Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Nie! Nie chcÄ™!PrzetoczyÅ‚ siÄ™ w nim krzyk zrodzony z czarnej gÅ‚Ä™bi ciszy, w której pogrążona byÅ‚a tak znaczna część umysÅ‚u Gaynesa - krzyk rozdarÅ‚...— I ja, proszÄ™ pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiÄ…c szczerze, byliÅ›my oboje bardzo przywiÄ…zani do sir Karola, a jego Å›mierć byÅ‚a dla nas...Gdyby wciąż byÅ‚a wolna, mogÅ‚aby chcieć poÅ›lubić go z obowiÄ…z­ku, bÄ…dź co bÄ…dź miaÅ‚a ojca puÅ‚kownika...PanowaÅ‚ gÅ‚uchy spokój, jakby ziemia byÅ‚a jednym wielkim grobem! staÅ‚em tam pewien czas, myÅ›lÄ…c głównie o żyjÄ…cych, którzy - zagrzebani gdzieÅ› po...stawa³y obok czeskich przeciw cesarzowi, wtedygodnoœæ cesarska piastowan¹ by³a w³aœnie przezkrólów czeskich...opiekuna, w gÅ‚Ä™bi duszy byÅ‚a jednak rada, że może ofiarować czÅ‚owiekowi, który tak wysoko jÄ… oceniÅ‚, fortunÄ™ co najmniej równÄ… majÄ…tkowi, jaki...MusiaÅ‚ jednak wspiąć siÄ™ na górÄ™, a już miaÅ‚ duże opóźnienie w stosunku do planu, jedynym zaÅ› pocieszeniem, jakie sÅ‚yszaÅ‚ zewszÄ…d, byÅ‚a wola Allaha...On nas tu wszystkich przyj¹³ i wyjdzie ostatni,Wie o wszystkich, kto przyby³, sk¹d przyby³ i kiedy...– A obrona?– Obrona to nie cel, to tylko przejÅ›ciowa forma dziaÅ‚aÅ„, wymuszona przez przeciwnika...niÅœ po tiklopidynie Tiklopidyna – u pacjentów hemodializowanych z powikÅ‚aniami DIPIRYDAMOL – nasila dziaÅ‚anie hamujÄ…ce agregacjÄ™ adenozyny...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Młode i pełne energii samce znalazły po prostu sposób na rozładowanie jej nadmiaru. Ayla uśmiechnęła się i pokręciła głową, żałując, że Jondalar nie może podziwiać wraz z nią tych szaleństw, po czym powróciła do czesania klaczy.
Kiedy skończyła, Zawodnik pasł się spokojnie, Wilk zaś zniknął gdzieś bez śladu. Pewnie coś zwęszył, pomyślała, po czym gwizdnęła na ogiera w taki sposób, w jaki zwykle przywoływał go Jondalar. Koń uniósł łeb i ruszył w jej stronę. Był tużtuż, gdy rozległ się kolejny, uderzająco podobny świst. Oboje rozejrzeli się, szukając źródła dźwięku. Ayla była przekonana, że to Jondalar wrócił z jakiegoś powodu, jednak zobaczyła tylko małego chłopca, który szedł w jej stronę.
Nie znała go i zastanawiała się, czego chciał. Była też ciekawa, dlaczego zagwizdał akurat w taki sposób. Kiedy się zbliżył, oceniła, że ma około dziewięciu, dziesięciu lat. Zauważyła, że jedno z ramion chłopca jest wygięte pod osobliwym kątem i nieco mniejsze od drugiego. Zwisało dziwnie, jakby malec nie miał w nim pełnej władzy. Chłopiec przypominał Ayli Creba, któremu w dzieciństwie amputowano rękę na wysokości łokcia. Myśl ta nastawiła ją przyjaźnie do kalekiego przybysza.
- To ty gwizdałeś?
- Tak.
- Po co?
- Nigdy przedtem nie słyszałem takiego sygnału. Chciałem się przekonać, czy zdołam go powtórzyć.
- Udało ci się - stwierdziła uzdrowicielka. - Szukasz tu kogoś?
- Nie - odparł krótko.
- Więc co tu robisz?
- Rozglądam się. Ktoś mi powiedział, że są tu konie, ale nie wiedziałem, że jest także obóz. Wszyscy inni zatrzymali się nad Środkowym Strumieniem.
- Jesteśmy tu od niedawna. A ty? Długo tutaj obozujesz?
- Urodziłem się tu,
- Ach, więc jesteś z Dziewiętnastej Jaskini?
- Tak. Dlaczego mówisz tak dziwnie?
- Nie jestem tutejsza. Urodziłam się daleko stąd. Kiedyś byłam Aylą z Obozu Lwa Mamutoi, a teraz jestem Aylą z Dziewiątej Jaskini Zelandonii - odpowiedziała, zbliżając się o krok i wyciągając ręce do chłopca w geście oficjalnego powitania.
Chłopiec zawstydził się nieco, gdyż nie mógł w pełni wyprostować częściowo sparaliżowanego ramienia. Aylą sięgnęła więc trochę dalej, by uchwycić zdeformowaną kończynę. Potrząsnęła rękami chłopca tak, jakby obie były zupełnie normalne, a jednocześnie zauważyła, że dłoń kalekiego ramienia także była mniejsza, mały palec zaś przyrośnięty do sąsiedniego. Nie puszczając rąk malca, uśmiechnęła się przyjaźnie.
Chłopiec dopiero teraz przypomniał sobie, co należy powiedzieć.
- Jestem Lanidar z Dziewiętnastej Jaskini Zelandonii. Dziewiętnasta Jaskinia wita cię na Letnim Spotkaniu, Aylo z Dziewiątej Jaskini Zelandonii - dodał, nim puścił jej dłonie v
- Świetnie gwiżdżesz. Udało ci się wiernie powtórzyć mój znak. Lubisz gwizdać? - spytała.
- Chyba tak.
- A czy mogę cię prosić, żebyś nie używał więcej tego sygnału?
- Dlaczego?
- Gwiżdżę w ten sposób tylko wtedy, gdy chcę przywołać ogiera. Jeżeli ty także będziesz to robił, obawiam się, że uzna to za wezwanie i będzie zdezorientowany - wyjaśniła znachorka. - Jeżeli lubisz gwizdać, mogę nauczyć cię innych dźwięków.
- Na przykład jakich?
Aylą rozejrzała się i dostrzegła sikorę siedzącą na gałęzi pobliskiego drzewa. Posłuchała przez moment jej głosu, po czym wiernie powtórzyła ptasie zawołanie. Chłopiec spojrzał na nią z nabożnym lękiem, sikora zaś umilkła na chwilę, po czym znowu zaśpiewała. Aylą odpowiedziała takim samym gwizdem. Ptak w czarnej "czapce" odezwał się ponownie, tym razem rozglądając się uważnie dokoła.
- Jak to zrobiłaś? - spytał chłopiec.
- Pokażę ci, jeśli chcesz. Na pewno się nauczysz, masz do tego talent - odrzekła uzdrowicielka.
- Głosy innych ptaków też potrafisz naśladować? - zainteresował się Lanidar.
- Tak.
- A których?
- Wszystkich.
- Skowronka też?
Aylą przymknęła na moment oczy, po czym wydała z siebie serię pięknych, radosnych treli, jakie zwykle towarzyszą wysokim lotom skowronków.
I naprawdę możesz mnie tego nauczyć? - upewnił się chłopiec, spoglądając na nią szeroko otwartymi oczami.
- Jeśli tylko chcesz - potwierdziła znachorka.
- A ty? W jaki sposób się nauczyłaś?
- Dużo ćwiczyłam. Jeśli jest się cierpliwym, można zwabić ptaka, gwiżdżąc jego pieśń.
Pamiętała doskonale samotne dni w dolinie, gdy uczyła się gwizdać, imitując głosy ptaków. Kiedy zaczęła dokarmiać zaciekawione zwierzęta, kilka z nich nie wahało się przylatywać na wezwanie za każdym razem i pożywiać się z jej ręki.
Umiesz zagwizdać coś jeszcze? - spytał Lanidar, zafascynowany dziwnie mówiącą i świetnie naśladującą głosy kobietą.
Aylą zamyśliła się na chwilę, a potem - być może pod wpływem wspomnień o Crebie - zaczęła świstać dziwaczną melodię, imitując dźwięk fletu. Chłopiec słyszał ten instrument wielokrotnie, lecz nigdy dotąd nie grano przy nim tak niesamowitej, zupełnie nie znanej mu muzyki. Była to bowiem wierna kopia dźwięków, które jeden z mogurów wygrywał na flecie podczas Zgromadzenia, na które Ayla przybyła przed laty z klanem Bruna. Lanidar z uwagą wysłuchał melodii do końca.
- Nigdy nie słyszałem czegoś podobnego - powiedział.
- Podobało ci się? - spytała znachorka.
- Tak, chociaż... brzmiało przerażająco. Jakby z bardzo daleka.