Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Jan znany był przecież z tego, że nigdy nie miał wrogów, ty zaś mówiszo nim w ten sposób, jak gdyby ci, których nazywasz Mistrzami, czyhali na jego
życie.Żeglarz nie spuszczał go z oczu. - Nie, ty na pewno nie jesteś Mistrzem
- stwierdził w końcu. - Poza tym przybywasz z daleka.
- Racja - kiwnął głową Sam. - Lecz skąd o tym wiesz?
- Po pierwsze - zaczął kapitan - jesteś stary. Mistrz, choć mógłbyprzybrać ciało starca, nigdy tego nie uczyni, bowiem jego strach przedprawdziwą śmiercią jest zbyt wielki. Już raczej woli włóczyć się w cielepsa. Skoro żaden Mistrz nie przybierze ciała starego człowieka, nie jestwięc rzeczą możliwą, by pozostawał w nim na tyle długo, że bransoletyi pierścienie pozostawiłyby na jego rękach i palcach trwałe ślady. Pozatym przedmioty zbytku nigdy nie skaziły ciała żadnego z nich. Dlatego
- podsumował swój wywód - myślę, że choć z pewnością jesteś kimś waż-nym, nie jesteś jednak Mistrzem. Skoro zaś znasz Olvagga już od tak dawna,jak mówisz, pochodzisz zapewne z Pierwszych, podobnie jak on. Z pytań, którezadajesz, wnioskuję, że przybywasz z daleka. Gdybyś pochodził z Maharatha,słyszałbyś o Mistrzach, a wiedząc o nich, nie pytałbyś, dlaczego Olvagga już
nie żegluje.
- Jak na kapitana statku, który dopiero co zawinął do portu, twa wiedzao tym, co się tu dzieje, jest zaiste olbrzymia.
- Przyznaję, przybywam z daleką - rzekła marynarz uśmiechając się podwąsem. - Lecz nie zapominaj, że podczas rocznego bez mała rejsu za-rzucałem kotwicę w wielu portach i słyszałem, co się dzieje na świecie,Najświeższe nowiny, plotki, opowieści ze wszystkich stron... tego nigdy nie brakżeglarzowi, który zawija do dwakroć dwunastu portów. Słyszałem o intrygachw Pałacu i o wydarzeniach w Świątyni. Słyszałem najtajniejsze sekretyopowiadane szeptem złotym dziewczętom pod łukiem Karny, wzniesionymz trzciny cukrowej. Słyszałem o bitwie pod Khshartija i o interesach, którezawierają możni kupcy, sprzedawcy zboża i wonności, kamieni szlachetnychi jedwabiu. Piłem przy jednym stole z bardami i astrologami, aktorami1 służącymi, woźnicami i krawcami. Niekiedy zdarzało mi się, że zawijałem doportu korsarzy, a wtedy mogłem poznać los tych, którzy utrzymują się z okupów.Niech więc nie wydaje ci się dziwne, że ten, kto spędza cały rok na morzu, wiewięcej o Maharatha niż ty, który mieszkasz być może zaledwie kilka dni drogistąd. Zdarzało mi się nawet słyszeć o tym, co porabiają bogowie.
45
- Mógłbyś zatem opowiedzieć mi o Mistrzach i wyjaśnić, dlaczego policzo-no ich między wrogów? - spytał Sam.
- Owszem - kiwnął głową kapitan. - Mogę ci co nieco opowiedzieć, bo niepowinieneś odejść stąd nie ostrzeżony. Mistrzami Karmy zostali teraz hand-larze ciał. Ich prawdziwe imiona trzymane są w tajemnicy, jak to bywałoz imionami bogów, tak że sprawiają wrażenie czegoś ponadosobowego, samizaś głoszą, że reprezentują na tym świecie Wielkie Naczynie Prawa. Nie są jużhandlarzami ciał, gdyż weszli w przymierze z ludźmi Świątyni. Ci z kolei zajęlimiejsca swych kuzynów, Pierwszych, a oni znowu zostali uznani za bogówtakich samych, jak ci dawni, z nieba. Jeśli naprawdę wywodzisz się z Pierw-szych, nie masz wyboru: albo zostaniesz na siłę ubóstwiony, albo będzieszmusiał odejść, gdy tylko staniesz twarzą w twarz z nowymi Mistrzami Karmy.
- Jak to się stanie? - spytał Sam.
- O szegóły pytaj gdzie indziej - uśmiechnął się smutno kapitan. - Niemam pojęcia, jak to się dzieje. Pytaj o Jannavega, tego, który szyje żagle.Mieszka na ulicy Tkaczy.
- Pod tym nazwiskiem ukrywa się Jan?Kapitan potwierdził skinieniem głowy.
- l strzeż się psów - dodał. - l w ogóle wszystkiego, co może dać ciałoposzukującej schronienia, bezcielesnej inteligencji.
- Jak się nazywasz? - spytał Sam.
- W tym porcie - szepnął marynarz-nie znają mego imienia, a jeśli się domnie zwracają, to posługują się fałszywym. Nie widzę powodu, by cięokłamywać. Do widzenia, Sam.
- Do widzenia, kapitanie. Dziękuję.
Książę wstał i ruszył z powrotem w stonę dzielnicy handlowej, której wąskieuliczki powoli zaludniały się tłumem kupców i kupujących.