Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Ona czuje się pokrzywdzona - radość męża tym do-
tkliwiej jej przypomina, że siedzi od lat w domu, gdzie żadna praca
nie tylko nie kończy się sukcesem, ale w ogóle się nie kończy. On
czuje się winny, ale i zniechęcony - to prawda, że żona musi sie-
dzieć w domu, ale on musi siedzieć w pracy i nie dość, że wcale
nie sprawia mu to przyjemności, to jeszcze wtedy, kiedy taka przy-
jemność nieśmiało wychynie spoza rutyny codzienności, zostaje mu
odebrana przez żonę wpędzającą go w poczucie winy pod hasłem:
„Ty robisz to, co chcesz, a ja to, co muszę". Ona zapytuje: „Dla-
czego to muszę być ja?", on zaś pyta: „Dlaczego właśnie teraz?"
Przynajmniej na pytanie męża można w tym miejscu odpowie-
dzieć - właśnie teraz dlatego, że poczucie winy, w które został przez
żonę wprowadzony, pomaga jej znieść własną frustrację. Zdawać
by się mogło, że nic nam z tego, kiedy wprowadzamy kochanego
człowieka w gorsze samopoczucie, a nawet powinno nam się robić
jeszcze gorzej z powodu jego dolegliwości. Jednakże wtedy, kiedy
czujemy się przez partnera skrzywdzeni, wprowadzenie go w poczu-
cie winy wyrównuje nieco tę nierównowagę - jemu robi się gorzej,
ale nam robi się lepiej. To właśnie sugerują wyniki z tabeli 12: 49%
osób wprowadzonych w poczucie winy relacjonuje, że poczuło się
ZWIĄZEK PUSTY I JEGO ROZPAD
221
źle (a takie ich uczucia podejrzewa jeszcze większy procent osób,
które ich w poczucie winy wprowadziły). W dodatku aż 44% osób
wprowadzających partnera w poczucie winy czuje się w wyniku
tego zabiegu lepiej (choć tylko 5% osób wprowadzonych w poczu-
cie winy zdaje sobie z tego sprawę). Sugeruje to, że polepszenie
własnego samopoczucia jest jednym z powodów tego zabiegu.
Prawdopodobnie stawką jest tu zresztą nie tylko sprawiedliwe
rozłożenie ciężaru negatywnych uczuć, ale również doprowadzenie
do zadowalającej komunikacji między partnerami. Ludziom znaj-
dującym się w podobnym stanie emocjonalnym łatwiej się z sobą
porozumieć i osiągać wspólne cele niż partnerom przeżywającym
odmienne stany, nawet jeżeli stany podobne oznaczają tu stany
nieprzyjemne (Locke i Horowitz, 1990). Mówiąc krótko, łatwiej
dogadać się dwojgu skrzywdzonym malkontentom niż malkonten-
towi z karygodnie beztroskim lekkoduchem. Płynące stąd zalecenia
trudno jednak przedstawiać jako dobry sposób na trwałe utrzyma-
nie zaangażowania w związek.
Ogólnie mówiąc, problem z poczuciem winy jako sposobem
na zaangażowanie polega na tym, że choć jest to sposób bardzo
skuteczny, to jego skuteczność ograniczona jest do związków sil-
nych, przede wszystkim takich, gdzie partnerów łączy wysoki po-
ziom uczuć nazywanych tutaj zbiorczo intymnością. Gdy już za-
braknie tych uczuć i rzeczywistej troski o dobro partnera, znikają
też podstawy do dobroczynnego oddziaływania poczucia winy na
zaangażowanie. Słowem dobroczynnych funkcji poczucia winy za-
czyna związkowi dwojga ludzi brakować właśnie wtedy, kiedy naj-
bardziej by się przydały, gdy przestają działać pozytywne siły utrzy-
mujące ich przy sobie.
Dzieci
Oczywistym kontekstem, w którym poczucie winy (i normy mo-
ralne) musi się pojawić w trakcie rozważań nad zanikiem zaanga-
żowania w związek, są dzieci. Większość stałych związków nimi,
by to niezbyt oryginalnie określić, owocuje, a fakt istnienia dzieci
powinien stanowić czynnik utrzymujący zaangażowanie partnerów
w związek. Dobro dzieci wymaga utrzymania związku, z którego
powstały. Zarówno normy moralne, jak i poczucie winy z powodu
skrzywdzenia dzieci powinny więc hamować rozpad związku. Czy
istnienie dzieci faktycznie oddziałuje w ten sposób?
222
PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI
Badania nad przyczynami rozwodów wykazują, że choć bez-
dzietność osłabia szanse małż eń stwa na trwanie, samo istnienie dzieci nie tyle zmniejsza czę stość rozwodów, ile opóź nia ich wystą pienie.
Prawdopodobieństwo rozwodu w pierwszym roku życia pierwszego
dziecka jest bliskie zeru, jednakże narodziny następnych dzieci nie
mają już tak dobroczynnych skutków (White, 1990). W rezultacie
poważny procent rozwodzących się par to pary posiadające dzieci.
Ogólnie rzecz biorąc, rozwód jest zjawiskiem szkodliwym dla
dzieci, ponieważ wpływa negatywnie na ich zachowanie, przystoso-
wanie psychiczne i społeczne, samoocenę, poziom osiągnięć szkol-
nych oraz siłę więzi z obojgiem rodziców. Współczesny przegląd
92 różnych badań nad tym problemem, które objęły łącznie po-
nad 13 tysięcy dzieci (Amato i Keith, 1991) przekonuje jednak, że
wielkość tego wpływu jest na ogół przeceniana. Zdaje się to po-
zostawać w sprzeczności z szeroko rozpowszechnionym poglądem
o bardzo negatywnych skutkach rozwodu dla dzieci. Pogląd ten
bierze się być może z faktu, że rozwód dość często współwystępuje
z różnymi formami patologii społecznej, takimi jak bezrobocie, al-
koholizm czy przestępczość. Istniejące badania przekonują jednak,
że krańcowo negatywny wpływ na losy dzieci wywierają raczej te
przejawy patologii w rodzinie, nie zaś sam rozwód.
Szkodliwość skutków rozwodu dla dzieci z rodzin nim dotknię-
tych silnie zależ y od tego, w jakim wieku są dzieci w momencie
rozwodu. Negatywne skutki rozwodu są stosunkowo silne, jeżeli
dotknięte nim dzieci znajdują się w szkole podstawowej i średniej.
Skutki te są natomiast bardzo słabe i nierzetelne (to znaczy w jed-
nych badaniach się ujawniają, w innych nie) w odniesieniu do dzieci
przedszkolnych i niemal wcale nie występują, jeżeli dzieci są już na
studiach (Amato i Keith, 1991). O stosunkowo małej szkodliwości
rozwodu dla dzieci najmłodszych i najstarszych decydują jednak
zapewne inne powody. W przypadku najmłodszych rozwód rodzi-
ców następuje jeszcze, zanim zdążą sobie one wykształcić stabilny
obraz świata społecznego i własnej rodziny. Niemal od początku
wzrastają więc w „nienormalnej", rozbitej rodzinie, która jednak
dla nich samych jest normalna, jako że innej sytuacji nie znają.
W przypadku dzieci najstarszych rozwód rodziców jest stosunkowo
nieszkodliwy; zapewne dlatego, że mając dwadzieścia czy więcej