X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Dzem - List do m (pf)* * * * * * * *D�em - List do M* * * * * * * *Mamo, pisze do ciebie wiersz,Moze ostatni, na pewno pierwszy...szcz�liwymNULLUM CRIMEN SINE LEGE, NULLA POENA SINE LEGE � Nie ma zbrodni, nie ma karybez uzasadnienia prawnego (Zasada w rzymskim post�powaniu...reguły: gdybyś natychmiast pospieszył jej z pomocą, przegrałbyś na pewno, natomiast gdyby one skrzywdziły swego zakładnika, to z pewnością one by przegrały...zaszczyty, którymi go obsypał, a których na pewno by — jak mówił — nie dostąpił, gdyby swoim szczerym oddaniem nie zasłużył na nie...– No, na pewno – burknęła jeszcze inna starucha...Nale�y r�wnie� podkre�li�, �e wraz z rozwojem wsp�pracy mi�dzynarodowej w dziedzinie stosunk�w cywilnych i ujednolicaniem regu� mi�dzynarodowego post�powania...Uranos być może nie był załamany, ale na pewno wstrząśnięty na tyle by krzyknąć: - Diabeł!- Tak samo nazywało mnie wielu z tych, którzy przeszli te drzwi -...postępować jak żołnierze, to znaczy uciekać się do wszystkich chytrości żołnierskich...Je�eli post�powanie pojednawcze zako�czy si� jedynie sporz�dzeniem protoko�u rozbie�no�ci, zwi�zek zawodowy, nie korzystaj�c z prawa do strajku, mo�e podj�� pr�b�...- Oznajmiam, że w toku niniejszego postępowania nie wpłynął żaden dowód, upoważniający sąd do zlekceważenia jasnych i dokładnych instrukcji, jakie zmarły...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Fakt, że poślubiła mężczyznę, który jej nie kocha, nie miał znaczenia. Poślubiła człowieka, którego kochała ślepo i bezgranicznie, a żadna kobieta nie mo­że pragnąć niczego więcej. Brzemię tego małżeństwa miał dźwigać on. Zaakceptował jej miłość, a ponieważ nie mógł się odwzajemnić tym samym, spłaci więc dług cierpliwością, taktem i troskliwością. Z lenistwa i sła­bości dopuścił do tego, by jej miłość tak wybujała, że aż groziła mu unicestwieniem. Mężczyzna z charakte­rem byłby dawno wycofał się z tej sprawy. Peter Dorfrichter nigdy nie poślubiłby Róży von Siebert.
Świece w kościele migotały słabo, kiedy Róża po­deszła do nawy kościelnej wsparta na ramieniu swego szwagra. Miała na sobie wiosenny beżowy kostium i od­powiedni kapelusz o szerokim rondzie przybrany czar­ną wstążką. Jedyną myślą, jaka przebiegła Kunzemu przez głowę w tak uroczystym momencie, było, że Ró­ża na pewno śmiertelnie się przeziębi w tym lodowa­tym przeciągu. Niewiarygodne są te kobiety, wolą być modne niż żywe. Dla nich początkiem wiosny nie było topnienie śniegu, lecz chwila, kiedy projektanci mody demonstrowali swe fasony.
Ślubu udzielał im wielebny Olden, przyjaciel rodzi­ny i spowiednik Siebertów. Róża sprawiała wrażenie zmęczonej i zdenerwowanej, szła do ołtarza sztucznie jakoś uśmiechnięta, z oczami utkwionymi gdzieś przed siebie. Kunze nie pojmował, czemu kobiety muszą wy­pełniać dni poprzedzające ślub najbardziej wyczerpu­jącymi czynnościami. Oczywiście składali obowiązkowe towarzyskie wizyty kolegom i zwierzchnikom, i nie­bywale licznemu gronu przyjaciół Róży. Szczęściem żadna z wizyt nie trwała dłużej niż przyjęte konwe­nansem dziesięć minut; często zaś pozostawiali tylko swoje bilety wizytowe, kiedy nie zastali w domu gospodarzy. Niemniej było to nużące i pochłaniało mnó­stwo czasu. W dodatku Róża uparła się, żeby sprawić sobie całkowitą wyprawę, od bielizny osobistej do po­ścielowej włącznie, co Kunze uznał za całkiem niepo­jęte, skoro od dwóch lat sypiali wygodnie razem na starych prześcieradłach.
Jednocześnie toczyły się wtłoczone między towarzys­kie wizyty a przymiarki u krawcowej przygotowania do ślubu i weselnego przyjęcia oraz narady z wieleb­nym Oldenem i głównym kelnerem z restauracji Sachera, a nawet okropną panią Sacherową. Kunze odmó­wił brania w nich udziału, wolał bowiem stonowaną, skromną i cichą uroczystość. W drodze kompromisu zgodzili się na eleganckie déjeuner w jednej z prywat­nych jadalni hotelu.
Podczas ceremonii Kunze czuł się bardziej osobą po­stronną niż uczestnikiem. Nie był człowiekiem religij­nym, niemniej jednak lubił kościelne obrzędy, ich sym­bolikę i barokowy przepych. Tym razem jednakże przesłodzony, ton kazania wielebnego Oldena i wyświech­tane frazesy wzbudziły w nim sprzeciw. Oboje z Różą nie byli przecież dwojgiem młodych niewiniątek, lecz dorosłymi ludźmi, do których należało przemawiać sto­sownym do ich dojrzałości i wieku tonem. Rzuciwszy spojrzenie w stronę Róży zdumiał się, widząc, z jakim oczarowaniem słucha tego wszystkiego, mając łzy w oczach. Zaraz przeprosił w duchu Oldena, który najwy­raźniej okazał się lepszym znawcą duszy kobiecej od niego.
Dejeuner u Sachera okazało się wielce przyjemną imprezą. Ze strony Kunzego brali w nim udział generał Wencel z żoną, porucznicy Stoklaska i Heinrich, stary generał Hartmann z żoną i córką Paulą oraz Hans von Gersten. Reszta gości wywodziła się z kręgu towarzys­kiego Róży. Obie grupy zadziwiająco dobrze dopaso­wały się do siebie. Toasty były krótkie i dowcipne.