Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
*
(Słowa te wywołały odpowiedź autora sztuki; odpowiedź tę i jeszcze słów kilka ze strony piszącego te uwagi, znajdzie — kto zbyt wiele ma czasu w jednym z numerów »Gazety Lwowskiej« za październik 1909).
Stanisław Przybyszewski»Odwieczna baśń«, poemat dramatyczny w 3 aktach.
»Uderzcie w wielki dzwon, tron do objęcia, tron«, jeden z najwspanialszych tronów, jakie posiadają królestwa tej ziemi, z jaspisu i kości słoniowej, oparty na czterech łbach lwów asyryjskich.
Abdykował władca dusz tęskniących — sam bez tęsknoty; Wielki Mag, znający tajemnicę otwierania skarbców sezamowych, z których pełnemi dłońmi brał i rzucał tysiąc tęcz w ludzkie oczy i w uliczne błoto, rubiny krwawe i żółte ametysty, perły różowe i opale, trawione ogniem wieczystym.
Abdykował geniusz, który w wędrówce po ogrodach cyprysowych, gdzie białe pawie tylko ciszę mącą, przypomniał sentencyę salomonową o marności ziemi i zamyślił się głęboko nad królestwem, które nie jest z tego świata; abdykował Stanisław Przybyszewski.
A za nim wyszedł ze swej świątyni tonącej w mroku, z którego mózgi niedojrzałe wywodziły procesye dyabelskie, ze świątyni, którą pobożni czynili synagogą szatana, mniej’ pobożni świątynią świątyń — rozkrzyżował ręce u wejścia i świadom swojej dziwnej potęgi, wygłosił:
»Jestem dumny z tego, żem temu ośmieszonemu i banalnemu uczuciu, raz po raz łzami oblanemu, to znowu zęby do rozpacznych zgrzytów pobudzającemu uczuciu, które się w sztuce pod nazwą miłości rozpanoszyło, dał metafizyczny podkład«…
»Dumny jestem z tego, żem poza uściskiem dłoni kochanków, w miłosnym splocie ich spojrzeń, szukał praiłów bytu, starał się spojrzeć w to marę tenebrarum, w którym nieuchwytne dla naszych zm}rsłów wrażenia, w odbiciu cały jego obszar wypełniają, jednem słowem, żem dla oderwanego jakiegoś faktu miłosnego szukał jego syntetycznego znaczenia we wszechbycie«…
To zaś co uczynił do chwili obecnej, co zgrozą napawało ludzi statecznych, a do szału doprowadzało embrya poetyckie, co było najwyższą prawdą jednych, obłąkaniem dla drugich, zamknął w zdaniu, które schodzący z tronu władca rzuca tłumowi w oczy, nie patrząc, jakie wrażenie ono wywrze:
»Wiem tylko, żem z prawdziwie świętą powagą starał się odsłonić chociażby rąbek tej strasznej tajemnicy, w którą spowita jest istota wszechbytu! «
Tem zakończył rozdział z księgi swego życia, odwrócił karty, wybrał tę, która mu się zdała najczystsza, biała i dziewicza i rozpoczął rozdział drugi pozdrowieniem królewskiem czytelnika słowami jednego z najwspanialszych hymnów« swoich: »W królewskiej chwale mej miłości rozparła się ma dusza i śpiewa«.
Wielki Mag zmienił tron; dostojnie i z powagą, nie obejrzawszy się na jaspisy i marmury i bronzy, zszedł po przepysznych kobiercach, które głuszyły wszystkie kroki, które w kwieciu swojem kryły grające tęczami węże i wszedł na nowy tron, w skale wykuty.
I z jego wysokości rozpoczął śpiewać hymn do nocy wiosennej, nocy przeczystych natchnień i tęsknot pozaświatowych, zdumionemu zaś tłumowi, który widział lwy asyryjskie łaszące się jemu u stóp tronu, mówi, czemu rzucił królestwo, gdzie panem był niepodzielnym i możnym, niepodległym nikomu i niczemu, tworzącym z samego siebie, rzeczy, które potężne być muszą, gdyż brakło dla nich kolei i musiały się staczać lawiną, burząc to, co silnie wrosło.
W tym nowym hymnie, śpiewanym »w królewskiej chwale miłości«, opowiada ten dziwny poeta, o nowym dniu narodzin, co przyszedł z zorzą poranną i z tą, którą umiłował:
»Jesteś mi radosną nowiną białego dnia, co duszę mą rozbudził, aby potężniała i rosła, aż hen, gdzie oczy moje sięgnąć nie mogą. — Jesteś mi światłem rodzącem, gwiazdą zarania i kwitnącym przepychem nowej wiosny mego życia, jej dniem i jej nocą, spełnieniem jej pragnień, dokonaniem jej tęsknot: Jedyna powiernico mej duszy, głośny oddźwięku nieuchwytnych drgnień między jej snem a jawą — zwycięskie Excelsior jej, ku wyżom rwących się uniesień, cudotwórczy Hyzopie, co duszę mą obmył i w nowej sile i czystości dał się jej odrodzić«.
Asperges me hysopo — et super nivem devalvabor. Tak Przybyszewski dotąd się nie modlił, a nie dzień pokuty usposobił go do śpiewania psalmów; wszak nie popełnił winy, nie zmazał chyba swej księgi tem, że jak sam napisał, a cośmy już powtórzyli, że »z prawdziwie świętą powagą starał się odsłonić chociażby rąbek tej strasznej tajemnicy, w którą spowita jest istota wszechbytu«.