Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Jeeli maonkowie nie maj obywatelstwa tego samego pastwa i nie maj miejsca zamieszkania w tym samym pastwie, to wwczas wedug niektrych umw waciwe s sdy obu...5) uchwalanie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego;...tereny, których powietrze zawiera chemikalia b±d¼ py³y metali albo kurz pochodz±cy z ziaren ro¶lin zbo¿owych, a tak¿e wszystkie inne miejsca, w których...Przy przydziaach do pracy nie uwzgldniano ycze pracownikw Polakw poza specjalistami niektrych dziedzin co do rodzaju i miejsca pracy...– Za cztery minuty będziemy na miejscu – powiedział kierowca...Jego wzrok prześlizgnął się po spowitych chmurami szczy­tach i spoczął na miejscu w odległym krańcu doliny, skąd wyleciały kruki...Edukacji Narodowej (1773) i Towarzystwo Ksiąg Elementarnych (1775); otwarcie w 1765 roku teatru publicznego, który stał się miejscem głoszenia...W grupie budującej linię kolejową pracowało 150 osób, a każdego tygodnia ubywało około 50 ludzi i na ich miejsce przychodzili inni...wszystkiego, jest jedn z nauk, ale jest nauk wyjtkow, jej miejsce jest bowiem tam, gdziew ludzkim dowiadczeniu jawi si byt jako przedmiot poznania...- Ordery dla mnie? Od prezydenta? -cieszył się nimi chwilę i odkładał, gdzie ich miejsce: do szuflady pamięci, pełnej dziecięcych wspomnień, żołnierzyków i...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Tam mieliśmy czekać na jego
powrót. Na miejsce spotkania znajdujące się kilkaset metrów dalej pojechał swoim motorowerem.
Czekała już tam na niego Semjase z Quetzalem i Pieją.
Wyczekując w cieniu drzewa na jego powrót prowadziliśmy ożywioną rozmowę. Po około pół
godzinie nasz sześcioletni wówczas syn Atlantis zawołał nagle: „Patrzcie, tam coś leci”. Ku
naszemu zaskoczeniu ujrzeliśmy, jak w odległości około 300 metrów od nas z lasu wzniósł się w
powietrze duży srebrzystoszary obiekt.
Hans Schutzbach miał ze sobą pożyczony od Billy'ego aparat fotograficzny, który wziął ze sobą
na wszelki przypadek. Już od kilku miesięcy molestował Billy'ego, aby pozwolił mu sfotografować
statek kosmiczny Semjase w dziennym świetle.
Hans Schutzbach od początku był zaangażowany w misję Billy'ego – jako fotograf-hobbista był
odpowiedzialny za dokumentację fotograficzną. Stał się mężem zaufania i od czasu do czasu mógł
razem z moim mężem zbliżać się do statku Semjase. Okazało się jednak, że nie może [bez osłony]
znieść jej pola promieniowania. Wielokrotnie opowiadał, że znajdując się wewnątrz niego czuł się
jak w raju, zaś po wyjściu zeń doznawał uczucia, jakby się świat przed nim zawalał. W tych
momentach czuł właśnie, co oznacza prawdziwa miłość i pokój, a ponieważ tego stanu nie można
było utrzymać po wyjściu z pola promieniowania Semjase, popadał w silne uczucie przygnębienia.
Z powodu tak wrażliwego odbioru kontaktów z Semjase mąż mój przestrzegał go przed
zamiarem ujrzenia jej statku w dziennym świetle. Powiedział mu, że kiedy już taka okazja się
nadarzy, to z wrażenia nie będzie w stanie zrobić ani jednego udanego zdjęcia.
I rzeczywiście, kiedy nad lasem ukazał się statek Plejadan, przypuszczenie mojego męża
sprawdziło się. Hans Schutzbach biegał z wrażenia wkoło, nie wiedząc, jak ma się zachować, aż w
końcu wypuścił aparat z rąk. Po chwili uspokoił się nieco i – z ogromnym trudem - podjął próbę
wykonania kilku zdjęć. Ręka mu drżała, nie mógł utrzymać nieruchomo aparatu. Gdy ochłonął,
statek oddalił się już na tyle, że był widoczny jako mały punkcik.
Ta obserwacja statku kosmicznego trwała około 10 minut, tyle bowiem czasu wznosił się on i
powoli oddalał, aż w końcu zniknął na południowym zachodzie. Byłam zafascynowana tym
niezwykłym zdarzeniem i jeszcze dziś często wracam do niego myślami.
1.2. Moja pierwsza obserwacja UFO
(relacja Elisabeth Grubef)
Wiosną 1978 roku przebywałam razem z rodziną przez kilka dni w Centrum w Hinterschmidrüti.
23 kwietnia 1978 roku około godziny 9. sprzątałam właśnie dom i kurnik, gdy nagle z kuchni
wyszedł Billy i wlepił wzrok w niebo. Spojrzałam w tym samym kierunku, co on, starając się
nadążać za jego wzrokiem. W pewnym momencie powiedział do mnie: „Popatrz, tam właśnie leci
Quetzal swoim statkiem” – i powiódł ręką w powietrzu, wskazując trajektorię lotu obiektu i
udzielając mi jednocześnie kilku dodatkowych wskazówek na jego temat.
Przeszył mnie dreszcz emocji, ponieważ rzeczywiście ujrzałam na niebie bardzo wyraźnie
widoczny kolisty obiekt o pozornej średnicy około 70 centymetrów, a więc imponującej wielkości,
zważywszy odległość, w jakiej znajdował się od nas. Poza tym wydawało mi się, że często zmienia
położenie, bowiem raz miał kształt podłużny, a raz dysku.
Przyszło mi do głowy, że ten widok może być niezwykłym przeżyciem dla mojego męża i
postanowiłam go zawołać, ale niestety nic z tego nie wyszło. Później okazało się, że znajdował się
w tym czasie kilkaset metrów od nas.
Kiedy ja wołałam swojego męża, Billy zawołał Bernadettę, która przebywała akurat w łazience.
Na jej pytanie, co się stało, powiedział, aby natychmiast wyszła na zewnątrz, jeśli chce zobaczyć
statek Quetzala, który w międzyczasie znacznie przyspieszył. Billy natychmiast wyjaśnił mi
dlaczego. Przyczyną był widoczny na niebie samolot, który usiłował go przechwycić.
Kiedy nadeszła Bernadetta, statek był już daleko i wyglądał jak mała świetlna plamka. Billy
pokazał go jej i wspólnie obserwowaliśmy go do czasu, aż zniknął nam z pola widzenia. Billy
wyjaśnił nam potem, że w pewnym momencie otrzymał telepatyczny przekaz od Quetzala z
pozdrowieniami i informacją, że właśnie przelatuje nad jego domem i że może obejrzeć jego statek
na niebie, jeśli chce.
Dzięki temu i ja mogłam go zobaczyć. Było to tym cenniejsze, że całe to zdarzenie miało
miejsce w ciągu dnia. Jest to jedna z dwóch obserwacji tego typu, jakich udało się nam dokonać. To
niezwykłe przeżycie pozostanie na zawsze w mojej pamięci.
2. Obserwacje nocne
2.1. Światła na niebie
(relacja Gilgameshy Meier)
W 1975 roku, kiedy miałam osiem lat, przeżyłam coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Pewnego dnia między godziną 20. a 21. matka kazała mi iść spać, poszłam więc do mojego
pokoju, lecz nie mogłam zasnąć. Byłam zbyt podekscytowana i zdenerwowana. W tym czasie moi
rodzice, Kalliope i Eduard Meier, siedzieli za domem. Mieszkaliśmy wtedy w Hinwil przy ulicy
Wihalden pod numerem 10 w pięknym domu, jak mi się wtedy wydawało. Przez chwilę
podsłuchiwałam ich rozmowę i w pewnej chwili usłyszałam, jak tata powiedział do mamy, aby