Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Słuchałem jednym uchem. Pięknie dla kapeli. Ale działały także inne siły, które nie wróżyły niczego dobrego mej przyszłości. Wypadki w czasie transportu nie zdarzają się przypadkiem. W machinie biurokratycznej ktoś mną manipulował - nie lubił mnie. Może nigdy mnie nie lubił i od początku zamierzał nie dopuścić do mnie odtrutki. Z pewnością mieliby ze mną mniej kłopotów, gdybym bezpiecznie wykorkował. I zostało raptem dziewięć dni na załatwienie sprawy.
Kiedy powyższe myśli przenikały mój zmęczony mózg, odruchowo musnąłem klawisze komputera. Zajaśniały cyferki. Zaiste, spałem dłużej, niż mi się zdawało.
Osiem dni do opuszczenia kurtyny.
ROZDZIAŁ 20Obrzuciłem wzrokiem spokojną żeńską krzątaninę i nagle ogarnęło mnie wielkie, ogromne zmęczenie. Bolał mnie bok i czułem, że mam złamanych kilka żeber. Sączyłem wino, ale nie pomagało. Żeby powrócić do czegoś przypominającego życie, musiałbym łyknąć ze dwie pigułki od-palacza. W torbie...
- Moja torba! - wychrypiałem z krzykiem. - Mój sprzęt, wszystko! Ci łajdacy mają nasz cały majdan!
- Niezupełnie - stwierdziła Mata łagodzącym tonem. -Zaraz jak wyszedłeś, posłaliśmy tragarza Veldiego do krainy snów i obie torby są teraz tutaj. Rzeczy twojego kompana, Stinga, nie było w waszym lokalu, sądzimy zatem, iż są w posiadaniu Żelaznego Johna albo jego kumpli.
- To źle. - Chapnąłem zębami w paznokieć. - Są w nich rzeczy, których nie powinni widzieć...
- Można się wtrącić? - przemówił głos kapitana z mojej radioszczęki. - Zwlekałem z powiedzeniem ci tego, aż się wszystko uspokoi. Torba Stinga jest bezpieczna.
- Leży u pana?
- Raczej - została zabezpieczona. Wasze torby mają ukryte zasobniki z rotgrotem. Po odebraniu zakodowanego sygnału radiowego środek ten w jednej chwili rozkłada zawartość na pojedyncze molekuły.
- Dobrze wiedzieć. Niejedna tajemnica wychodzi ostatnio na jaw, co?
Szczęka nie przyniosła odpowiedzi. Uniosłem kieliszek po dolewkę wina.
- Proste odpowiedzi na proste pytania, jeśli łaska. -Wściekłość zelżała we mnie od zmęczenia, stępiła się z lęku przed nadciągającą śmiercią. Mata reagowała na to kiwaniem głowy. - No, dobra. Na historyczną nutę - dlaczego chłopaki tam, a dziewczyny tutaj?
- Wspólnota z rozsądku - odparła Mata. - Przed wielu laty nasze pramatki zostały siłą odesłane na tę planetę. Mimowolne przesiedlenie wpłynęło na nie trzeźwiąco. Wszelka przesada w gorliwości, którą wykazywały kiedyś w innych światach, nie powtórzyła się tutaj. Górę wzięły spokój, precyzyjne rozumowanie i chłodna logika. Stałyśmy się takie, jakimi widzisz nas teraz.
- Kobiety - powiedziałem. - Społeczeństwo kobiet.
- Masz rację. Przez bardzo długi okres tutejsze życie stanowiło nieustanną walkę, przynajmniej tak to zapisano.. Fundamentaloidzi próbowali nas nawrócić, a najbliżsi sąsiedzi usiłowali wytępić. Nazywali nas gorszą płcią, zagrożeniem dla ich bytu. Kiedy przybyłyśmy na tę planetę po raz pierwszy, okazało się, że ci superszaleńcy byli już tu dobrze urządzeni. Nasza grupa musiała zdobyć się na wielki wysiłek po to tylko, aby się ich wystrzegać. Matki założycielki uznały, że to strata czasu i energii, szukały więc metod
zaprowadzenia spokoju. Ostatecznie przekonały rządzącą męską klikę, że mogłaby nieźle prosperować zużywając energię w bardziej pozytywny sposób. Odwołały się do wrodzonego egoizmu i poć dały panom sąsiedniego społeczeństwa sposoby utrzymania się na szczycie, zapewniając sobie jednocześnie absolutną władzę nad resztą mężczyzn.
- To straszne - stwierdziła Madonetka. - Pozamieniać wszystkich mężczyzn w niewolników.
- Tylko nie w niewolników! Raczej w chętnych współpracowników. Pokazaliśmy będącym u władzy, a zwłaszcza osobnikowi zwanemu obecnie Żelaznym Johnem, w jaki sposób można rządzić dużo łatwiej, posługując się bardziej rozumem aniżeli siłą mięśni. Dzięki naszej inteligencji i znajomości nauk oraz dzięki ich muskułom zrodziły się dwie oddzielne społeczności. Początkowo między dwiema grupami panowała głęboka nienawiść i rozbieżność. Zanikły one dopiero po decyzji, aby tylko męscy przywódcy wiedzieli o naszym istnieniu. Pasowało to im doskonale.
- To wtedy zbudowano oba miasta - i mur?
- Owszem. Planeta obfituje w czerwoną glinkę i paliwo kopalne, toteż mężczyźni prędko oszaleli na punkcie wyrobu cegieł. Najpierw musiałyśmy im rzecz jasna pokazać, jak budować piece. Odbywały się konkursy, kto odleje, wypali albo przeniesie najwięcej cegieł. Mistrz był nazywany ceglarzem miesiąca i cieszył się wielką sławą. Trwało to, dopóki góry cegieł nie poczęły zasłaniać drzew. Szybko przepatrzyłyśmy swoje bazy danych odnośnie wznoszenia murów i zaprzęgłyśmy mężczyzn do roboty.
Delikatnie wysączyła trochę wina i zatoczyła ręką dookoła.
- Oto wyniki - i na dodatek dosyć atrakcyjne. Kiedy nasze uczone fizyczki selekcjonowały tym sposobem mężczyzn, specjalistki od kultury przeglądały teorie supermeńskie, które doprowadziły ich do takiego stanu. Mit Żelaznego Hansa był tylko częścią panteonu. Myśmy to uprościły i zmieniły. Następnie przy użyciu biologii genetycznej zmodyfikowałyśmy fizyczną strukturę ich przywódcy, dzięki czemu jest taki, jakim widzicie go obecnie. Początkowo był nam zobowiązany, choć uczucie wdzięczności od dawna w nim wygasło.
- Od jak dawna?
- Od stuleci. Do terapii należała długowieczność komórkowa.
Zaczynało mi świtać.
- Daję głowę, że pamiętasz to z pierwszej ręki - skoro ty i pozostałe przywódczynie poddałyście się identycznej terapii?
Skinęła z zadowoleniem głową.
- Bardzo roztropnie, James. Tak, poddały się jej autorytety po obu stronach muru. Chodziło o ciągłość przywództwa...
- I potrzebę wzajemnego zachowania w tajemnicy swego istnienia, która utrzymuje zwierzchność przy władzy? Mata potrząsnęła głową z wyrazem zdziwienia.