X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Gdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach kt�rego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, kt�rej granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, kt�rym podr�|owaB przez Holandi)Płaski-stan-naprężenia-o-taki-stan Płaski stan naprężenia o taki stan, dla którego wszystkie jego składowe leżą w jednej płaszczyźnie, np... Sila Woli Poczatkowa Sila Woli twojego bohatera rowna jest jego Odwadze, wiec miesci sie w przedziale od 1 do 5...access 2003 pl kurs-rozdział helion Jednak to, co jest zaletą programu Access na etapie tworzenia czy testowania bazy danych może okazać się jego wadą w czasie...Pośredniczy ona pomiędzy głową koczującego ludu a ludem, pomiędzy kaganem (chanem) turańskim a jego ludami-pułkami, pomiędzy księciem czy królem...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...– Co pan tu robi, kryje się po kątach?Houston zbliżył się i gdy jego twarz znalazła się zaledwie o centymetry od twarzy Johna, szepnął:–...Mimo ekumeniczno[ci synodu trullaDskiego, jego postanowienia nie byBy W caBo[ci uznawane na Zachodzie, poniewa| negowaBy one niekt�re zachodnie praktyki tagime i tamcine2piknikiem nad Bugiem, który doprawdy nie miał nic wspólnego ani z dekoratorstwem, ani z anestezjologią — no, może o tyle miał, że za jego pomocą Idzia...23 skiego wzrostu, nieco zbyt du�ej g�owy i za kr�tkich w stosunku do tu�owia ko�czyn, jego niemal chorobliwie chudej postaci i ��tawej cery, pomimo przebiegaj�cych...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Nico nie był w stanie śledzić tego, co mówi profesor.
- Najpotężniejszą grupą są lekarze - ciągnął dalej Crescenzo, niczym nie zniechęcony - tak potężną, że pod­porządkowali sobie również księży. Zawsze istniały pewne tarcia między medycyną a religią, między tymi, którzy le­czyli ciało, a tymi, co uzdrawiali duszę, między tym, co do­czesne, a tym, co “po tamtej stronie". Dziś szala zdaje się przechylać na tę stronę, ku ziemi. Świat ogarnięty jest sza­leństwem życia bez ograniczeń, nie ma już czasu na słucha­nie księży. Ciało wygrało swoją walkę ideologiczną, a lekarz - walkę ekonomiczną. To on jest szefem, władcą absolut­nym i bezdyskusyjnym, tym, który ma w ręku wszystkie atuty.
- Nie rozumiem pana, profesorze.
- Żartowałem, mój drogi. Tak sobie gadałem. Mówi się jednak, że trzydzieści pięć procent akcji Zjednoczonego Przemysłu Samochodowego należy do PUM. Są potężni, mój przyjacielu. Są niezwykle potężni, mają w ręku obydwa atuty: zdrowie i aerokary, dwie największe troski współ­czesnego człowieka. Jeśli pan wierzy, może pan zawsze spró­bować uciec w patos pioseneczek, ziarenek opium, które rozdaje się biednym, żeby ich odpowiednio ogłupić, żeby ich odwieść od myślenia o rzeczach ważnych. Myślę jednak, że PUM rozciągnął swoje macki także na wydawnictwa muzyczne.
Profesor Crescenzo zaczął się śmiać, śmiechem gru- biańskim, który aż poderwał Nica.
- Eskulapokracja - mówił Crescenzo. - ES - KU - LA - PO - KRA - CJA!
I zaśmiewał się przez zaciśnięte zęby. Śmiał się...
 
Sobota. Sobota rano, godzina dziewiąta. Rzym jest piękny, pełen obelisków i kopuł, niebo jasnoniebieskie, ka­skady smukłych jaskółek spadają w dół dzwonnic. Powie­trze pachnie pinią i miętą. Nadtybrze jest w tym miejscu proste, nie ma na nim ruchomych pasm, nie przejeżdżają nawet helibusy. Wiele jest w starym Rzymie ulic, które po­zostały jak niegdyś, sto lat temu.
Doris idzie wolno. Biura nie ma, jest zamknięte, wszyscy zniknęli, zarówno ludzie, jak i przedmioty uleciały jak zjawy; maszyna do pisania, papiery ze znaczkami, pieczątki, prasa do kopiowania. Notariusz nie istnieje. Nie ist­nieje aż do poniedziałku. Przez dwa dni nie będzie musiała znosić jego skrzypiącego jak piła głosu, gniewnych wybu­chów, zmęczenia i znużenia.
Nico ma na nią czekać u wejścia do stacji metra wiodą­cej w stronę Castelli.
Doris przyszła wcześniej, zwleka, zawraca prawie, na chwilę zatrzymuje się przed kioskiem z kwiatami, przecho­dzi przez ulicę, staje u poręczy mostu i patrzy w dół: Tybr wije się meandrami płynnego złota, spod przęsła mostu wypływa motorówka, sunie dalej, człowieczek na jej pokła­dzie wygląda jak ołowiany żołnierzyk.
Liście platanów stojących wzdłuż brzegu rzeki częś­ciowo przepuszczają promienie słoneczne i lśnią jak kiście szlachetnych kamieni. Białoniebieskawe pnie marszczą skó­rę jak budzące się z letargu zwierzęta. Doris lubi przesunąć ręką po chropowatej korze, gładzić nierówności i ostre fragmenty drzewa, czuć, że poza cementem, plastikiem i że­lazem istnieje jeszcze tajemnicze życie roślin, coś danego samo z siebie, coś, co nie zostało wykonane przez człowieka.
W tym momencie spostrzega, że jest naprawdę wiosna. I wtedy, w świetle alei, która nagle wydaje się jej odmienna, przyspiesza kroku, niemal biegnie, jakby przytulając do sie­bie to odkrycie...
- Nico!
Jest nadal blady, ma w dalszym ciągu spiętą twarz. Wokół oczu rysują się niebieskawe podkowy, ale spojrzenie jest jasne, pieszczotliwe. I ręce. Dostrzega je, poznaje, przypływa czułość, potwierdzenie.
Nico bierze ją za ramię, idzie w kierunku przeciwnym do wejścia do metra.
- Co się stało? Coś ci wypadło? Tylko mi nie mów, że nici z naszej wyprawy.
Nico zatrzymuje się przed kioskiem-barem.
- Wypijmy kawę - proponuje. I zaczyna pogwizdy­wać, bębni palcami po cukiernicy, patrzy w sufit, na neo­nową fioletową rurkę biegnącą dookoła ścian.
- No więc idziemy do Castelli, czy nie?
- Ależ oczywiście, tylko wypijemy kawę i już nas nie ma.
Wygląda na zewnątrz, podnosząc filiżankę do ust. Przy chodniku stoi aerokar, mały czerwony, ognistoczerwony. - Chciałoby się mieć taki... wzdycha wskazując go brodą - zamiast metra, tych ponad dwudziestu kilometrów pod ziemią, stłoczeni jak sardynki...
Doris kręci głową. - Proszę cię, Nico, nie zaczynaj znowu...
Wychodzą. Ale on zwleka, obchodzi maszynę dokoła, pieści wzrokiem, potem kładzie rękę na masce. - Piękny - powiada. - Podoba ci się?
- Pewnie, że piękny. Ale pospieszmy się, bo inaczej wszystkie miejsca będą już zajęte.
- Naprawdę ci się podoba?
Pęk kluczy. Nico trzyma w ręku pęk kluczy, trzyma je przed sobą na wysokości nosa i śmiejąc się podzwania po­trząsając nimi.
- Jest mój!
Doris śmieje się. - Oszalałeś! Zawsze trzymają się ciebie żarty! - Ale kiedy Nico wkłada kluczyki do zamka i otwiera drzwiczki, blednie.
- O Boże, a to co znowu?
- Wsiadaj.
- Nie. Najpierw żądam wyjaśnień.
- No chodźże, wsiadaj! Wszystko ci opowiem.
Doris jest niezdecydowana, nieufnie przygląda się tapicerce siedzeń, dźwigni biegów, pedałom. Nico już włożył klucz do stacyjki, na tablicy rozdzielczej zapaliły się czer­wone i zielone światełka. Nico zabawnie wygląda za kierownicą, wydaje się nieprawdziwy. Nie, wszystko jest żar­tem, zaraz wysiądzie i powie, że żartował, przeprosi, zrefle­ktuje się, że był to dowcip w najgorszym guście, złośli­wość...
- No, na co czekasz?
Drżą jej nogi. Wsiada do aerokaru zmieszana, prawie upada na siedzenie ł nie potrafi zamknąć drzwi.

 

Drogi uЕјytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

PamiД™taj, Ејe dbamy o TwojД… prywatnoЕ›Д‡. Nie zwiД™kszamy zakresu naszych uprawnieЕ„ bez Twojej zgody. Zadbamy rГіwnieЕј o bezpieczeЕ„stwo Twoich danych. WyraЕјonД… zgodД™ moЕјesz cofnД…Д‡ w kaЕјdej chwili.

 Tak, zgadzam siД™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu dopasowania treЕ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

 Tak, zgadzam siД™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu personalizowania wyЕ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treЕ›ci marketingowych. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.