Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Ani husytyzm nie wyrwał Czech z
zaczarowanego koła imperializmu niemieckiego.
Pozostali częścią Rzeszy i solidaryzowali się potem na
nowo z jej sprawami. Czechy walczyły często w imię
danego obozu niemieckiego, aż położyły głowę za
sprawę niemiecką na Białej Górze w r. 1620. Ugrzęźli
duchowo w niemczyźnie protestanckiej, więc w
bizantyźmie. Mieszanina zaś narodowości z
wyznaniem trwa u nich dotychczas według recepty
protestanckiej; narodowym patriotycznym ideałem
Czecha jest żeby móc wszcząć jakąś akcję
antykatolicką.
Oczywiście dzieli nas to.
Drugie przeciwieństwo mieści się w czeskim
moskalofilstwie, które trwa wciąż.
Doznaliśmy go w r. 1920, bo Czechowi obojętne, jaką
jest Rosja; choćby komunistyczna, choćby żydowska,
zawsze to będzie „brat Rus”. Znaczna większość
Czechów godziła się na tępienie polskości przez Rosję
i życzyli nam wszystkiego złego, jako zdrajcom
„Słowiańszczyzny”. Zdrada polegała na tym, żeśmy
śmieli sprzeciwiać się Rosji.
Dzieli nas tedy szalona różnica naszych historyzmów i
dlatego porozumienie nie jest bynajmniej łatwe.
Wstanież Królową słowiańskich pól?
Facit Deus nationes senabiles. Lecz wszystko zawisło
od tego, czy w zachodniej Słowiańszczyźnie zaznaczy
się mocno przynależność do cywilizacji łacińskiej.
Ekspansja nasza (a właściwie i mówiąc ściśle
obustronna) łatwiejszą jest na ziemie i narody
przynależenie do tej samej cywilizacji.
Tak w Niemczech, podobnież w Czechach nigdy
bizantynizm nie ogarnął całego narodu. W Czechach
zanosi się od dłuższego czasu na przesilenie ideowe;
nie brak tam takich, którzy szukaliby oparcia o ideały
polskie. Obyśmy pogłębili w sobie pierwiastki
cywilizacji łacińskiej, ażeby nasze własne ideały nie
były chwiejne i wątpliwe. Nikt się nie przyłącza do
ludzi niepewnego chodu i wątpliwej mety.
Najpewniejszą drogą do zyskiwania popleczników
będzie bezwzględność w przestrzeganiu postulatów
cywilizacji łacińskiej; wszakżeż wśród Słowian
możemy liczyć tylko na zwolenników tejże cywilizacji.
W czasie pomiędzy r. 1920 a 1938 prądy cywilizacyjne
rozwijały się analogicznie i równolegle w Niemczech i
w Czechach; tu i tam tryumfował bizantynizm coraz
mocniej, podczas gdy całe Niemcy prusaczyły się
równocześnie w całych Czechach, nie wyjmując
Moraw, nastawało osłabienie obozu katolickiego, a
przybywało niechęci do Polaków.
Druga wojna powszechna narobiła wielkiego mątu
wśród pobratymców, nawet wśród przynależnych
niewątpliwie do cywilizacji łacińskiej. Jeżeli rząd
polski dał się wciągnąć w taką nikczemność, jak udział
w rozbiorze Czech ciężko jakoś piorunować na
Słowaków i Chorwatów. Im było mniej dane, trzeba
więc od nich mniej wymagać.
Co do Czech, gdy Haha poddawał Czechy Niemcom w
r. 1938, świtała pewnemu odłamowi Czechów
nadzieja, że stosunki niemieckie ulegną wkrótce
rozprzężeniu, a Czesi będą wtedy mogli na nowo
pomyśleć o tym, żeby Niemcom przewodzić. Nie
dziwmy się: mieści się w tym dużo historyzmu
czeskiego. „Trzecia Rzesza” mogłaby być pod
przewodem Czech, które są bądź co bądź w trzeciej
części etnograficznie niemieckie. Chcąc przewidywać,
trzeba patrzeć na wszystkie strony.
Wojna ninijesza nie zamknie Czechom bynajmniej
drogi do Rzeszy; owszem mogą wytworzyć się takie
stosunki, iż oni staliby się w niej czynnikiem ładu i (że
użyję wyrażenia technicznego) zmontowaliby Rzeszę
na nowo. Ostatecznie zwróciłaby się ta Rzesza kiedyś
znowu przeciwko nim samym, lecz ogół mógłby dać
się zaślepić chwilowym sukcesom i ambicjom
popularynym. Dlatego pierwszy warunek przyszłego
braterstwa (a nawet pobratymstwa) z Czechami polega
na tym, żeby Polska polityka zewnętrzna pilnowała w
całej Europie, czy nie powstają gdzie na nowo
stronnictwa (z początku koterie) germanofilskie.
Wbyjmyż sobie w pamięć, że Niemcy uzbrajały się do
drugiej wojny powszechnej za pieniądze angielskie i
francuskie, (komentarz: a od żydów z Nowego Jorku
przede wszystkim) a z izolacji politycznej wydobyła ich
Polska. Nie przypuszczam, zeby germanofile śmieli
podnieść na nowo głowę i tuszę, że rządy będą należeć
wyłącznie do przeciwników Niemiec.
Obowiązkiem naszym będzie utrzymywać kontakt z
antygermanizmem we wszystkich krajach. Zadanie nie
będzie trudne, wymagające jednak ostrożności, a
największej w Czechach. Nie możemy dopuścić do
wznawiania Rzeszy w jakiejkolwiek formie, a
Czechom musimy odciąć drogę do tych możliwości.
Stosunek nasz polityczny do Czech zależeć będzie od
losów Moskwy i Berlina, czy dwa te gniazda
rozbójnicze pozostaną choćby jako tako zdolne do
boju. Wyobraźmy sobie taką sytuację: przypuśćmy, że
mamy z Czechami konwencję wojskową i wspólne
ministerstwo spraw zagranicznych, wtem Moskwa
rzuca się na Polskę, urządza najazd. Czy Czesi
dotrzymają konwencji, czy też o ich zachowaniu
zdecyduje „brat Rus”? Z drugiej zaś strony uważajmy
za pewnik, że Berlin póki może (jak się mówi) jednym
palcem ruszać, nie przestanie finansować akcji
ukraińskiej przeciw Polsce. Czesi nie uznali wprawdzie
narodowej odrębności Rusinów, lecz gotowi byli
zawsze na wszelkie niekonsekwencje, byle tylko nie
opuścić sposobności, żeby stanąć przeciw Polsce.
Chcąc dojść do upragnionego celu, trzeba by najpierw
spojrzeć śmiało w oczy brutalnej rzeczywistości.
My w Polsce pragniemy wszyscy, żeby można było
zlać się z Czechami w jedno państwo; to nie ulega
najmniejszej wątpliwości. Im goręcej tego pragniemy,
tym bardziej musimy wystrzegać się przedwczesności,
ażeby po przedwczesnym nieroztropnym wysunięciu
się nie nastąpiła tym sroższa reakcja.
Przede wszystkim nie można dopuścić na razie do
żadnego wspólnego parlamentu.
Zaraz nazajutrz połączyliby się w nim Czesi z
Letuwinami i z Rusinami przeciw nam!.
Nigdy nie powinny stykać się dwie cywilizacje, a tym
bardziej trzy lub cztery po tym samym ciele
prawodawczym, ani w ogóle w tej samej organizacji
społecznej.
Żadną miarą i za żadną cenę nie możemy przyznać
Czechom owego nieszczęsnego „Zaolzia”.
Wątpliwości mogą zachodzić tylko co do
Dziećmierowic, bo zresztą jest to kraina na wskroś
polska. Gdyby ją wcielono na nowo do Czech, stałaby
się na nowo zarzewiem wzajemnej nienawiści;
tamtejsza ludność musiałaby wszcząć agitację i akcję
antyczeską. Natomiast wcielona do Polski nie mogłaby
się stać terenem agitacji antypolskiej dla tej prostej
przyczyny, że tam Czechów nie ma.
Powiadają, że trzeba będzie jednak dać coś Czechom
„za zgodę”. Pytam: a co oni dadzą nam, także „za
zgodę”? Więc przekupywać mamy tylko my ich?