Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
– Księża czy Druidzi, oni są wszyscy tacy sami. Druidzi mówili jedno, a księża prawią, że jak będziemy spełniać swoje obowiązki w tym życiu, to pójdziemy do nieba i będziemy mieszkać z Jezusem i ucztować z nim, i już nigdy nie będziemy musieli powracać na ten zły świat! To wszystko na jedno wychodzi, cokolwiek oni mówią, bo niektórzy rodzą się w biedzie i umierają w biedzie, a inni mają wszystko, co najlepsze!
– Ale jak słyszałam, ona i tak nie jest wcale taka szczęśliwa – odezwała się kolejna ze ściśniętej grupy kobiet. – Mimo swego królestwa nigdy nie urodziła ani jednego dziecka, a ja mam dobrego syna, który mi pomaga w gospodarstwie, i córkę wydaną za gospodarza z sąsiedztwa, i drugą córkę, która służy zakonnicom w Glastonbury. A królowa Gwenifer musiała na następcę Artura adoptować tego sir Galahada, co to jest synem Lancelota i jej kuzynki Elaine!
– O, akurat, to oni tak mówią – rzuciła kolejna. – Ale ty wiesz i ja wiem, że kiedy królowej nie było na dworze w siódmym czy szóstym roku ich małżeństwa, coś koło tego, myślisz, że wszyscy wtedy nie liczyli na palcach? Żona mego przyrodniego brata była wtedy podkuchenną na dworze i ponoć wszyscy wtedy mówili o tym, że królowa spędza noce nie tylko w łożu swego małżonka...
– Ucisz się, stara plotkaro – powiedziała ta, która odezwała się pierwsza. – Niech no tylko któryś z kasztelanów usłyszy, co wygadujesz, to od razu cię wrzucą do fosy! Ja mówię, że Galahad to dobry rycerz i będzie z niego dobry król, niech Bóg długo zachowa króla Artura! A co ma do rzeczy, kto jest jego matką? Ja tam myślę, że to musi być dzieciak Artura, taki podobny, taki jasny jak on. A patrzcie z kolei na sir Mordreda, każdy przecież wie, że to bękart króla z jakąś dziwką.
– Ja słyszałam, że jeszcze gorzej – wtrąciła inna. – Podobno Mordred jest synem jednej z tych czarownic, a Artur wziął go na dwór i zaprzedał własną duszę, żeby żyć ponad sto lat. Zobaczycie, on też się nie zestarzeje, ten Mordred. A popatrzcie tylko na Artura, musi być już dobrze po pięćdziesiątce, wygląda zaś, jakby miał zaledwie ponad trzydzieści!
Inna kobieta rzuciła pospolite przekleństwo.
– A co mnie to wszystko obchodzi? – dodała. – Jakby diabeł rzeczywiście mieszał się w takie sprawy, to by uczynił tego Mordreda podobnym do Artura, tak żeby każdy mógł go przyjąć za jego syna! Matka Artura była ze starej krwi Avalonu, nie widziałyście nigdy pani Morgiany? Ona też była taka ciemna, i Lancelot, który jest jego krewniakiem, też był taki... Ja już raczej uwierzę w to, co inni mówią, że Mordred jest bękartem Lancelota z panią Morgianą! Wystarczy tylko na nich popatrzeć, a pani Morgiana była też piękna na swój sposób, choć taka mała i smagła.
– Nie ma jej tutaj wśród dam – zauważyła inna z kobiet, a ta, która znała byłą podkuchenną odparła autorytatywnie:
– No bo pokłóciła się z królem Arturem i odeszła do czarownej krainy, ale każdy wie, że w wilię Wszystkich Świętych lata nad zamkiem na miotle, a każdy, kto tylko ją ujrzy, natychmiast ślepnie.
Morgiana musiała schować twarz w swym podartym szalu, by stłumić chichot. Raven, słysząc ostatnie słowa, zwróciła ku niej przerażone spojrzenie, ale Morgiana tylko potrząsnęła głową. Muszą siedzieć cicho i nie dać się zauważyć.
Rycerze sadowili się na swych starych miejscach. Lancelot usiadł i bacznie rozglądał się po sali, a Morgianie przez chwilę zdawało się, że ją dostrzegł, że jego oczy napotkały jej wzrok. Drżąc, opuściła głowę. Po obu stronach sali uwijali się szambelani, nalewali wina rycerzom i ich damom, wśród tłumu wieśniaków zgromadzonych w mniejszej sali roznoszono skórzane antałki z dobrym, ciemnym piwem. Morgiana podała do napełnienia kubek swój i Raven, a kiedy ta odmówiła, szepnęła:
– Wypij! Jesteś blada jak śmierć, a musisz mieć siłę na to, co nadejdzie.
Raven przytknęła drewniany kubek do ust i upiła łyk, ale z trudem mogła przełknąć. Kobieta, która wcześniej powiedziała, że pani Morgiana była piękna na swój sposób, teraz spytała:
– Czy twoja siostra jest chora?
– Jest przestraszona – odparła Morgiana. – Nigdy w życiu nie widziała dworu.
– Piękni są, prawda, ci panowie i damy? Ale widowisko! I do tego dostaniemy jeszcze dobry obiad. – Kobieta mówiła do Raven, a po chwili zwróciła się do Morgiany: – Co to, ona nie słyszy?
– Nie jest głucha, tylko niema – powiedziała Morgiana. – Myślę jednak, że rozumie jedynie trochę z tego, co ja do niej mówię, ale nikt inny.