X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Publiczne instytucje finansowe odgrywa�y wa�n� rol� w pobudzaniu aktywno�ci gospodarczej tak�e w innych krajach Europy, w kt�rych s�abo�� systemu finansowego zmusza�a...Podczas tych spotkań z karawanami, ciągle miałem przed oczyma postać ojca Desideriego*, któremu przed ponad dwustu laty udało się dotrzeć z podobną karawaną...zaszczyty, którymi go obsypał, a których na pewno by — jak mówił — nie dostąpił, gdyby swoim szczerym oddaniem nie zasłużył na nie...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...Dom Clearych dzieliła od Wahine odległość pięciu mil, nic więc dziwnego, że kiedy Meggie zobaczyła w oddali słupy telegraficzne, nogi, z których opadły...Choć dodatkowe wyniki uzyskane przez Langer wykazały istnienie wielu sytuacji, w których ludzie nie zachowują się w taki automatyczny sposób, badaczka ta jest...Nie ulega wątpliwości, że wartość rozumowania dedukcyjnego jest taka, jak wartość przesłanek, na których się ono opiera...Co się budowy komedyi tyczy, wytknąć się musi nieproporcyalność trzech aktów, z których pierwszy, najlepszy w sztuce, jest niemożliwie długi, tak samo jak akt...warte byłoby jednak polecenia zastosowanie innych znaków (innego graficznego kształtu cudzysłowu) niż te, których techniczne użycie zostało tutaj...Odpowiedzialno�� polityczna realizuje si� poprzez r�nego rodzaju sformalizowane procedury parlamentarne, w�r�d kt�rych najd�u�sz� tradycj� przypisa� mo�na wotum...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


– Mogę się założyć. Koniec przejażdżki, patrz pod nogi.
Wysiadła z windy, ale nie była w stanie myśleć o niczym innym niż o niemym przedstawieniu
na parkingu.
– Miałeś rację z tymi otworami na broń.
– Pewnie.
– I z czego się tak cieszysz? Przecież to do mnie mieli strzelać.
– Nie zdziwiłbym się – stwierdził Rand. – Ale jeśli Foley był połączony podsłuchem z
Bertone'em, Sybirak mało się nie zesrał ze strachu.
– Czemu?
– Bo ty, sprytna bankiereczko, masz klucz do jego milionów. Jeśli zginiesz, wszystko straci.
Ale gdy nasyłał na ciebie swojego anioła śmierci, jeszcze tego nie wiedział.
Kąciki jej ust opadły.
– I co teraz?
– Powiedz, że pamiętasz hasło Bertone'a.
– Pamiętam.
Odetchnął z ulgą.
– Chwała Bogu.
– To, że kołyszę biodrami, jak idę, nie znaczy, że jestem głupia. I zapewniam cię, że nie mam
żadnego notesiku z hasłami.
– Rany! – Uśmiechnął się. – Cały zesztywniałem na samą myśl o tym.
Ruszyli wzdłuż pasażu, mijając wystawy kolejnych sklepów.
– Idziemy w jakieś konkretne miejsce?
– Nie. Czekamy, aż Bertone zgłosi się po hasło.
– A co z moim frywolnym różowym fatałaszkiem?
– Załatwię to.
Rozdział 52

Galeria Handlowa
Niedziela, 11.40

Lane szedł dziarsko obok ojca w stronę radiowozów, które blokowały wejście na zatłoczony
parking.
– To klasyczny przykład udaremnienia napadu z bronią w ręku – wyjaśnił Faroe. Patrz i ucz
się.
– Sto razy lepsze niż cykl Krebsa – stwierdził Lane, przyglądając się tłumowi funkcjonariuszy.
– Możesz kiedyś poczujesz tę adrenalinę. Coś wspaniałego. Ale pamiętaj: twoja matka jako
sędzia zrobiła więcej, żeby naprawić ten świat, niż ja, pracując dla St. Kilda.
– To dlaczego już nie jest sędzią?
– Zapytaj jej.
– Pytałem.
– I co powiedziała?
– Żebym spytał ciebie – odparł Lane.
– Czasami prawo jest bezsilne. Wtedy do akcji wkracza St. Kilda. Jesteśmy facetami w szarych
kapeluszach.
– Patrz na ten karabin! Jaki to?!
– Uspokój się – skarcił syna Faroe. – Gliny panują nad sytuacją, ale wciąż mają sporo
adrenaliny i pistolety pełne naboi. Nie wchodź im w paradę i nie rób gwałtownych ruchów.
Spojrzał na nich policjant, który opierał się o maskę swojego radiowozu z pistoletem gotowym
do strzału.
– Odsunąć się – rozkazał. – To miejsce przestępstwa.
Faroe stanął z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała i z otwartymi dłońmi.
Lane zrobił to samo, co ojciec. Policjant skinął głową.
– Martwię się o mój samochód, panie władzo – wyjaśnił Faroe. – Nie chciałbym w nim dziur po
kulach.
– Pańskiemu samochodowi nic nie jest. Proszę się odsunąć.
– Już się robi – powiedział Faroe.
Pociągnął Lane'a za czerwonego forda pikapa, zza którego mogli obserwować akcję, nikogo nie
denerwując.
– Policjanci z Arizony są przyzwyczajeni do uzbrojonych podejrzanych i do udaremniania
napadów z bronią w ręku – tłumaczył synowi.
– Chodzi ci o prawo jawnego noszenia broni, na które mama zawsze wznosi oczy do nieba? –
spytał Lane.
– Tak. Zauważ, że policja zajechała chevroleta z różnych stron, ale linia strzału została otwarta
na wypadek, gdyby kolesie z furgonetki próbowali szczęścia. Dobra technika.
Lane przyglądał się, jak dwóch funkcjonariuszy wyciąga z furgonetki dwa karabiny
automatyczne dużego kalibru i pół tuzina magazynków amunicji.
– Dlaczego ci goście nie walczyli? – spytał. Zobacz, co mieli. To by im chyba wystarczyło,
żeby wygrać z pistoletami?
– Bo to profesjonaliści, jak gliniarze – wyjaśnił Faroe.
– Skąd wiesz?
– Przeżyli udaremnienie napadu.
– Jak to?
Faroe położył dłoń na ramieniu Lane'a.
– Zwróć uwagę na więzienne tatuaże i żelazne mięśnie na tych skutych kajdankami rękach –