzeciwu, ponieważ gdyby rzeczywiście nastąpiła awaria, podzespół można było wymienić w ciągu kilku minut.
Bowman i Poole nie byli jednak zadowoleni. Czuli, że coś jest nie w porządku, choć żaden nie potrafił wskazać — co. Podczas miesięcy, które upłynęły, zaakceptowali Hala jako trzeciego członka niewielkiej załogi i poznali wszystkie jego nastroje. Obecnie atmosfera na statku uległa subtelnej zmianie. W powietrzu wisiało napięcie.
Czując się niemal jak zdrajcy - o czym później meldował Kontroli Lotu zrozpaczony Bowman - ludzka część załogi przedyskutowała wszelkie możliwe środki zaradcze, gdyby komputer doznał uszkodzenia. W najgorszym wypadku należało zwolnić Hala z odpowiedzialności za wszystkie istotne funkcje statku. Wiązało się z tym jednak odłączenie, co dla komputera jest równoznaczne ze śmiercią.
Pomimo wątpliwości realizowano zaplanowany program. Poole opuścił pokład „Discovery" w jednej z kosmicznych kapsuł, służących za środki transportu lub mobilne warsztaty do prac na zewnątrz statku. Ponieważ ponowne zamocowanie podzespołu było dość skomplikowaną operacją, której nie mogłyby wykonać manipulatory kapsuły, Poole sam przystąpił do pracy.
Tego, co stało się później, nie zarejestrowały kamery zewnętrzne - szczegół sam w sobie podejrzany. Pierwszym ostrzeżeniem o tragedii, jakie otrzymał Bowman, był krzyk Poole'a, po którym nastąpiła cisza. W chwilę później komandor dostrzegł ciało Poole'a bezwładnie oddalające się w przestrzeń. Poole został staranowany przez kapsułę, która wymykając się spod kontroli, poszybowała w kosmos.
Jak sam później przyznał, Bowman w tym momencie popełnił kilka poważnych omyłek. Jedna z nich mogła się okazać niewybaczalna. Mając nadzieję na uratowanie Poole'a -jeśli on wtedy jeszcze żył — dowódca opuścił statek w innej kapsule, zostawiając „Disco-very" pod pełną kontrolą Hala.
Jego wysiłki okazały się bezcelowe. Poole był martwy, kiedy Bowman go odnalazł. Odrętwiały z rozpaczy przetransportował ciało do statku i wtedy stwierdził, że Hal odmawia mu prawa wejścia na pokład.
25