Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Nigdy! Nawet gdybym musiała zostać chrześcijanką, żeby temu zapobiec! – krzyknęła Igriana...Nie znosił symulowania ataku kryszain, straszliwego bólu gło­wy połączonego z uczuciem dezorientacji, nie mającego odpowied­nika w jakiejkolwiek...POKUTA22 Z modlitwą jednak łączyć się winna pokuta, to znaczy: duch pokuty i ćwiczenie się w chrześcijańskiej pokucie...Inne kongregacje, stowarzyszenia i bractwa, ustanowione ku czci Pana naszego i Jego Najświętszej Matki, które tyle dobrego czynią w chrześcijaństwie, nie...Nagle rozległy się głośne i podniecone okrzyki: - Oto on! Neron siedział wyprostowany w fotelu z kości słoniowej, a więc jego głowa już nie wspierała...  ROZDZIAŁ XVIII Choć wciąż znajdowali się na rozległych mokradłach, Garion miał wrażenie, że istnieje pewna subtelna różnica...Teoria i terapia poznawcza obsesji i kompulsji129mniej pozytywne wyniki (Enright, 1991), jednak z wikszoci tych wczesnych studiw wynika, e poczenie...Czy duchy, które walczyły ze sobą za życia, uważają się jeszcze po śmierci za nieprzyjaciół i czy są jeszcze przeciwko sobie nawzajem za­wzięte, jak za...16 Powyższe odsetki odnoszą się, rzecz jasna, do kontyngentu rekrutów chrześcijan...Strathmore przerwał, bo nagle rozległo się gwałtowne dudnienie w drzwi do Węzła nr 3...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Kiedy pięść Pitta trafiła w cel, Rondheim poczuł, że wybite zęby kaleczą mu wargi. Usiłując złapać równowagę, przez dwie, może trzy sekundy stał nieruchomo, tak jak postać zatrzymana na stopklatce, a potem niewiarygodnie wolno, niczym ścięte drzewo, które nieuchronnie spadnie na ziemię, padł na pokład, nie wydając żadnego dźwięku.
Pitt ciężko dyszał i wciąż mocno zaciskał zęby. Prawa ręka bezwładnie zwisała wzdłuż ciała. Patrzył na światełka migające w lufach dział miniaturowej fortecy. W tym samym momencie zauważył, że do sali wpłynęła następna łódź. Zmrużył oczy, by lepiej widzieć, lecz nic nie zobaczył, gdyż pod powieki dostały się kłujące kropelki potu. Miał jeszcze coś do zrobienia. Myśl o tym napawała go wstrętem, odegnał ją jednak przekonany o konieczności doprowadzeniu do końca swego zamierzenia.
Stanął w rozkroku nad nieprzytomnym mężczyzną, nachylił się, po czym oparł rękę Rondheima o podstawę burty. Nadepnął na ramię i aż drgnął, słysząc trzask złamanej nieco poniżej łokcia kości. Rondheim poruszył się nieco i jęknął.
- To za Jerome'a Lilliego - powiedział Pitt cierpkim tonem. Podobnie potraktował drugie ramię Rondheima, zauważając z ponurą satysfakcją, że oczy jego ofiary są otwarte, a źrenice powiększone przez szok i ból.
- To z pozdrowieniami od Tidi Royal.
Pitt działał jak automat, przekręcając Rondheima o sto osiemdziesiąt stopni i opierając jego nogi o burtę tak samo, jak uprzednio ramiona. Ta część mózgu, która odpowiadała za myśli i emocje Pitta, była martwa. Umysł majora potrafił już tylko komunikować się z centralnym układem nerwowym, by sterować ruchami rąk i nóg. Ciało miał jednak sprawne i mimo wielu skaleczeń, ran i złamań czuł, że jego mechanizmy pracują cicho i niezawodnie niczym silnik rolls-royce'a. Śmiertelne wyczerpanie i ból przestały dla Pitta istnieć do momentu, w którym umysł znów zacznie normalnie funkcjonować. Postępując mechanicznie, wskoczył na nogę Rondheima.
- A to za Sama Kelly'ego.
Rondheim wydał okrzyk, który zamarł mu w gardle. Szaroniebieskie szklane oczy szukały w górze wzroku Pitta.
- Zabij mnie - wyszeptał. - Dlaczego mnie nie zabijesz?
- Nawet gdybyś żył tysiąc lat - rzekł posępnym tonem Pitt to i tak byś nie odpokutował całego bólu i wszystkich cierpień, jakich byłeś sprawcą. Chcę, żebyś wiedział, co to znaczy ból połamanych i przemieszczających się kości, żebyś leżał i bezradnie przyglądał się swojej masakrze. Powinienem złamać ci kręgosłup, tak jak ty Lilliemu, a potem przypatrywać się, jak gnijesz przez resztę życia w wózku inwalidzkim. Ale niestety są to tylko pobożne życzenia, Oscarze. Twój proces może trwać kilka tygodni, a nawet miesięcy; nie ma na świecie takiego sądu, który skazałby na śmierć trupa. Nie, nie oddam ci przysługi, pozbawiając cię życia. A to za Williego Hunnewella.
Na twarzy Pitta nie pojawił się najlżejszy uśmiech, ciemnozielone oczy nie błysnęły, uprzedzając o tym, co miało nastąpić. Major skoczył po raz czwarty i ostatni, a przez pokład statku przetoczył się rozdzierający, wywołany straszliwym bólem krzyk, którego echo długo rozbrzmiewało w całym pomieszczeniu, by wreszcie zamilknąć.
Pitt z poczuciem pustki, wręcz ze smutkiem, usiadł na pokrywie luku i patrzył na połamanego Rondheima. To nie był miły widok. Jego furia znalazła w końcu ujście i gdy czekał, aż ustanie łomot serca, a oddech wróci do normy, czuł się tak, jakby odebrano mu całe jestestwo.
Major wciąż siedział nieruchomo, gdy na pokładzie zjawili się Kippmann i Lazard, prowadząc za sobą małą armię ludzi ochrony. Obaj mężczyźni milczeli. Nie . mieli zresztą nic do powiedzenia, przynajmniej przez całą minutę, zanim w pełni nie uzmysłowili sobie tego, co zrobił Pitt.
Kippmann wreszcie przerwał ciszę.
- Trochę go pan zdefektował, prawda?
- To jest Oscar Rondheim - rzekł smętnie Pitt. - Rondheim? Jest pan pewien?
- Mam dobrą pamięć do twarzy - odparł major. - Zwłaszcza wtedy, gdy jedna z nich należy do człowieka, który mnie skopał jak psa. Lazard spojrzał na Pitta. Jego usta wykrzywił przekorny uśmiech. - A ja w swojej naiwności uważałem, że nie nadaje się pan do walki wręcz.
- Żałuję, że nie zdążyłem dotrzeć do Rondheima, zanim nie zaczął strzelać. Trafił kogoś? - zapytał Pitt.
- Castile lekko dostał w ramię - odrzekł Lazard. - Gdy załatwiliśmy tych dwóch palantów z tylnej ławki, odwróciłem się i zobaczyłem pana w roli Karmazynowego Pirata. Zorientowałem się, że to jeszcze nie koniec zabawy, więc skoczyłem na dziób i zmusiłem rodziców wraz z dziatkami do położenia się na dnie.
- To samo zrobiłem z naszymi dostojnymi gośćmi z Ameryki Środkowej. - Kippmann, uśmiechając się, rozcierał guza na czole. Wzięli mnie za wariata i przez dobrą chwilę dali mi się we znaki.
- Co teraz będzie z Kellym i Hermit Limited? - zapytał Pitt. - Pan Kelly wraz ze swoimi bogatymi partnerami z zagranicy zostanie, rzecz jasna, aresztowany, ale szanse na postawienie przed sądem ludzi z ich pozycją prawie nie istnieją. Mam nadzieję, że zainteresowane rządy uderzą ich tam, gdzie najbardziej boli, czyli po kieszeni. Grzywny, jakie prawdopodobnie będą musieli zapłacić, powinny pokryć koszt nowego lotniskowca.
- To o wiele za niska kara za te wszystkie cierpienia, jakie spowodowali.
- Niemniej jednak jest to kara - wymamrotał Kippmann. - Tak... niby tak. Dzięki Bogu, że zostali powstrzymani. Kippmann przytaknął.
- To panu musimy dziękować, majorze Pitt, za rozbicie w puch Hermit Limited.
Nagle Lazard uśmiechnął się szeroko.
- W związku z tym pierwszy chcę wyrazić swoją wdzięczność za pański heroiczny wyczyn. Gdyby pan nie wziął inicjatywy w swoje ręce, nie byłoby tu teraz ani Kippmanna, ani mnie. - Położył dłoń na ramieniu Pitta. - Bardzo mnie coś intryguje. Niech mi to pan wyjaśni. - Co mianowicie?
- Skąd pan wiedział, że ci piraci na moście to żywi ludzie?