Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
— Idź, prześpij się trochę. Każdego dnia będzie ci trochę lżej. I żeby cię trochę
pocieszyć: chociaż nie wiem, czemu Poszukiwacze kończą tak jak Samuel, to jestem
szczerze przekonany, że ciebie to nie spotka. A jeśli nawet, to nie od razu, a dopie-
ro wówczas kiedy pokonasz Rahla i kiedy ludzie z wszystkich krain będą bezpieczni.
I wiedz, że jeśli mimo wszystko cos takiego spotka i ciebie, Richardzie, to zawsze bę-
1045
dę się tobą opiekował. A jeśli uda się nam powstrzymać Rahla, to może uda się nam odkryć, jak sprawić, żeby ostrze miecza zbielało.
Richard kiwnął głową, wstał i opatulił się płaszczem.
— Dziękuję, przyjacielu. Przepraszam, ze byłem dziś taki paskudny dla ciebie. Nie
wiem, co mnie napadło. Pewnie opuściły mnie dobre duchy. Przykro mi, ale nie mogę
powtórzyć, co mi powiedziała Shota. Aha, bądź ostrożny, Zeddzie. Coś się czai, o tam.
Idzie naszym tropem już od wielu dni. Nie wiem, co to. Nie miałem czasu sprawdzić.
Ale chyba nie chce nas skrzywdzić. Przynajmniej dotąd nie wyrządziło nam nic złego,
Choć w Midlandach niczego nie można być pewnym.
— Dobrze, będę ostrożny.
Richard ruszył ku ognisku. Zedd go zawołał. Chłopak zatrzymał się i odwrócił.
— Ciesz się, że jej na tobie zależy. Inaczej mogłaby cię dotknąć swoją mocą.
Chłopak patrzył nań w milczeniu dłuższą chwilę.
— Obawiam się, Zeddzie, że już to w pewien sposób zrobiła.
1046
*
*
*
Kahlan szła w ciemnościach wśród drzew i głazów. Znalazła w końcu Zedda siedzą-
cego na skałce i patrzącego, jak się ku niemu zbliża.
— Przecież bym cię obudził, jakby nadeszła twoja kolej.
Dziewczyna usiadła obok czarodzieja, mocniej się otuliła płaszczem.
— Wiem, ale nie mogłam spać i pomyślałam, że posiedzę tu z tobą.
— Przyniosłaś coś do zjedzenia?
— Proszę. — Wyciągnęła spod płaszcza mały węzełek i uśmiechnęła się. — Trochę
królika i sucharki.
Zedd zatarł ręce i radośnie rzucił się na jedzenie. Kahlan patrzyła w noc i zastana-
wiała się, jak by mu zadać pytanie z którym tu przyszła. Czarodziej prędko uporał się
z przekąską.
— Pyszne, kochanie, pyszne. Tylko tyle przyniosłaś?
1047
— Przyniosłam też trochę jagód. — Dziewczyna się roześmiała i wydobyła drugie zawiniątko. — Pomyślałam, że będziesz miał apetyt na coś słodkiego. Podzielisz się
nimi ze mną?
— Jesteś dość mała — oznajmił Zedd, zmierzywszy ją okiem — więc chyba nie
zjesz ich zbyt wiele.
Kahlan znów się roześmiała i wzięła garstkę jagód z zawiniątka, które trzymał cza-
rodziej.
— Chyba już wiem, dlaczego Richard tak sprawnie wyszukuje pożywienie! Musi
być w tym dobry, skoro rósł przy tobie, inaczej by umarł z głodu.
— Nigdy bym do tego nie dopuścił — oburzył się Zedd. — Bardzo mi na nim zależy.
— Wiem. Mnie również.
Starzec zjadł kilka jagód.
— Chciałbym ci podziękować za to, że dotrzymałaś słowa.
— Słowa?
Zedd popatrzył na dziewczynę i zajadał jagody.
— Że go nie dotkniesz swoją mocą, nie wykorzystasz swej mocy przeciwko niemu.
1048
— Ach. — Kahlan odwróciła wzrok, zebrała się na odwagę. — Jesteś jedynym czarodziejem, Zeddzie, jedynym oprócz Gillera. A ja jestem ostatnią Spowiedniczką.
Mieszkałeś w Midlandach, mieszkałeś w Aydindril. Ty jeden wiesz, co to znaczy być
Spowiedniczką. Próbowałam to wytłumaczyć Richardowi, ale trzeba by całego życia,
żeby to naprawdę zrozumieć. Poza tym sądzę, ze i tak mógłby to zrozumieć tylko cza-
rodziej lub inna Spowiedniczka.
— Może i masz rację. — Zedd poklepał ją po ręce.
— Nie mam nikogo. Nikogo nie mogę mieć. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak to
jest. Proszę, Zeddzie. . . — Ściągnęła bolesnie brwi. — Nie mógłbyś użyć swojej magii
i pozbawić mnie tej mocy? Nie mógłbyś sprawić, żebym przestała być Spowiedniczką
i stała się zwyczajną kobietą?
Kahlan miała wrażenie, że wisi na cieniutkiej nitce nad czarną, bezdenną otchłanią.
Obserwowała oczy Zedda. Czarodziej pochylił głowę. Nie podniósł wzroku.
— Jest tylko jeden sposób uwolnienia cię od twojej mocy, Matko Spowiedniczko.
— Jaki? — szepnęła z bijącym sercem Kahlan.
Popatrzył na nią. Oczy miał pełne bólu.
1049
— Musiałbym cię zabić.
Dziewczyna straciła ostatnią nadzieję. Ze wszystkich sił starała się zachować ka-
mienną twarz, niezdradzającą uczuć „twarz Spowiedniczki”. Spadała w czarną czeluść.
— Dziękuję, czarodzieju Zoranderze, że odpowiedziałeś na moje pytanie. Nie sądzi-
łam, że to możliwe, ale wolałam się upewnić. Doceniam twoją uczciwość. Idź, prześpij
się trochę.
— Ale najpierw mi powiedz, co powiedziała Shota.
— Zapytaj Poszukiwacza. — Kahlan zachowała maskę bez wyrazu. — To do niego
mówiła. Po mnie pełzały wówczas węże.
— Węże. — Zedd znacząco uniósł brew. — Musiała cię polubić. Widziałem, jak
wyczyniała gorsze rzeczy.
— I mnie uczyniła coś gorszego. — Kahlan wytrzymała spojrzenie czarodzieja.
— Pytałem Richarda. Nie chciał mi powiedzieć. Więc ty musisz.
— Chcesz, żebym stanęła pomiędzy dwoma przyjaciółmi? Żebym zawiodła jego
zaufanie? O nie; co to, to nie.
1050
— Richard jest bystry; to chyba najbystrzejszy Poszukiwacz, jakiego w życiu widziałem, ale zbyt mało wie o Midlandach. Zobaczył ledwie maleńką część. Co prawda,
daje mu to siłę i odwagę. Poszedł do Shoty i dowiedział się, gdzie jest ostatnia szkatuła.
Żaden midlandzki Poszukiwacz by do niej nie poszedł. Spędziłaś tu całe życie, Kah-