Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Green i Bradley zrywają z tym obrazem w jego
utylitarystycznej i kontraktualnej postaci. Obaj uznają, że
jednostka
odkrywa swe cele i pragnienia w ramach regulowanych przez
określone
zasady stosunków z innymi ludźmi. Odkrywa i identyiikuje siebie
poprzez sieć stosunków międzyludzkich, w których ramach jej cele są
częściowo skonkretyzowane. Jednostka zatem musi podejmować decy-
zje; może oceniać własne pragnienia na różne sposoby. Ale jej natura,
w tym też jej pragnienia, nie mają charakteru przedspołecznego.
Rf:FOHMA'I'ORzY, UTYI.I'rARYŚC'I, IUEAI.I$C'1
Gdybyśmy chcieli posunąć ten argument dalej, należałoby w da-
leko bardziej poważny i szczegółowy sposób zadać pytanie o stosunek
moralności do struktury społecznej. Green i Bradley jednak umiejs-
cawiają jednostkę nie tylko w kontekście społecznym, ale i metati-
zycznym. Czy też raczej wydają się prowadzić analizę społeczną
w wysoce metafizycznym stylu. Aby wyjaśnić, co to znaczy, należy
prześledzić kluczowe wątki w refleksji tych myślicieli. Na przykład,
Bradley stawia pytanie, dlaczego powinienem być moralny. Jest to
pytanie, którego użył jako tytułu dla jednego ze swych Studiów
etycznych*, aby odpowiadając na nie stwierdzić, że jest ono źle
postawione, sugeruje bowiem, że poza moralnością istnieje jakiś cel,
do którego cnota moralna mogłaby być środkiem. Ale w ramuch
własnej świadomości moralnej możemy stwierdzić, że moralność ma
pewien cel - nie znajdujący się poza moralnością, ale konstytuowany
przez nią samą w jej najwyższym osiągnięciu, tj. w realizacji jaźni
ludzkiej jako całości. Realizuję samego siebie w całej pełni poprzez
czyny, które wyrażają dążenia mojej jaźni do czegoś lepszego i wyż-
szego niż to, czym ona już jest, zatem zasady, zgodnie z którymi
chcę
postępować, stają się zasadami wyraźonymi w moim faktycznym
zachowaniu. W każdej sytuacji wyboru dokonuję realizacji mojej
jaźni
o tyle, o ile - po pierwsze -jestem świadom samego siebie,
niezależnie od
możliwych alternatywnych wyborów i wobec nich, oraz, po drugie,
poprzez samoświadomy wybór jednej z danych możliwości i poprzez
utożsamienie się z nią, przez co nadaję całej jaźni istnienie w
konkretnej
formie. Bradley nazywa to "konkretnym powszechnikiem", sądem
o powszechnym znaczeniu, skonkretyzowanym w zrealizowanej
działal-
ności konkretnej jednostki.
Jaźń rozwija się do momentu, w którym realizuje siebie całkowicie
poprzez identyfikację siebie samej jako części nieskończonej całości,
przekraczając tym sposobem własne skończone granice. "Trudność
polega na tym, w jaki sposób będąc ograniczonym, a tym samym nie
będąc całością, rozszerzyć się tak, aby stać się całością? Odpowiedź
brzmi: stać się częścią w całości. Tutaj twoja osobista jaźń, twoja
skończoność jako taka, przestaje istnieć, staje się funkcją organizmu
.
* H'thioat Studu^.s, wyd. II, Oxford 1927.
306 ţ ţ 307
ROZUGIAł. 17
Musisz się stać nie po prostu częścią, ale częścią całości; musisz sa
m to
wiedzieć i tego pragnąć".
Czym jest ta całość, w której indywidualna jaźń musi się realizo-
wać`? W jednym z dalszych rozdziałów Studiów etycznych, "Moje
miejsce
i wynikające zeń obowiązki"*, otrzymujemy może nie tyle spójną
odpowiedź, ile część odpowiedzi na to pytanie. We wcześniejszych
esejach Bradley atakuje pogląd, że celem, jaki świadomość moralna
stawia przed nami, może być albo przyjemność, albo obowiązek dla
niego samego. Powody jego zerwania z Benthamowskim utylitaryzmem
i kantyzmem są częściowo odmienne, a po części takie same. Argumen-
tuje na przykład, że przyjemność towarzyszy pożądanemu celowi, ale
nie może być sama celem; twierdzi, że według teorii Kantowskiej
obowiązek przedstawia się jako cel dla jaźni, która składa się z
pragnień
i skłonności tego rodzaju, że obowiązek nie może stanowić d1a niej
żadnej wartości, nie może być dla niej celem. W obu przypadkach
Bradley głosi, że proponowany cel jest zbyt ogólny i że abstrakcyjne
formuły Kanta i Benthama wprowadzają różnorodne cele, do których
dążą ludzie w różnych warunkach i w różnych czasach, jednakowo je
definiując; w ten sposób obaj myśliciele przedstawiają formułę, która
w rezultacie jest pozbawiona treści. Le względu na to, ie formuła
ta
obejmuje wszystko, do czego każdy może dążyć, nie wskazuje niczego,
do czego musi on dążyć, jeżeli chce pozostawać w zgodzie ze swą
świadomością moralną.
Cel, jaki Bradley stawia przed człowiekiem, to cel odnalezienia
swego miejsca w społeczeństwie i wypełnienia związanych z nim
obowiązków. Obowiązki te są szczegółowe i konkretne. Bradley ze-
zwala, abym mógł do pewnego stopnia wybierać, jakie miejsce mogę
zająć, ale gdy już raz obieram jakąś pozycję, obowiązki, które są z n
ią
związane, nie są już kwestią mojego wyboru. Fakt ten jest sprawą dość
istotną, bowiem tylko o tyle, o ile cel jest celem obiektywnym,
nie zaś
obranym przeze mnie, mogę mieć nadzieję na realizację mej
indywidual-
ności poprzez osiągnięcie tego celu. Nie jest całkiem jasne, co
Bradley
ma tu na myśli, ale stwierdza pewną ważką rzecz, tę mianowicie, że
* My .Slation unţl lts Dutie.s.
RI:fORMA7T)RzY. UTYł,ITARYSCI, IDBALIS('1
wszelkie kryteria, według których mam osądzać mój własny postęp
moralny, muszą być kryteriami, których autorytet zasadza się na
czymś
innym niż moje wybory. Gdyby bowiem jedynym autorytetem był mój