Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.PÅ‚aski-stan-naprężenia-o-taki-stan PÅ‚aski stan naprężenia o taki stan, dla którego wszystkie jego skÅ‚adowe leżą w jednej pÅ‚aszczyźnie, np...¬****************************************************************************************¬*¬***** Changes made after 07/07/2004 5:15:00 PM¬*¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************¬--------------------{Glutton} Ob|artuch{Glutton_desc}Kiedy padnie pytanie: "Dla kogo najwikszy placek?", ten czBowiek bez cienia przyzwoito[ci przystpuje do paBaszowania ciasta! Zawsze znajdzie si kto[, kto za to wszystko zapBaciMASKA 21 ? KONRAD I nie obra¿ê niczym uczuæ s¹siada, i oka bliŸniego nie obra¿ê - a nasycê serce moje i zmys³y moje wszystkie nasycê...swiadkowie bozego milosierdzia- Ostatnim etapem mojego planu jest wylanie mojego miÅ‚osierdzia na was wszystkich...tereny, których powietrze zawiera chemikalia b±d¼ py³y metali albo kurz pochodz±cy z ziaren ro¶lin zbo¿owych, a tak¿e wszystkie inne miejsca, w których...— Mieszka tam moja siostra z rodzinÄ… — wyjawiÅ‚ mi — ale wszystko jest moje...Profilaktyka zaburzeñ emocjonalnych to przede wszystkim uczenie dziecka róŸnych sposobów radzenia sobie w sytuacjach trudnych, a nie tylko ochrona dziecka przed...Dzisiaj jednak uniformizacja kultury w skali globalnej dokonuje siÄ™ bardziej pokojowo, wzory kulturowe przenoszÄ… siÄ™ przede wszystkim za poÅ›rednictwem mass...Wszystkich pracowników przytrzymywaÅ‚a w pracy jedynie nadzieja otrzymania nowego, lub w miarÄ™ nowego sprzÄ™tu, który pozwoliÅ‚by na prowadzenie normalnej...Psychoterapia kierunki metody bGrawe DÅ‚fferentielle psgchotheropie (l 976) , a przede wszystkim wzorcowe studium zespoÅ‚u badawczego pod kierunkiem R...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

..
- Myślałem o tym początkowo... nie dowierzali mi jednak. A na pokładzie znajdowało się pięciu rosłych i silnych Murzynów... Pojmujesz więc... Nie byli to, niestety, niewolnicy, lecz ludzie wolni, znający swe prawa i bądź co bądź kulturalni, gdyż urodzeni w Ameryce, z wyjątkiem starego Toma. O nakazaniu im posłuszeństwa wbrew ich woli nie mogłem marzyć. Zrezygnowałem więc z zamiaru objęcia dowództwa i pozostałem na stanowisku kucharza, nie zdradzając się z tym, iż z rzemiosłem marynarza jestem nienajgorzej zaznajomiony.
- A więc zwykły przypadek sprawił, iż "Pilgrim" znalazł się u afrykańskich wybrzeży?
- Bynajmniej, przyjacielu, "nie ma żadnych przypadków"- jak powiedział Darwin - "są tylko takie lub inne okoliczności, które mają wpływ na bieg zdarzeń". Cała sztuka polega więc na tym, by nimi kierować. Przypadkiem było to jedynie, iż cię tu spotkałem natychmiast po katastrofie "Pilgrima", jednak statek znalazł się właśnie tutaj dzięki mej woli, która z ukrycia wpływała na bieg wypadków.
Wykorzystałem to mianowicie, że twój młody przyjaciel był z dol ny do kierowania statkiem jedynie dzięki busoli. O kierowaniu według gwiazd nie miał najmniejszego pojęcia.
Otóż pewnego pięknego poranka jeden z kompasów stłukł się przypadkowo, zaś drugi pewnej nocy został "poprawiony", przy pomocy zręcznie podłożonego żelaza, w ten sposób, że wskazywać zaczął
fałszywy kierunek. Nie potrzebuję dodawać, że obydwa te wypadki były moim dziełem. Wynik tych zabiegów był taki, iż "Pilgrim" zaczął płynąć nie na wschód, lecz na południowy wschód... A potem i log znalazł się na dnie morskim. Byłem wtedy już panem statku, bo tylko ja wiedziałem, w jakim "Pilgrim"
płynie kierunku. Przyznać zresztą muszę, że i szczęście mi sprzyjało, rozszalała się mianowicie burza, która pędziła statek wprost ku przylądkowi Horn, który szczęśliwie ominął. Wtedy kompas, znów przypadkiem, zaczął wskazywać kierunek właściwy, co ostatecznie spowodowało, iż "Pilgrim" znalazł się u brzegów Angoli, do której tak bardzo pragnąłem się dostać!
- I to akurat w chwili, gdy ja się tam znajdowałem. Twierdzę, że jedynie ludzie poczciwi nie mają zazwyczaj szczęścia. Bo ja jestem zawsze na twoje usługi, wiesz przecież, że darzę cię szczerą przyjaźnią. Dowiodłem tego choćby i teraz, gdy na twe życzenie wciągnąłem twych przyjaciół w głąb kraju. Co chcesz zrobić z nimi? - zapytał, kończąc swą wypowiedź Harris.
- Zobaczysz, mój drogi. Lecz przedtem zechciej mi powiedzieć, co porabia nasz dawny chlebodawca, Alvez?
- A cóż ma robić? Handluje niewolnikami, jak to robił dawniej. I żyje mu się nie najgorzej, jestem przekonany, że z radością cię powita.
- Spodziewam się, że jak zwykle przebywa w Bije?
- Mylisz się, już od roku ten stary łotr rezyduje w Kassande.
- I jego interesy wciąż idą dobrze, jak powiadasz?
- Stokroć lepiej niż dawniej, choć nasze zajęcie napotyka na coraz większe trudności. Ogromnie przeszkadza nam w pracy nie tylko angielska flota, ale nawet władze portugalskie. W obecnych czasach jedynie w pobliżu Massamedes można dokonywać załadunku w miarę spokojnie. Toteż coraz częściej się zdarza, iż obozy są przepełnione towarem, oczekującym na możliwość wysłania go do kolonii hiszpańskich. Odcięto nam szlak przez Benguelę zamknięto dla nas port w Luandzie. Władze, zapewniam cię, Negoro, nie żartują teraz wcale, na nic już nie chcą patrzeć przez palce. Dobre czasy dawania łapówek minęły bezpowrotnie. Urzędnika przekupić obecnie nie sposób, choćby najwyższą sumą. Więc zadawalać się trzeba drogą lądową... i tak też robi stary Alvez. Życie nasze, jak widzisz, staje się coraz trudniejsze i obawiam się, że w końcu przyjdzie chwila, iż trzeba będzie rzucić ukochaną pracę i zlikwidować interesy.
Takie zdania i poglądy wyrażał "łowca Murzynów"najspokojniej w świecie, jakby tematem rozmowy było istnienie jakiejś instytucji społecznej czy humanitarnej. Gdy Harris skończył, Negoro bez słowa odpowiedzi pogrążył się w głębokim zamyśleniu. Amerykanin z uwagą zaczął mu się przyglądać. Harris
wiedział już, c o sądzi ć o s wym przyjacielu. Dawny agent handlarza niewolnikami i zbieg z galer nie przestał być tym, czym był zawsze, czyli łotrem gotowym na wszystko. Nie mógł się jednak domyślić zamiarów, jakie miał Portugalczyk względem nieszczęsnych rozbitków z "Pilgrima", zagubionych w obecnej chwili w afrykańskich puszczach dziewiczych.
Postanowił zapytać o to wprost.
- Nie powiedziałeś mi jeszcze, Negoro, co zamierzasz uczynić z tymi rozbitkami?
- Jednych sprzedam jako niewolników, zaś pozostałych...
Negoro nie dokończył zdania, lecz dziki wyraz jego oczu najlepiej zastępował słowa.
- Których przeznaczyłeś na sprzedaż?
- Murzynów, oczywiście. Stary Tom, niestety, nie jest wart zbyt wiele, za czterech pozostałych jednakże zapłacą mi doskonale. Za Herkulesa zwłaszcza mam nadzieję dostać w Kassande grubą paczkę dolarów.
- Nietrudno będzie ich sprzedać - ze znawstwem przyznał Harris - ci czterej Murzyni to nie zwykły towar zapełniający rynek, lecz ludzie kulturalni, niezabiedzeni, znający pracę. To nie bydło ludzkie, które zwykle gnamy na targi, a które przy pierwszym zetknięciu się z cywilizacją wymiera masami.
Toteż nie wątpię, że sprzedasz ten towar natychmiast i za doskonałą cenę. Niewolnicy urodzeni w Ameryce to na targowiskach afrykańskich rzadkość, o którą kupcy będą się dobijać. Będą oni na wagę złota! Ale a propos [27] - czy na statku nie było jakich pieniędzy?
- Ech, głupstwo, o którym nie warto mówić - niechętnie odpowiedział Portugalczyk, nie mający najmniejszej ochoty do dawania odpowiedzi bardziej szczegółowej.