Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
25.5.1988
212
Nazwa programu
JEZIORO JERZEGO
Jest tak ogromne, że wzrok, biegnąc po nim
Okrąża ziemię i patrzy Ci w tył głowy.
Blady pajączek wyciągniętej dłoni
Nie ma się czego chwycić nitką celu.
Malutkie słońce i księżyc perłowy
Krążą po niebie świata stron wyzbytym
Za sprawą bezsensownego fortelu
Razem ciśnięte w zieleń i błękity.
Tu możesz się poczuć Panem Kosmosu.
Tyle, że zbędnym
Pozbawionym głosu.
12.11.1987
213
Nazwa programu
KIAMA
Kiama — skałą, co ocean wchłania
I w swoim wnętrzu jego fale łamie,
Dusi ich siłę czerpaną z przestrzeni
I w górę krtanią z granitu wypluwa.
Tak oddech morza ku niebu wytryska
W oczach turystów radych ze zjawiska.
Drży skała… na niej stoi niewzruszony,
Trwały, bo prosty, cichy, kwadratowy
Pomnik człowieczej myśli. Niepodległy
Wzniesiony z blachy falistej i cegły
Dumny ze swoich żółtych wodospadów
Domek z napisem “Ladies” — “Gentelmen” .
Przyjemnie stojąc w nim twarzą do ściany
Czuć pod stopami wieczny bój żywiołów.
Ten tryumf pożytku nad zacietrzewieniem
Przynosi ulgę i robi wrażenie.
14.11.1987
214
Nazwa programu
WODOSPAD
Jestem wodospadem —
Więc najpierw strumieniem.
Rwę ziemi pokłady,
Rozmywam kamienie
I coś sobie gadam
Pod ciemnym korzeniem,
Zanim znajdę skałę
Z której z hukiem spadam…
W locie zaś się staję
Miriadami iskier,
Mirażem ołtarza,
Co poraża błyskiem.
Z iskier moich każda
Inny świat odbija
I każda jest ważna,
Każda jest niczyja…
A potem się zmieniam
W przeźroczystą głębię
Pełną drogich kamieni
Po które nie sięgniesz.
Więc jestem wodą,
Ziemią i powietrzem —
A ty chcesz, bym był sobą
I rzekł Ci
Kim jestem?
15.12.1987
215
Nazwa programu
PIOSENKA O MIŁOŚCI
W Ulladulla w motelu na skale
Otoczonej z trzech stron oceanem
Piłem wino mrożone francuskie
Australijski wdychając poranek.
Wino białe, powietrze przeczyste
Eukaliptusy i tuje
I kelnerka w sukni srebrzystej
Powiedziała po polsku — dziękuję.
Świt łagodził pięćdziesiąt jej wiosen,
Gdy mówiła, spostrzegłszy, że patrzę:
Umiem jeszcze po polsku — “proszę”
I — “pamiętaj, kocham na zawsze”.
Już trzydzieści lat patrząc w fale,
Zanim gościem okazał się Polak,
Powtarzała w motelu na skale
Słowa te — kochanica Jugola.
Na różowych dzień rozsiadł się skałach,
Ptaków pierwsze rozległy się świsty.
W poszarzałej sukni płakała
W Ulladulla, w powietrzu przeczystym.
21.12.1987
216
Nazwa programu
TWARZE
Te twarze, twarze
Twarze, jak kamienie
Kamienie obrazy
Kamienie cierpienia
Kamienie pychy
W twarz ciskane z bliska
Zwietrzałe granity
Suche osypiska
Te twarze — głazy.
Pęknięte, obmyte
Kamienie bez twarzy
Mchami obszyte
Rozbłyszczone miką
Co świeci jak złoto
Z kamienną mimiką
Z kamienną głupotą
Z zabójczym łoskotem
Lawina i zamęt
Po co
Tylko po to
By obejrzeć Diament.
22.12.1987
217
Nazwa programu
MÓJ SYN
Mój syn, który rośnie z daleka ode mnie
Nosi w sobie moje rozbłyski i ciemnie.
I kiedyś, gdy dojrzeje, nie poznam go z twarzy,
Lecz z blasku, co swoje zarzewie oślepi,
Lub z mroku, co będzie niszczycielem marzeń.
22.12.1987
218
Nazwa programu
SERCE I PIĘŚĆ
Gdy się zaciska
Walki nie chcąc więcej
Między krwią rzadką i gęstą —
I serce —
Może być pięścią.
Gdy się opiera
O matczyną pierś
W pragnieniu niemowlęcym —
I pięść —
Może być sercem.
23.12.1987
219
Nazwa programu
MORZE
To morze oddychało tak samo,
Gdy wyszliśmy z niego z precyzyjnym planem
Chwytając w skrzela ostry tlenowodór.
Nieśliśmy w genach pazury i pierze,
Obły kształt jaja i pierś z mlekiem matki,
Sierść, broń odruchów i bezbronną skórę.
To morze oddychało tak samo,
Kiedy w gatunkach rosła doskonałość
Niszcząc za sobą nieudane próby.
Nie będzie po nas następnych etapów:
Jesteśmy przecież ostatnim ogniwem
Co wie, jak korzystać z osiągniętych celów
Choćby za cenę istnienia łańcucha…
Służy nam kosmos i natura żywa,
Władzę nad duchem nakazuje pycha
I tylko to morze tak samo oddycha
Gdy doń wracamy — nie umiejąc pływać.
1.1.1988
220
Nazwa programu
TRAKTAT O PRZESTRZENI
To się pojmuje na świeżym powietrzu
Słuchając Mozarta, czytając Montaigne’a:
Musi być przestrzeń w muzyce i w wierszu,
Muszą być miejsca puste na wybrzmienia.
Słowa i dźwięki muszą same z siebie
Cieszyć się z nowo powstałego wzoru
I lśniąc z osobna, jak gwiazdy na niebie
Być jednocześnie ziarnem gwiazdozbiorów.
Tak samo ludzie. Kiedy im za ciasno
W ruchu z nakazu ogólnej zasady —
Służą jej tylko, tracąc barwę własną,
A w każdej służbie tkwi zalążek zdrady.
Zdrada zaś zaraz grzebie cały zamysł
I w proch się sypie bezcenna mozaika.
Dla siebie tylko świeci każdy kamyk
I nie słuchają szczury fletu grajka.
Przypuśćmy jednak, że stanęły szyki
Słów, z których każde z miejsca swego rade;
Wtedy potrzebny jeszcze atom dziki,
Nieprzewidziany idealnym układem —