Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Gdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach którego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, której granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, którym podró|owaB przez Holandi)PÅ‚aski-stan-naprężenia-o-taki-stan PÅ‚aski stan naprężenia o taki stan, dla którego wszystkie jego skÅ‚adowe leżą w jednej pÅ‚aszczyźnie, np... Sila Woli Poczatkowa Sila Woli twojego bohatera rowna jest jego Odwadze, wiec miesci sie w przedziale od 1 do 5...access 2003 pl kurs-rozdziaÅ‚ helion Jednak to, co jest zaletÄ… programu Access na etapie tworzenia czy testowania bazy danych może okazać siÄ™ jego wadÄ… w czasie...PoÅ›redniczy ona pomiÄ™dzy gÅ‚owÄ… koczujÄ…cego ludu a ludem, pomiÄ™dzy kaganem (chanem) turaÅ„skim a jego ludami-puÅ‚kami, pomiÄ™dzy ksiÄ™ciem czy królem...— I ja, proszÄ™ pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiÄ…c szczerze, byliÅ›my oboje bardzo przywiÄ…zani do sir Karola, a jego Å›mierć byÅ‚a dla nas...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedziaÅ‚ nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opÅ‚acanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazaÅ‚ stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, caÅ‚y dzieÅ„ żyjÄ™ wÅ›ród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczÄ…Å‚ już mówić, z jego ust sÅ‚owa...– Co pan tu robi, kryje siÄ™ po kÄ…tach?Houston zbliżyÅ‚ siÄ™ i gdy jego twarz znalazÅ‚a siÄ™ zaledwie o centymetry od twarzy Johna, szepnÄ…Å‚:–...Mimo ekumeniczno[ci synodu trullaDskiego, jego postanowienia nie byBy W caBo[ci uznawane na Zachodzie, poniewa| negowaBy one niektóre zachodnie praktyki tagime i tamcine2
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


Jeśli zgubi ostatni klucz do tych drzwi.
Widoczną i prawdopodobnie szczerą reakcją Lee na to była po prostu wdzięczność za poświęcaną mu uwagę. Jego przymusowe odosobnienie miało taki skutek, jaki ma zwykle: ludzie przestali się nim aktywnie interesować. Jako cel żartów jednak stanowił w pewnym sensie ośrodek ogólnej ciekawości.
Była to dość krucha podstawa dla przyjaźni, ale okazało się, że on i Daniel mają ze sobą coś wspólnego. Lee kochał muzykę i chociaż ta miłość była, tak jak u Daniela, nieodwzajemniona, nadal się tliła. Dalej brał lekcje emisji głosu i śpiewał, w niedzielne poranki, w kościelnym chórze. Co wieczór, bez względu na operę i jej obsadę, słuchał tego, co proponował Metastasio, i mógł twierdzić w rezultacie, że widział po dwieście przedstawień Orfeo ed Eurydice i Normy, dwóch najtrwalej popularnych oper z repertuaru zespołu. Wszystko, co słyszał, wydawało się rejestrować w jego pamięci z żywością i osobliwością zaskakującymi Daniela, w którego przypadku wszelka muzyka, jakkolwiek by go wzruszała w danym momencie, wpadała jednym uchem, a drugim wypadała, co stanowiło wielki minus podczas niekończących się analiz po godzinach. W porównaniu z nim Lee był prawdziwym magnetofonem.
Wkrótce okazało się, że łączy ich nie tylko miłość do muzyki dla niej samej, ale również żądza latania. Dla Lee, tak jak dla Daniela, zawsze było to udaremnione pragnienie i (zatem) temat, którego wolał unikać. Tak naprawdę nikt, kto pracował w Metastasiu albo tam uczęszczał, nie miał wiele do powiedzenia o lataniu. Kastraci, którzy panowali niepodzielnie na jego scenie, wydawali się w równie małym stopniu zdolni do latania jak do seksu. Niektórzy z nich twierdzili, że chociaż mogą latać, nie mają ochoty; że sam śpiew jest wystarczającą chwałą - ale powszechnie uważano to za kłamstwo dla ratowania twarzy. Nie latali, bo nie mogli, i pomyślnym tego skutkiem (dla ich publiczności) było to, że nie znikali po prostu, jak większość innych wielkich śpiewaków, w eterze u szczytu swoich karier. W porównaniu z Metropolitan, która poświęcała swoją słabnącą energię repertuarowi romantycznemu, Metastasio proponował nieporównanie lepszy śpiew jako taki, i jeśli nawet jego produkcje nie pobudzały wyobraźni w identyczny sposób, jeśli nie mogły dać empatycznych dreszczy Carmen czy Rosenkavaliera, to istniały (co nawet Daniel nauczył się w końcu dostrzegać) rekompensaty. Jak obwieszczały tak dawno temu widownie z Neapolu: Evviva il coltello! Niech żyje nóż - nóż, za którego pomocą tworzono takie głosy.
Daniel myślał wcześniej, że jest wyleczony ze swoich dawnych pragnień, myślał, że osiągnął realistyczną, dorosłą rezygnację z nich. Życie odmówiło mu wielkiej liczby najwyższych przyjemności i ostatecznych spełnień, pomimo czego i tak warto było żyć. Ale teraz, rozmawiając z Lee i męcząc jak pozbawioną mięsa kość temat, dlaczego i w jaki sposób oni zostali z tego wyłączeni, czuł, że wraca znajoma udręka, to ogromne i przeszywające użalanie się nad sobą, które wydawało się równoznaczne z męczeństwem.
Teraz oczywiście Daniel wiedział już wszystko, co można było wiedzieć o teorii, choć nie praktyce latania, i czerpał rodzaj profesorskiej satysfakcji z wyprowadzania Lee z błędu co do wielu naiwnych mylnych przeświadczeń. Lee wierzył na przykład, że podstawowym bodźcem, który uwalnia ducha śpiewaka z jego ciała, jest uczucie, tak że jeśli udałoby ci się po prostu włożyć dość con amore w to, co śpiewałeś, wystartowałbyś. Ale Daniel wyjaśnił, cytując najlepsze źródła, że uczucie jest całkiem dosłownie tylko połową z tego, a druga połowa to transcendencja. Musiałeś przejść, wraz z muzyką, do stanu ponad ego, poza swoimi emocjami, ale nie tracąc poczucia ich kształtu ani rozmiarów. Lee wierzył (to był pierwszy artykuł wiary belcanto), że słowa są zasadniczo nieistotne i że to muzyka jest najważniejsza. Primo la musika. Na dowód tego mógł przytoczyć pewne strasznie absurdalne teksty piosenek, które niemniej jednak spowodowały taki czy inny udowodniony lot. Ale także w tej sprawie Daniel mógł podać konkretne źródło. Lot, czy też wyzwolenie do lotu, następował w momencie, kiedy dwie osobne półkule mózgu znajdowały się - i były utrzymywane - w doskonałej równowadze. Mózg był bowiem naturalnym gnostykiem, rozszczepionym na te właśnie dychotomie semantycznego znaczenia i percepcji bez pośrednictwa lingwistycznego - słów i muzyki, które stanowiły dychotomie śpiewu. To dlatego, chociaż tak często próbowano, żadni inni muzycy poza śpiewakami nie mogli osiągnąć tej delikatnej równowagi w swojej sztuce, która odzwierciedlała odpowiadającą jej tajemną równowagę w tkankach umysłu. Można było oczywiście dojść do swojego artyzmu innymi drogami; wszyscy artyści, bez względu na rodzaj ich sztuki, musieli nauczyć się transcendencji, i kiedy nauczyli się jej w jednej dziedzinie, część tych umiejętności dawała się przenieść. Ale jedyny sposób, by polecieć, stanowiło zaśpiewanie piosenki, którą rozumiałeś, i miałeś na myśli, aż do podeszew butów.
Daniel i Lee nie ograniczali się do teorii. Lee był dumnym, choć bezsilnym właścicielem Fluchtpunktapparatu Grundig 1300 Amphion, najlepszego i najdroższego aparatu do latania na rynku. Nikomu innemu przed Danielem nigdy nie pozwolił spróbować go użyć. Stał on na środku pustego, białego pokoju podobnego do kaplicy w penthousie Geoffreya Bladebridge`a na West End Avenue, gdzie w te popołudnia, kiedy Bladebridge`a nie było w pobliżu, dobijali się do bram nieba, błagając, by ich wpuszczono. Z takim samym skutkiem mogliby trzepotać rękami, aby spróbować polecieć. Walczyli dalej, nie zważając na to, aria po arii, ze znużeniem, piosenka po piosence, nigdy nie tracąc nadziei, ale stojąc w miejscu.