Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Jeeli maonkowie nie maj obywatelstwa tego samego pastwa i nie maj miejsca zamieszkania w tym samym pastwie, to wwczas wedug niektrych umw waciwe s sdy obu...5) uchwalanie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego;...tereny, których powietrze zawiera chemikalia b±d¼ py³y metali albo kurz pochodz±cy z ziaren ro¶lin zbo¿owych, a tak¿e wszystkie inne miejsca, w których...Przy przydziaach do pracy nie uwzgldniano ycze pracownikw Polakw poza specjalistami niektrych dziedzin co do rodzaju i miejsca pracy...– Za cztery minuty będziemy na miejscu – powiedział kierowca...Jego wzrok prześlizgnął się po spowitych chmurami szczy­tach i spoczął na miejscu w odległym krańcu doliny, skąd wyleciały kruki...Edukacji Narodowej (1773) i Towarzystwo Ksiąg Elementarnych (1775); otwarcie w 1765 roku teatru publicznego, który stał się miejscem głoszenia...W grupie budującej linię kolejową pracowało 150 osób, a każdego tygodnia ubywało około 50 ludzi i na ich miejsce przychodzili inni...wszystkiego, jest jedn z nauk, ale jest nauk wyjtkow, jej miejsce jest bowiem tam, gdziew ludzkim dowiadczeniu jawi si byt jako przedmiot poznania...- Ordery dla mnie? Od prezydenta? -cieszył się nimi chwilę i odkładał, gdzie ich miejsce: do szuflady pamięci, pełnej dziecięcych wspomnień, żołnierzyków i...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Każdy chce nosić ogromne peruki,
namaszczać się osobliwymi woniami, posiadać tkane złotem koszule i fartuszki, stroić się w
łańcuchy i bransolety wysadzane drogimi kamieniami. Placek pszenny już mu nie wystarcza:
on chce ciastka z mlekiem i miodem; piwem myje nogi, zaś pragnienie gasi zagranicznymi
winami.
Skutkiem tego cała szlachta jest zadłużona, lud bity i przeciążony pracą, tu i owdzie wybu-
chają bunty. Co mówię: tu i owdzie?... Od pewnego czasu, jak długi i szeroki Egipt, dzięki
tajemniczym burzycielom, słyszymy okrzyk. „Dajcie nam co sześć dni odpoczynek... Nie
bijcie nas bez sądu!... Darujcie nam po zagonie ziemi na własność!... „
Jest to zapowiedź ruiny naszego państwa, przeciw której trzeba znaleźć ratunek. Ratunek
zaś jest tylko w religii, która uczy nas, że lud powinien pracować, mężowie święci, jako zna-
jący wolę bogów, powinni mu wskazywać pracę, a faraon i jego dostojnicy winni czuwać,
ażeby praca była rzetelnie spełniana.
Tego nas uczy religia: według tych zasad rządził państwem równy bogom Oziris-Ramzes
XII. My zaś, arcykapłani, uznając jego pobożność, ten napis wyryjemy mu na grobie i w
świątyniach:
„Horus wół, Apis silny, który połączył korony królestwa, krogulec złoty rządzący szablą,
zwycięzca dziewięciu narodów, król Wyższego i Niższego Egiptu, władca dwu światów, syn
słońca Amen-mer-Ramessu, ukochany przez Amon-Ra, pan i władca Tebaidy, syn Amon-Ra,
przybrany za syna przez Horusa, a spłodzony przez Hormacha, król Egiptu, władca Fenicji,
panujący nad dziewięcioma narodami.” *
Gdy wniosek ten zebrani zatwierdzili okrzykiem, wybiegły spoza zasłony tancerki i wyko-
nały przed sarkofagiem święty taniec, a kapłani zapalili kadzidła. Po czym zdjęto mumię z
łodzi i wniesiono do sanktuarium Amona, dokąd Ramzes XIII już nie miał prawa wchodzić.
Niebawem nabożeństwo skończyło się i zebrani opuścili świątynię.
Wracając do pałacu Luksor, młody faraon był tak pogrążony w myślach, że prawie nie do-
strzegał niezmiernego tłumu i nie słyszał jego okrzyków.
„Nie mogę oszukiwać własnego serca - mówił do siebie Ramzes. - Arcykapłani lekceważą
mnie, co nie spotkało dotychczas żadnego faraona; ba! nawet wskazują mi, w jaki sposób
mogę odzyskać ich łaskę. Oni chcą rządzić państwem, a ja mam pilnować, ażeby wykonywa-
no ich rozkazy...
Otóż będzie inaczej: ja rozkazuję, a wy musicie spełniać... I albo zginę, albo na waszych
karkach oprę moją królewską nogę... „
Przez dwa dni czcigodna mumia Ramzesa XII przebywała w świątyni Amona-Ra, w miej-
scu tak boskim, że z wyjątkiem Herhora i Mefresa, nawet arcykapłani wchodzić tam nie mo-
gli. Przed zmarłym świeciła się jedna tylko lampa, której płomień podniecany cudownym
sposobem nigdy nie gasnął. Nad zmarłym unosił się symbol duszy, krogulec z ludzką głową.
Czy to była machina, czy naprawdę żywa istota, nikt nie wiedział. To pewne, że kapłani, któ-
rzy mieli odwagę spojrzeć ukradkiem na zasłonę, widzieli, że istota owa wisiała w powietrzu
bez podparcia, poruszając przy tym ustami i oczyma.
Nastąpił dalszy ciąg pogrzebu i łódź złota powiozła zmarłego już na drugą stronę Nilu.
Pierwej jednak, otoczona ogromnym orszakiem: kapłanów, płaczek, wojska i ludu, wśród
kadzideł, muzyki, płaczu i śpiewu przejechała główną ulicą Tebów.
Była to chyba najpiękniejsza ulica w egipskim państwie: szeroka, gładka, wysadzona
drzewami. Cztero-, a nawet pięciopiętrowe domy jej od góry do dołu były wyłożone mozaiką
lub pokryte kolorowymi płaskorzeźbami. Co wyglądało tak, jakby na owych budowlach za-
353
wieszono olbrzymie, barwne dywany lub zasłonięto je kolosalnymi obrazami, które przedsta-
wiały pracę kupców, rzemieślników, żeglarzy tudzież dalekie kraje i ludy.
Słowem, była to nie ulica, a raczej niezmierna galeria obrazów, barbarzyńskich pod
względem rysunku, jaskrawych pod względem kolorów.
Orszak pogrzebowy posuwał się około dwu kilometrów z północy na południe. Mniej wię-
cej we środku miasta zatrzymał się, a potem skręcił na zachód ku Nilowi.
W tym miejscu wśród rzeki znajdowała się duża wyspa, do której prowadził most zbudo-
wany na czółnach. Ażeby uniknąć wypadku, jenerałowie komenderujący procesją jeszcze raz
uszykowali orszak, ustawili po czterech ludzi w szeregu i nakazali im posuwać się bardzo
wolno, unikając rytmicznych stąpań. W tym celu muzyki idące na czele gromady intonowały
pieśni, każdą w innym takcie.
Po paru godzinach procesja przeszła pierwszy most, potem wyspę, potem drugi most i -
znalazła się na lewym, zachodnim brzegu Nilu.
Jeżeli wschodnią połowę Tebów można nazwać miastem bogów i królów, to zachodnia
była dzielnicą pamiątkowych świątyń i grobów.
Orszak posuwał się od Nilu w stronę gór, drogą środkową. Na południe od tej drogi stała
na wzgórzu świątynia upamiętniająca zwycięstwo Ramzesa III, której ściany były pokryte
wizerunkami ludów podbitych: Chetów, Amorejczyków, Filistynów, Etiopów, Arabów, Libij-
czyków. Trochę poniżej wznosiły się dwa kolosalne posągi Amenhotepa II, których wyso-
kość, mimo siedzącej postawy, odpowiada pięciu piętrom. Jedna z tych statui odznaczała się
cudowną własnością: gdy padły promienie wschodzącego słońca, posąg wydawał dźwięki
niby arfa, której struny zrywają.
Jeszcze bliżej drogi, wciąż na lewo od niej, stało Ramesemu, niezbyt wielka, ale piękna