Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
..
- I co o tym sądzisz?
- Przesiedział w więzieniu prawie piętnaście lat - przypomniała.
- Zginęło osiemnaście osób.
Nie miała ochoty o tym rozmawiać. Ta liczba, osiemnaście, nie była istotna. Liczył się tylko jeden. Ryan. W kuchni Max znowu parsknął śmiechem. Ten dźwięk darł ciszę na strzępy.
Vespa patrzył kamiennym wzrokiem, ale Grace wyczuwała, że coś się z nim dzieje. Coś się burzy. Nie odzywał się. Nie musiał, łatwo było odgadnąć, o czym myśli. A gdyby to był Max albo Emma? Czy Grace tłumaczyłaby to sobie tym, że naćpany pajac spanikował i zaczął świrować? Czy przebaczyłaby tak szybko?
- Pamiętasz tego ochroniarza, Gordona Mackenzie?- zapytał Vespa.
Grace skinęła głową. Był bohaterem tamtej nocy. Zdołał otworzyć dwa zamknięte wyjścia awaryjne.
- Umarł przed kilkoma tygodniami. Miał raka mózgu.
- Wiem.
W rocznicowych artykułach poświęcili mu wiele uwagi.
- Wierzysz w życie pozagrobowe, Grace?
- Sama nie wiem.
- A co z twoimi rodzicami? Zobaczysz ich pewnego dnia?
- Nie wiem.
- Daj spokój, Grace. Chcę wiedzieć, co myślisz.
Vespa uważnie spojrzał jej w oczy. Niespokojnie wierciła się w fotelu.
- Przez telefon pytałeś mnie, czy Jack miał siostrę.
- Sandrę Koval.
- Dlaczego mnie o to pytałeś?
- Zaraz wyjaśnię. Chcę wiedzieć, co o tym sądzisz. Dokąd pójdziemy po śmierci, Grace?
Zrozumiała, że spieranie się z nim nie ma sensu. Wyczuwała dziwnie nieprzyjazne nastawienie. Nie pytał jak przyjaciel, przybrany ojciec czy ciekawski. W jego głosie słyszała wyzwanie. Nawet gniew. Zastanawiała się, czy coś pił.
- Jest taki cytat z Szekspira - powiedziała. - Z Hamleta.
Mówi, że śmierć jest - wydaje mi się, że cytuję dokładnie nieodkrytą krainą, z której nie wraca żaden podróżny.
Skrzywił się.
- Innymi słowy, nie wiemy nic.
- Dokładnie.
- Wiesz, że to bzdura.
Milczała.
- Wiesz, że tam nic nie ma. Już nigdy nie zobaczę Ryana.
Po prostu ludziom zbyt trudno się z tym pogodzić. Słabi wymyślają niewidzialnych bogów, kwitnące ogrody i ponowne spotkania w raju. A niektórzy, tak jak ty, nie kupują tych bzdur, ale za bardzo nad tym boleją, żeby wyznać prawdę.
Stąd bierze się to racjonalne „kto to wie?”. Przecież ty wiesz, Grace, prawda?
- Przykro mi, Carl.
- Dlaczego?
- Dlatego, że cierpisz. Jednak proszę, nie mów mi, w Co Wierzę. Coś się stało z jego oczami. Przez moment wydawało się, Że zaraz wybuchnie.
- Jak poznałaś męża?
- Co takiego?
- Jak poznałaś Jacka?
- A co to ma z tym wszystkim wspólnego?
Zrobił krok w jej kierunku. Groźnie. Przeszył ją wzrokiem i Grace po raz pierwszy uświadomiła sobie, że wszystkie te historie, wszystkie pogłoski o nim, są prawdziwe.
- Jak się poznaliście?
Grace starała się nie okazać lęku.
-Przecież wiesz.
- We Francji?
- Właśnie.
Bacznie jej się przyglądał.
- Co się dzieje, Carl?
- Wade Larue wychodzi na wolność.
- Już mówiłeś.
- Na jutro jego adwokatka zwołała konferencję prasową w Nowym Jorku. Przyjdą na nią rodziny ofiar. Chcę, żebyś ty też tam była.
Czekała. Wiedziała, że to nie wszystko.
- Ona była niesamowita. Po prostu oczarowała komisję do spraw zwolnień. Założę się, że prasę też oczaruje.
Zamilkł i czekał. Grace przez chwilę nie rozumiała, ale potem poczuła chłód, promieniujący od klatki piersiowej aż po palce rąk i nóg. Carl Vespa zauważył jej reakcję. Kiwnął głową i cofnął się.
- Opowiedz mi o Sandrze Koval - poprosił. - Ponieważ nie mogę pojąć, dlaczego to akurat twoja szwagierka musi reprezentować kogoś takiego jak Wade Larue.
Indira Khariwalla oczekiwała gościa.
W jej gabinecie było ciemno. Na dziś agencja detektywistyczna zakończyła pracę. Indira lubiła siedzieć przy zgaszonym świetle. Była przekonana, że największym problemem Zachodu jest nadmiar bodźców. Oczywiście, ona też padła jego ofiarą.
W tym rzecz. Nikt tego nie uniknie. Zachód uwodzi bodźcami, nieustanną kanonadą kolorów, świateł i dźwięków. Nigdy nie przestaje. Dlatego ilekroć miała okazję, szczególnie pod koniec dnia, lubiła siedzieć po ciemku. Nie po to, żeby medytować, jak można by sądzić, znając jej pochodzenie. Nie po to, żeby przyjąć pozycję lotosu i kręcić młynka palcami. Żeby cieszyć się ciemnością.
O dziesiątej ktoś delikatnie zapukał do drzwi.
- Wejść!
Do pokoju wszedł Scott Duncan. Nie pofatygował się, by zapalić światło. Indira była z tego zadowolona. Tak będzie łatwiej.
- Co to za ważna sprawa? - zapytał.
- Zamordowano Rocky'ego Conwella - powiedziała Indira.
- Słyszałem o tym w radiu. Kto to taki?