Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
w Kolonii. Proboszcz
Everwin z Steinfeid jest oszołomiony; ich gmina ma wręcz niewyobrażalną strukturę —jest podzielona na "wybranych"
i "wierzących", przy czym — i to jest dla niego najbardziej niepojęte — godność "wybranych" mają wśród nich nawet
kobiety. Przede wszystkim jednak Everwina zdumiewa postawa heretyków wobec śmierci:
gdy dwóch spośród "wybranych" nie dało się "nawrócić" również pod wpływem uczonej dysputy na temat wiary,
wówczas obaj mężczyźni, broniący niezłomnie — w oczach Kościoła oczywiście "krnąbrnie" — swych przekonań,
zostają schwytani przez wzburzony tłum i spaleni. Przed egzekucją jednak skazańcy — ku niepomiernemu zdumieniu
Everwina — zachowują nie tylko niewiarygodny spokój, ale okazują wręcz radość. Czy taką postawą nie odznaczali się
również wcześni męczennicy, którzy za słuszność swej wiary oddawali życie, pyta z zatroskaniem proboszcz w liście
skierowanym do Bernarda z Clairvaux. Ten jednak uspokaja go twierdząc, że są cnotliwymi chrześcijanami i że
naśladując Chrystusa oraz apostołów, odsłaniają całą chytrość szatana i zasługują na tym bardziej uporczywe
prześladowania. W 1163 r. w Kolonii znowu płoną stosy. Z Flandrii przybywa do krainy nad Renem grupa katarów w
nadziei, że będą tu mogli potajemnie spełniać swą misję. Zapominają jednak, że prawdziwy chrześcijanin chodzi co
niedziela do kościoła, i wskutek tego zostają schwytani:
czterech mężczyzn i jedna kobieta. Ponieważ nikt z nich nie chce powrócić na łono matki Kościoła, zostają zatem
ekskomuniko-wani i spaleni u bram miasta. Również dziewczyna, której urok i powab są wspominane, przedkłada
śmierć nad oferty małżeńskie lub propozycje pójścia do klasztoru.
Ekbert von Schónau wspomina oprócz gminnej struktury grupy również jej centralny rytuał, consolamentum, czyli
chrzest duchowy, w następstwie którego stają się oni "dobrymi chrześcijanami" — "wybranymi" w języku
duchownych — czyli katarami we właściwym znaczeniu. Ponieważ chrzest ten odwołuje się do
172
języków ognia — zielonoświątkowego wydarzenia z Dziejów Apostolskich, Ekbert zauważa z okrutnym sarkazmem, że
najlepszym "chrztem w ogniu" jest dla katarów stos.
Niebawem ludzie Kościoła napotykają ich niemal wszędzie, palenie na stosie i prześladowania nie są w stanie bowiem
zahamować siły przyciągania katarów, której ulegają duchowni i ludzie świeccy, w tym również kobiety: w Kolonii i
Moguncji prawi przeciwko nim w swych kazaniach Hildegard von Bingen, Bernard z Clairvaux natrafia na nich w
północnej Francji, w Anglii zaś misja katarów kończy się niepowodzeniem. W drugiej połowie XII w. ich głównymi
ośrodkami są północne Włochy i południowa Francja. We Włoszech wskutek różnic w doktrynie ich struktura
organizacyjna rozpada się już przed 1190 r. na sześć diecezji o różnych wyznaniach. Natomiast we Francji, gdzie zostali
nazwani al-bigensami od miasta Albi, w którym powstała ich pierwsza diecezja, tworzą grupę podzieloną wprawdzie na
cztery diecezje (poza Albi — Tuluza, Carcasonne i Agen), ale jednolitą pod względem dogmatycznym i
organizacyjnym. Tam, gdzie od początku wzbudzili oni entuzjazm również miejscowej arystokracji, dochodzi już w 1181
r., w wyniku władczych zamiarów hrabiego Tuluzy, do wojowniczych akcji przeciwko nim. Mimo to nadal przyłączają
się do nich przedstawiciele wszystkich stanów. "Kiedy przemawiają ka-tarowie, wszyscy są oszołomieni, kiedy mówi
katolik, pytają: «Co to za jeden»?", opisuje z przerażeniem tamtejszą sytuację legat papieski.
Kobiety, zwłaszcza arystokratycznego pochodzenia, powodowane troską o zbawienie, przyłączają się do ruchu, który
nakazuje im życie oznaczające ucieczkę od świata, ale równocześnie umożliwia spełnianie aktywnej roli w szerzeniu
nauk i organizacji gminy. I tak, po zwyczajowym, mniej więcej rocznym okresie przygotowań, Esciarmonde de Foix,
Aude de Fanjeaux, Fays de Durfort i Raimonde de Saint-Germain przyjmują w 1204 r. w Fanjeaux podczas uroczystej
ceremonii consolamentum. Następnie, tak jak wszyscy "dobrzy chrześcijanie" i "dobre chrześcijanki", wiodą życie
podporządkowane najsurowszym wymogom moralnym: przestają kłamać, zabijać (również zwierzęta), nie składają już
przysiąg, nie jedzą mięsa i żadnych produktów zwierzęcych. Zobowiązują się również do wstrzemięźliwości seksualnej,
wyrzekają się wszelkich form sprawowania władzy, poddając się w zamian ścisłemu postowi i regułom modlitwy. Dla
tych wierzących, którym życie według powyższych zasad wydaje się niemożliwe,
173
pozostaje tzw. "consolamentum dla chorych": wierzący otrzymuje je dopiero na łożu śmierci. Jeśli jednak uda mu się
mimo wszystko powrócić do zdrowia, wyzwalające działanie consolamentum utrzymuje się tylko wtedy, gdy wierny