Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Okazywał należytą przezorność, gdy rzecz wymagała czujności, a jeśli zachodziła potrzeba działania, nigdy nie szczędził osobistego trudu. Nie-podobna przeto przypuszczać, aby ten, który swojego ojca ochraniał przed zasadzkami innych, teraz sam miał dybać na jego życie i tak podłymi czynami kalać poprzednio okazywaną szlachetność. Przecież był naznaczony następcą i bez żadnej przeszkody dzielił z nim zaszczyty, których aż do tej chwili doznawał. Trudno by uwierzyć, aby ktoś, kto osiągnął
godziwie i bez ryzyka połowę wszystkiego, miał sięgać po resztę hańbiąc się i narażając na niebezpieczeństwo i w dodatku nie wiedząc, czy by celu dopiął. A co najważniejsze, miał przykład na ukaranych braciach, których sam denuncjował i oskarżał, wówczas, gdy inaczej nie można było ujawnić ich planów, a potem pierwszy żądał dla nich kary, gdy stało się jasne, że knują zbrodnię przeciw ojcu. I ta rola w sporach rodzinnych stanowi niezbity dowód, jak szczerze był ojcu oddany. Co się tyczy po-stępowania w Rzymie, to świadkiem może być sam Cezar, którego tak
jak Boga samego, nie można oszukać. Dowodem niech będą wysłane przez niego listy, a byłoby rzeczą niegodziwą wyżej nad nie stawiać oszczerstwa ludzi, którzy tylko przemyśliwują nad tym, aby siać niezgodę. Do zmy-
ślenia przeważnej części oszczerstw wrogowie mieli dobrą okazję pod jego nieobecność, co nigdy by im się nie udało, gdyby sam był na miejscu.
W końcu zarzucił, że zeznania wymuszone torturami nie zasługują na wiarę, bo ludzie dręczeni katuszami wszystko mówią po myśli swoich
panów, zresztą sam także gotów jest poddać się torturom.
5. Pod wpływem tej mowy zmienił się nastrój zgromadzonych, gdyż An-
typater, który zalewał się łzami i stał z przygnębioną twarzą, budził szczerą litość wśród obecnych, tak że nawet wrogowie ulegli wzruszeniu. I samemu Herodowi wyraźnie serce zmiękło, choć nie chciał tego okazać. Teraz Mikołaj zapamiętale ciągnął dalej mowę rozpoczętą przez króla i przytaczał kolejno wszystkie dowody dla uzasadnienia oskarżenia, zebrane na podstawie zeznań ludzi badanych na mękach lub złożone przez świadków. Przede wszystkim wiele słów poświęcił staraniu króla, które włożył
w wychowanie i wykształcenie synów, za co nie tylko nie odebrał zapłaty,
lecz z jednych nieszczęść wpadaÅ‚ w drugie. Nie dziwi go tak bardzo lekkomyÅ›lność pierwszych synów, którzy jako ludzie mÅ‚odzi i zepsuci przez zÅ‚ych doradców wzgardzili przyrodzonymi prawami pragnÄ…c zagarnąć wÅ‚adzÄ™ wczeÅ›niej niż należaÅ‚o. SzaleÅ„stwo Antypatra jest naprawdÄ™ przerażajÄ…ce. Tylu doznaÅ‚ dobrodziejstw od ojca, lecz to go nie zmiÄ™kczyÅ‚o, niczym gada jadowitego, choć nawet i te stworzenia niekiedy stajÄ… siÄ™ Å‚agodniejsze i nie czyniÄ… krzywdy swoim dobroczyÅ„com. Nie odstraszyÅ‚ go nawet smutny los braci, lecz sam poszedÅ‚ za ich zbrodniczym przykÅ‚adem. ,,Ty przecież, Antypatrze — ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej — sam doniosÅ‚eÅ› o niegodziwych zamysÅ‚ach braci, zbieraÅ‚eÅ› przeciw nim dowody i pierwszy domagaÅ‚eÅ› siÄ™ ukarania, gdy ich plany wykryto. Nie czynimy ci jednak z tego zarzutu, że na nich swój gniew wyÅ‚adowaÅ‚eÅ›, lecz to nas zdumiewa, że tak rychÅ‚o poszedÅ‚eÅ› za ich zuchwaÅ‚ym przykÅ‚adem. Widzimy wiÄ™c
stąd, że to, co czyniłeś, nie miało na celu dobra ojca, lecz zgubę twoich braci. Występując przeciw ich niegodziwym zamierzeniom, chciałeś uchodzić za kochającego syna, aby móc tym łatwiej zbrodni na ojcu dokonać.
O tym Å›wiadczÄ… twoje czyny. Prawda — zgÅ‚adziÅ‚eÅ› braci podajÄ…c dowody ich zbrodniczych planów, ale ich wspólników nie wydaÅ‚eÅ›, Jasne wiÄ™c dla wszystkich siÄ™ staje, że gdy wszczÄ…Å‚eÅ› oskarżenie, byÅ‚eÅ› z nimi w zmowie przeciwko ojcu, aby samemu uplanowany na jego życie spisek wykorzystać i z obu czynów, zaiste godnÄ… twojej podÅ‚oÅ›ci, radość odczuwać. Na zewnÄ…trz szczyciÅ‚eÅ› siÄ™ straceniem braci jako najchwalebniej-szym czynem (sÅ‚usznie można byÅ‚o tak mniemać, gdybyÅ› ty w istocie nie byÅ‚ gorszy od nich), potajemnie zaÅ› dybaÅ‚eÅ› na życie ojca i ich nienawidziÅ‚eÅ› nie za to, że chcieli go zabić (gdyby byÅ‚o odwrotnie nie poważyÅ‚-