Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Jakim sposobem dotrzemy do tęczy z zasłoniętymi oczami?Kiedy nie będziesz na nią patrzył, nie będzie mogła wydawać się odległa - tłumaczył mu Arnold...Owszem, my, to znaczy Katarzyna, Winnetou i ja, mieliśmy szansę uciec przed trąbą, ale wydawało się, że ta sztuka buickowi się nie uda i samochód Livelocka...Twierdzenie o prawdopodobieDstwie logicznym zdania opiera si jednak nie tylko na owej konfrontacji zdaD, mwicej |e ze wzgldu na nie naszej hipotezie H przysBuguje prawdopodobieDstwo p"Zarwno logicznie jak i metodologicznie - stwierdzaj Noah i Eckstein - pedagog porwnawcza powinna zajmowa si porwnywaniem nie tylko na poziomie narodu, rwnie i...Podczas 2 etapu administrator sieci bada cechy problemów w logicznych warstwach sieci, aby zlokalizować najbardziej prawdopodobną przyczynę awarii...Na zewnątrz stoki górskie, w których znajdowały się owe szczeliny wydawały się niewiarygodnie gładkie i regularne; Danforth napisał nawet, że drobne...- Niech pani powie: tamci dużo rozkazywali i wydawali pieniędzy, stworzył jednak Francję i sztukę kto inny...Może się to wydawać dziwne, ale z tego punktu widzenia wcale nie jest łatwo wymienić składniki nerwicy...Jowisz krytycznie aspektowany, zapowiada niepokoje, nerwowość oraz niestałość; skłonność do propagowania idei nie wytrzymujących krytyki logicznej i na...Nagle zwolnili kroku, wydawało im się, że toczą przed sobą ciężki głaz...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Zapewne zrobił to miejscowy policjant, a może sąsiad lub krewny. Ponieważ podwójne morderstwo miało miejsce w miasteczku jeszcze niezobojętniałym na tego rodzaju zbrodnie, zapewne wszystko opisano w lokalnej gazecie.
Wszedłem na refdesk.com i kliknąłem na prasę krajową. W Nowym Meksyku wychodziły trzydzieści trzy tytuły. Zacząłem sprawdzać te w rejonie Albuquerque. Usiadłem wygodnie i załadowałem stronę. Znalazłem tę, której szukałem. Doskonale. Kliknąłem na archiwa i zacząłem je przeszukiwać. Wprowadziłem „morderstwo”. Za długa lista. Spróbowałem „podwójne morderstwo”. Też nic z tego. Sprawdziłem następny tytuł. I kolejny. Zajęło mi to prawie godzinę, ale w końcu znalazłem.
ZNALEZIONO CIAŁA DWÓCH ZAMORDOWANYCH MĘŻCZYZN
Wstrząsająca zbrodnia na przedmieściach , Yvonne Sterno Zeszłej nocy Stonepointe, spokojnym przedmieściem Albuquerque, wstrząsnęła wieść, że w jednym z tamtejszych domów znaleziono ciała dwóch mężczyzn, zabitych strzałami w głowę, zapewne w biały dzień.
„Nic nie słyszałem” - powiedział Fred Davison, sąsiad. „Wprost nie mogę uwierzyć, że coś takiego zdarzyło się w naszym osiedlu”. Dotychczas nie ustalono tożsamości zabitych. Policja nie ma na ten temat nic do powiedzenia poza tym, że dochodzenie jest w toku.
„Śledztwo trwa. Sprawdzamy kilka tropów”. Właścicielem domu jest niejaki Owen . Enfield. Sekcja zwłok zostanie przeprowadzona dziś rano.
To było właściwie wszystko. Sprawdziłem wydanie z następnego dnia. Nic. Dzień później. Wciąż nic. Odszukałem inne teksty napisane przez Yvonne Sterno. Głównie były to sprawozdania z lokalnych wesel i imprez charytatywnych. Nic, ani słowa o morderstwach. Usiadłem wygodnie.
Dlaczego nie było następnych artykułów?
Tylko w jeden sposób mogłem się dowiedzieć. Podniosłem telefon i wybrałem numer New Mexico Star - Beacon. Może dopisze mi szczęście i złapię Yvonne Sterno. Być może ona mi coś wyjaśni.
Mieli tam jedną z tych automatycznych centralek, które dopytują się o nazwisko rozmówcy. Wprowadziłem STER, zanim maszyna przerwała mi i kazała nacisnąć gwiazdkę, jeśli chcę rozmawiać z Yvonne Sterno. Usłuchałem. Po dwóch dzwonkach odezwała się automatyczna sekretarka.
- Tu Yvonne Sterno ze Star - Beacon. Albo jestem pod telefonem domowym, albo odeszłam na chwilę od biurka.
Rozłączyłem się. Byłem jeszcze w sieci, więc wywołałem switchboard.com. Wystukałem nazwisko Sterno i obszar Albuquerque. Bingo. Podawano, że „Y i M Sterno” mieszkają przy Canterbury Drive 25 w Albuquerque. Wybrałem numer. Odezwał się kobiecy głos.
- Halo? - I zaraz potem krzyk: - Cicho tam, mama rozmawia przez telefon! Pisk małych dzieci nie cichł.
- Yvonne Sterno?
- Sprzedaje pan coś?
- Nie.
- Zatem tak, to ja.
- Nazywam się Will Klein...
- To brzmi tak, jakby pan coś sprzedawał.
- Niczego nie sprzedaję - powiedziałem. - Czy pani jest tą Yvonne Sterno, która pisze do Star - Beacona?
- Mówił pan, że jak się nazywa? - Zanim zdążyłem odpowiedzieć, krzyknęła: - Hej, wy dwaj, powiedziałam, żebyście przestali. Tommy, oddaj mu Gameboya. Nie, teraz! - Znowu zwróciła się do mnie: - Halo?
- Nazywam się Will Klein. Chciałem porozmawiać z panią o podwójnym morderstwie, o którym pisała pani niedawno.
- Uhm. A dlaczego interesuje się pan tą sprawą?
- Po prostu mam kilka pytań.
- A ja nie jestem encyklopedią, panie Klein.
- Proszę mówić mi Will. Jak często w Stonepointe zdarzają się morderstwa?
- Rzadko.
- A podwójne morderstwo w takich okolicznościach?
- To pierwsze, o jakim wiem.
- Dlaczego więc - zapytałem - napisano o nim tak mało? Dzieci znów zaczęły wrzeszczeć. Yvonne Sterno również.
- Dość tego! Tommy, idź do swojego pokoju. Dobrze, dobrze, w sądzie będziesz się tłumaczył, a teraz ruszaj. A ty oddaj mi tego Gameboya. Daj mi go, zanim wyrzucę go do śmieci.
Usłyszałem, że znowu podnosi słuchawkę.
- Zapytam jeszcze raz: dlaczego interesuje się pan tą sprawą?
Wystarczająco znałem reporterów, żeby wiedzieć, że droga do ich serc wiedzie przez nagłówki.
- Być może mam istotne informacje.
- Istotne - powtórzyła. - To dobre słowo, Will.
- Sądzę, że uznałaby je pani za interesujące.
- A skąd pan właściwie dzwoni?
- Z Nowego Jorku. Zamilkła na chwilę.
- Spory kawałek drogi od miejsca zbrodni.
- Owszem.
- Słucham więc. Co, miejmy nadzieję, można uznać za istotne i interesujące?
- Najpierw muszę poznać kilka podstawowych faktów.
- Ja tak nie pracuję, Will.
- Przejrzałem inne pani artykuły, pani Sterno.
- Skoro mamy być na koleżeńskiej stopie, mów mi Yvonne.
- Świetnie - powiedziałem. - Zwykle piszesz do kolumny towarzyskiej, Yvonne. O ślubach. Spotkaniach towarzyskich.
- Dobrze dają jeść, Will, a ja bajecznie wyglądam w czarnej kiecce. O co ci chodzi?
- Taka historia nie trafia ci się codziennie.
- No dobra, jestem podekscytowana. W czym rzecz?
- Rzecz w tym, żebyś zaryzykowała. Odpowiedz mi na kilka pytań. Co ci szkodzi? Kto wie, może okaże się, że było warto.
Milczała, więc naciskałem dalej.
- Dowiadujesz się o głośnym morderstwie, jednak w artykule nie podajesz nazwisk ofiar, ewentualnych podejrzanych ani żadnych bliższych szczegółów.
- Bo żadnych nie znam. Dowiedzieliśmy się o tym z na słuchu, późną nocą. Ledwie zdążyliśmy zamieścić wiadomość w porannym wydaniu.
- Dlaczego nie poszliście za ciosem? Przecież to duży temat. Czemu ukazała się tylko ta jedna notatka?
Cisza.
- Halo?
- Zaczekaj chwilkę. Dzieci znów rozrabiają. Tym razem nie słyszałem żadnych głosów w tle.
- Zamknięto mi usta - powiedziała cicho.
- To znaczy?
- To znaczy, że mieliśmy szczęście, że chociaż tyle udało nam się wydrukować. Rano wszędzie roiło się od federalnych.
- Miejscowy as kazał...
- As?
- Agent specjalny, szef FBI na tym terenie. Kazał mojemu szefowi wyciszyć sprawę. Próbowałam dowiedzieć się czegoś na własną rękę, ale usłyszałam tylko „bez komentarzy”.
- Czy to cię dziwi?
- Jeszcze nigdy nie pisałam o morderstwie. Ale owszem, powiedziałabym, że to brzmi dość dziwnie.
- I co o tym myślisz?
- Sądząc po reakcji mojego szefa? - Yvonne nabrała tchu. - To duża sprawa. Bardzo duża. Większa niż samo podwójne morderstwo. Twoja kolej, Will.
Zastanawiałem się, jak daleko mogę się posunąć.
- Czy wiadomo ci o jakichś odciskach palców znalezionych na miejscu zbrodni?
- Nie.
- Jedne z nich należały do pewnej kobiety.
- Mów dalej.
- Tę kobietę wczoraj znaleziono martwą.
- O rany! Zamordowaną?
- Tak.
- Gdzie?
- W małym miasteczku w Nebrasce.
- Jej nazwisko? Odchyliłem się do tyłu.
- Powiedz mi coś o tym właścicielu domu, Owenie Enfieldzie.