Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Jeeli maonkowie nie maj obywatelstwa tego samego pastwa i nie maj miejsca zamieszkania w tym samym pastwie, to wwczas wedug niektrych umw waciwe s sdy obu...5) uchwalanie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego;...tereny, których powietrze zawiera chemikalia b±d¼ py³y metali albo kurz pochodz±cy z ziaren ro¶lin zbo¿owych, a tak¿e wszystkie inne miejsca, w których...Przy przydziaach do pracy nie uwzgldniano ycze pracownikw Polakw poza specjalistami niektrych dziedzin co do rodzaju i miejsca pracy...– Za cztery minuty będziemy na miejscu – powiedział kierowca...Jego wzrok prześlizgnął się po spowitych chmurami szczy­tach i spoczął na miejscu w odległym krańcu doliny, skąd wyleciały kruki...Edukacji Narodowej (1773) i Towarzystwo Ksiąg Elementarnych (1775); otwarcie w 1765 roku teatru publicznego, który stał się miejscem głoszenia...W grupie budującej linię kolejową pracowało 150 osób, a każdego tygodnia ubywało około 50 ludzi i na ich miejsce przychodzili inni...wszystkiego, jest jedn z nauk, ale jest nauk wyjtkow, jej miejsce jest bowiem tam, gdziew ludzkim dowiadczeniu jawi si byt jako przedmiot poznania...- Ordery dla mnie? Od prezydenta? -cieszył się nimi chwilę i odkładał, gdzie ich miejsce: do szuflady pamięci, pełnej dziecięcych wspomnień, żołnierzyków i...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Wrócił do ParyŜa i zamierzał ruszyć do Rzymu. Jednak w ParyŜu
czekała na niego policja. Wydaje mi się, Ŝe nasz drogi Visser nie miał
talentu fałszerza.
- Proszę wyobrazić sobie, co biedak musiał czuć w tamtej chwili.
Przez kolejne trzy lata myślał wyłącznie o Dimitriosie. Zastanawiał się,
czy jego wróg numer jeden jest blisko, czy daleko. Z niewyjaśnionych
przyczyn obwiniał Dimitriosa za swą kolejną odsiadkę. Rozgoryczenie
wzmagało jego nienawiść i wzmacniało postanowienie o zemście. My-
ślę, Ŝe w pewnym sensie postradał zmysły. Po wyjściu z aresztu poje-
chał do Holandii, zebrał fundusze i wyruszył do Rzymu. Wiedział, Ŝe
od Dimitriosa dzielą go trzy długie lata, lecz postanowił odnaleźć trop.
Będąc w Rzymie poszedł do hotelu Dimitriosa i podał się za prywatne-
go detektywa z Holandii. Poprosił o udostępnienie hotelowych ksiąg
meldunkowych z minionych trzech lat. Pracownicy hotelu niezwłocznie
donieśli o wszystkim policji, lecz Visser zdobył imię i nazwisko osoby
ukrywającej się pod inicjałami C. K. Dimitrios zostawił portierom od-
powiednie instrukcje i poprosił o przesyłanie wszelkiej korespondencji
na poste restante w ParyŜu.
- Visser musiał pokonać kolejną przeszkodę. Znał fałszywe nazwisko
Dimitriosa, lecz musiał przedostać się do ParyŜa i odnaleźć go osobiście.
SzantaŜowanie C. K. drogą korespondencyjną nie miało większego sensu.
— 222 —
Zresztą, po trzech latach Dimitrios z pewnością przestał odbierać pocz-
tę. Visser nie mógł wjechać do Francji. Mógł spróbować, lecz byłby
zawrócony z granicy lub, co gorsza, ponownie aresztowany. Musiał
zdobyć nowe papiery i nowy paszport, a na to nie miał pieniędzy.
- PoŜyczyłem mu trzy tysiące franków i w owym czasie uznałem,
Ŝe postąpiłem niewymownie głupio. Jednak Visser wzbudzał litość. Nie
był tym samym człowiekiem, którego znałem w ParyŜu. Pobyt w wię-
zieniu wyraźnie go złamał. Kiedyś w jego oczach widoczna była buta,
lecz teraz pozostały mu jedynie słowa. Patrząc na niego widziałem, Ŝe
się postarzał. Dałem mu pieniądze, poniewaŜ chciałem się go pozbyć.
Nie uwierzyłem w jego historię i nie sądziłem, Ŝe spróbuje skontakto-
wać się ze mną ponownie. Zapewne potrafi pan wyobrazić sobie moje
zaskoczenie, gdy rok temu otrzymałem od niego list z załączonym
przekazem na trzy tysiące franków.
- List był nad wyraz krótki. Visser napisał: „Znalazłem go tak,
jak planowałem. Załączam wyrazy podziękowania i przekaz na kwotę,
którą mi poŜyczyłeś. Trzy tysiące franków warte są twego zaskocze-
nia.” To wszystko. Pod listem nie było podpisu. Nie było teŜ adresu
zwrotnego. Przekaz był nadany w Nicei i przesłany na mój adres.
- Otrzymawszy list zacząłem rozmyślać. Visser odzyskał swą py-
chę. Aby zaspokoić próŜność, wysłał mi trzy tysiące franków. Oznacza-
ło to, Ŝe miał znacznie więcej pieniędzy. Ludzie pełni pychy śnią o ta-
kich chwilach, jednak niezwykle rzadko wprowadzają swe myśli w
czyn. Prawdopodobnie zdobył pieniądze od Dimitriosa. Dimitrios nie
był głupi. Skoro zdecydował się zapłacić za milczenie Vissera, musiał
mieć ku temu bardzo waŜne powody.
- W tamtym okresie nieco się nudziłem. Byłem znudzony i nie-
spokojny. Miałem ksiąŜki, lecz z czasem kaŜdy się nimi męczy. Byłem
Zmęczony filozofią innych ludzi. Postanowiłem odszukać Dimitriosa i
wzorem Vissera zdobyć trochę pieniędzy. Moje postanowienie nie mia-
ło nic wspólnego z chciwością; nie chcę, by odniósł pan takie wraŜenie.
— 223 —
Naprawdę byłem ciekawy losów Dimitriosa. Czułem teŜ, Ŝe Dimitrios
jest mi coś winny za męki i upokorzenia związane z pobytem w aresz-
cie. Rozmyślałem o tym przez dwa dni. Trzeciego dnia podjąłem decy-
zję. Pojechałem do Rzymu.
- Jak zapewne się pan domyśla, napotkałem wiele niewiadomych
i często czułem rozgoryczenie. Dysponowałem inicjałami, które zdoby-
łem od Vissera, jednak nie znałem nazwy hotelu. Wiedziałem jedynie,
Ŝe jest drogi i elegancki. Jednak Rzym to miasto pełne takich hoteli.
Chodziłem od hotelu do hotelu, lecz raczej, z niewiadomych przyczyn,
odmawiano mi dostępu do ksiąg z 1932 roku. Pogodziłem się z tym.
Następnie skontaktowałem się ze znajomym, który pracował w jednym
z ministerstw. Przyjaciel ów uŜył swych wpływów oraz moich pienię-
dzy i zdobył dla mnie przepustkę do włoskiego Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych. W ministerialnych archiwach z 1932 roku odszukałem
interesujące mnie dane. Poznałem imię i nazwisko uŜywane przez Di-
mitriosa w owym okresie i dowiedziałem się jeszcze o czymś, o czym
nie wiedział Visser. Dowiedziałem się, Ŝe nasz bohater uczęszczał na
kurs, który za odpowiednią opłatą umoŜliwiał otrzymanie obywatelstwa
pewnej bardzo liberalnej republiki południowoamerykańskiej. Ja sam
uzyskałem obywatelstwo tej republiki w 1932 roku. Dimitrios i ja byli-
śmy obywatelami tego samego kraju!
- Muszę przyznać, mój drogi Latimerze, Ŝe wróciłem do ParyŜa z
sercem pełnym nadziei. Jednak juŜ wkrótce doznałem bolesnego roz-
czarowania. Konsul owego kraju nie był pomocny. Powiedział mi, Ŝe
nigdy nie słyszał o panu C. K., a nawet gdyby słyszał, to i tak nie udzie-
liłby mi Ŝadnych informacji. Był bardzo nieprzyjemny, a całe zajście
wspominam z obrzydzeniem. Jednak widziałem, Ŝe kłamie, gdy wyparł