Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Są to świadectwa papiestwa Joanny. Dla uniknięcia w przyszłości podobnego wydarzenia postanowiono, że odtąd będzie sprawdzana płeć każdego papieża. Wybrańca sadzano na specjalnym krześle – tronie dla sprawdzenia jego męskości. Najstarszy kardynał poświadczał płeć wybrańca. Zwyczaj ten przetrwał do końca XV wieku, a do dziś w Muzeum Watykańskim znajduje się jeden egzemplarz „papieskiego tronu” – „sedia stercoraria”. Jeszcze w XIX wieku panowało powszechne przekonanie, że płeć papieży była sprawdzana, chociaż żaden kardynał nigdy nie chciał potwierdzić tego zwyczaju.
Dziś historycy powszechnie odrzucają prawdziwość legendy o kobiecie papieżu. Przytaczana jej wersja wskazuje, że jest ona przykładem wielu średniowiecznych pieśni i bajek, pozbawionych jakichkolwiek podstaw faktograficznych. Dziwne, że kiedy o innych sprawach z historii Kościoła źródła milczą, w tej aż przepełnione są zbyt szczegółowymi opisami. Zachowały się jednak dowody materialne, których odrzucić nie sposób. Nigdy już nie dowiemy się, jaka była prawda o kobiecie na papieskim tronie.
Snucie kolejnych przypuszczeń będzie jałowe. Poprzestańmy wiec tylko na przypomnieniu tej najbardziej z barwnych i niewiarygodnych opowieści z historii Kościoła.
Czy jednak tylko opowieści?
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt legendy o kobiecie papieżu. Niektóre wyznania zrodzone na gruncie chrześcijańskim, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, z legendy tej brały argumenty do polemiki z naukami Kościoła.
Do dziś przekazują oni w nauczaniu domowym, że tradycja święta Bożego Ciała – wywodzi się z aktu narodzenia dziecka przez papieża kobietę. Otóż, kiedy lud rzymski ujrzał zrodzone z papieża dziecko – wołał, że to boże ciało. Nic bardziej błędnego.
Uroczystości Bożego Ciała, chociaż też w formie zewnętrznej stanowi procesję do czterech ołtarzy, po raz pierwszy odbyła się w 1246 roku w Liege (Leodium), a wiec w czasach, w których legenda powstawała, tj. czterysta lat później niż miały miejsce opisywane wydarzenia.
Boże Ciało, dopiero w 1317 roku ustanowione zostało dla całego Kościoła na Zachodzie, a w Polsce wprowadzone zostało trzy lata później, w 1320 roku.
W głównym zarysie losy papieżycy Joanny przypomnieliśmy za greckim pisarzem Emanuelem Roidsem. Opublikował on w 1866 roku barwną opowieść pt. „Papież Joanna”. Książka Roidsa, od razu przyjęta została przez różne środowiska z oburzeniem. Czytelnicy natomiast uznali ją za pisarski bestseller. W ogromnych nakładach, książka ukazała się w tłumaczeniach w większości krajów europejskich i mimo archaicznego języka, jakim została napisana, jest popularna do dnia dzisiejszego.
4 kwietnia 1866 roku Święty Grecki Synod wydał encyklikę przeciw książce Emanuela Roidisa, żądając zakazu jej sprzedaży i czytania. Wydaje się, że właśnie ta encyklika oraz późniejsza twórczość biskupa kościoła greckiego, Karystii Makariosa – przyczyniły się do wielkiej popularności – marnej raczej skądinąd – powieści. Biskup Makarios – jeden z najbardziej błyskotliwych polemistów wezwany został przez Święty Synod Kościoła Grecji do walki zarówno z autorem powieści o Joannie, jak i z rządem, o wydanie zakazu rozpowszechniania tej książki. Biskup zagroził nawet władzom państwowym, że jeżeli nie podejmą odpowiednich działań, uniemożliwiających sprzedaż książki – to Kościół wypowie posłuszeństwo rządowi.
Skandal wywołany wokół książki odniósł tylko jeden skutek – dotarła ona nawet do tych kręgów społeczeństwa Grecji, które nigdy z literaturą nie miały do czynienia.
Nie pierwszy i nie ostatni raz Kościół, podejmując ostrą polemikę w swojej obronie, przysporzył polemistom wiele argumentów o hipokryzji moralnej i ciemnocie. Autor bronił się, że wszystkie fakty opisane w powieści potwierdził w czasie swoich gruntownych studiów w archiwach niemieckich. Był i pracował tam w istocie.
Mimo, iż najsłynniejsza z powieści Emanuela Roidisa święciła triumfy wydawnicze w Grecji i wkrótce przekroczyła jej granice, jej autor umarł w Atenach w 1904 roku – o ironio – w prawdziwej biedzie.
Rozdział IV
Pornokracja – stulecie papieży przeklętych
250 lat miedzy pontyfikatami Leona III (795-816), a Benedykta IX (1032-1048), to niemal nieprzerwany ciąg najbardziej haniebnych, najdziwniejszych przypadków w dziejach Kościoła. Opisy rozpusty i morderstw u stóp papieskiego tronu tamtego czasu, znacznie bardziej napawają grozą niż te z okresu papieży Borgiów i papieży doby Renesansu z przełomu XV i XVI wieku.
Przy innej okazji, rozpatrując wszystkie aspekty swojego sporu z papieżem Piusem VII, cesarz Napoleon Bonaparte, zastanawiał się nad przyczynami upadku autorytetu moralnego papieży. Niektórzy biografowie Napoleona, niepodzielający poglądu o anty klerykalizmie i anty papiestwie cesarza, twierdzili, że w konflikcie z Piusem VII Bonaparte wierny był podstawowej zasadzie demokracji – niezależności „miecza i ducha” – państwa i Kościoła. Podkreślał nawet, ze duch jest czymś ważniejszym. Kiedy w maju 1809 roku, ponownie zajął Rzym i Państwo Kościelne oraz pozbawił papieża władzy doczesnej, uważał, że nie podważył w niczym władzy duchowej papieża. Gotów był nawet pozostawić Piusa VII w Rzymie, pod warunkiem, że nie będzie tak jednoznacznie trzymał się idei sprawowania władzy świeckiej.
Napoleon wierzył, że „duchowy autorytet każdego kapłana, niezależnie od tego, czy jest nim papież, czy wiejski proboszcz, jest odwrotnie proporcjonalny do posiadanych przez niego doczesnych dóbr”. Chociaż przekonanie to, nie mogło być podzielone przez dostojników Kościoła, w pełni znalazło uzasadnienie w wydarzeniach poprzedzających i następujących po epoce Napoleona. „Nigdy papieże nie cieszyli się takim moralnym autorytetem jak po roku 1870, kiedy rząd włoski pozbawił następcę Chrystusa jego ziemskiego królestwa”.