Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Możemy też zapytać starego Morewa, czy znajdzie trochę czasu na przejrzenie swoich licznych tablic rodowodowych — podsunął Duratan...Zapytałem Lenny'ego, dlaczego wprowadzili z Cheryl takie surowe zasady, a on odparł: „Rzecz nie w tym, jakie są te zasady, lecz w tym, że w ogóle są”...— Co to jest morska choroba, mamo? — zapytałem...– A to znaczy? – zapytał Ethan, wbijając palce nóg w ciepło futrzanego koca...— Co o nim sądzisz, Kuriku? — zapytał Sparhawk szeptem, gdy wyglądali zza zwalonej ściany...— Gdzie są twoi panowie? — zapytał Dyvim Slorm...— Czy będziemy musieli przez to przejść? — zapytał Thad...- Uważasz, że to zabawne? - zapytał Henry, a w jego głosie zamiast wściekłości wyczuwało się raczej zdumienie...- Sądzisz, że spróbują tobie również jakoś zaszkodzić? -zapytała Bair, a Egwene żywo przytaknęła...W n i o s e k: est-ce que mona uy tylko wwczas, gdy na kocu nia jest znak zapytania...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


Aaron skinął głową.
- Jutro rano. Ale zanim przyleci Robor. Stu był jednym z nas, urodzonych wśród gwiazd, i oddamy mu hołd we własnym gronie.
Wszystkich osiemdziesięcioro pięcioro urodzonych wśród gwiazd z Shangri-la zgromadziło się w głównej sali wypoczynkowej. Osiemdziesiąty szósty został pochowany na bezkresnych obszarach Scribeveldt, a położenie jego grobu, oznaczonego wysokim na dwa metry stosem kamieni, zapisano z dokładnością do centymetra w pamięci Cassandry.
Katya z powagą podeszła do południowo-wschodniego rogu sali, przyłożyła do ściany drewnianą tabliczkę i przybiła ją ośmioma uderzeniami młotka. Na tabliczce wyryto dwuwierszowy napis: STU ELLINGTON, ŻADEN CZŁOWIEK NIE CIESZYŁ SIĘ WIĘKSZĄ MIŁOŚCIĄ.
Na ścianie była już inna tabliczka: TOSHIRO TANAKA. SPOCZYWAJ W POKOJU, SENSEI!
Katya cofnęła się i stanęła obok Justina.
Przed nimi stał Aaron Tragon. Miał na sobie ciemną koszulę i ciemne spodnie. Jego płowe włosy opadały na ramiona. Przebiegł wzrokiem po twarzach zebranych w sali ludzi i zaczai mówić:
- Większość z tych, którzy spełniali ten obowiązek przede mną - powiedział, unosząc głos tak wysoko, że słychać go było w całej sali - wychwalała ideę pośmiertnej pochwały. To dobrze, mówili, gdy uroczystymi słowy czcimy naszych poległych przyjaciół. Nie zgadzam się z tym. Czyny zasługują na czyny, a nie słowa.
Ktoś stojący za plecami Katyi powiedział:
- Słusznie.
- Ale nie potrafię wyobrazić sobie czynu, który dorównałby temu, co zrobił Stu Ellington. Dlatego przepraszam naszego poległego przyjaciela, że poświęcam mu tylko słowa. Nie wolno nam rozumieć aktu poświęcenia, jakiego dokonał Stu, biorąc jedynie pod uwagę życie, które ocalił, i życie, które stracił, ocalając to drugie. Musimy wziąć pod uwagę wszystkie ofiary złożone po to, by podbić Avalon, świat, który odziedziczyliśmy wraz z jego wszystkimi potwornościami i skarbami.
Dwadzieścia lat temu - kontynuował - przybyła tu z Ziemi grupa mężczyzn i kobiet marzących o tym, że przeznaczenia ludzkości należy szukać wśród gwiazd. Ci odważni ludzie byli gotowi poświęcić życie dla realizacji tego marzenia. A my wszyscy się z niego wywodzimy.
Reakcją na te słowa były spokojne, wyrażające zgodę skinienia wielu głów.
- Większość z nas przyszła na świat z ciał waszych matek jako dzieci miłości. Ale inni, tacy jak ja, jak Chaka, Trish, Stu, byli dziećmi marzenia, sprowadzonymi na świat siłą umysłu i woli. Umysł i serce wspólnie odziedziczyły ten świat...
Stu kochał swój ogród, matematykę i latanie - mówił dalej Aaron. - Boże, jak on kochał latać. Prawdziwym bogactwem Avalonu jest to, że motywuje nas przyjemność, a nie ból, jak to było w niższych kulturach. Na Avalonie nie mamy dyscypliny, tylko pragnienie. Pragniemy wzrastać, uczyć się i dzielić się z innymi. Jesteśmy miłośnikami piękna, mądrości i wiedzy. Od społeczeństw, które nas poprzedzały, różnimy się tym, że człowieka trzymającego się z dala od życia publicznego nie uznajemy za spokojnego, lecz za nieprzydatnego. Wspólnie dyskutując i działając, stworzyliśmy ten świat w każdym jego aspekcie i możemy być z tego dumni.
Możemy być dumni - powtórzył - ponieważ jesteśmy grupą najśmielszych i zarazem najbardziej rozważnych ludzi, jacy kiedykolwiek żyli. Ale jest cena za dobrobyt, bogactwo szans i piękno wypełniające nasze życie. Stu zapłacił tę cenę. Większość z nas ją zapłaci. Możemy się modlić, by Bóg oszczędził nam gorzkiego losu, który stał się jego udziałem, ale pamiętajmy o jego poświęceniu i żyjmy nadzieją, że jeśli dla każdego z nas nadejdzie chwila wypełnienia obowiązku, wypełnimy go tak godnie, tak szlachetnie, jak on to zrobił.
To dlatego nie opłakuję Stu. Ponieważ wiem, że urodziliśmy się w świecie wielorakich szans i ten, któremu przypadnie zarówno piękne życie, jak i piękna śmierć, może być uważany za szczęśliwca. Te obie możliwości łączą się w niemożliwą do rozdzielenia jedność.
Tutaj mamy tylko tablicę pamiątkową ku czci Stu - ciągnął Aaron. - Jego ciało należy do ziemi, stało się elementem cyklu życia. Ta cała planeta jest kamieniem grobowym dzielnego człowieka, a historia życia Stu nie jest tylko wy-rzeźbiona na tej tabliczce, ale ożywa w naszych sercach, gdy myślimy o nim lub usiłujemy podążać za jego przykładem. Gdy próbujemy żyć lub umrzeć choć w połowie tak godnie jak on. - Aaron zamknął oczy i przycisnął obie dłonie, splecione razem, powyżej serca. - Żegnaj, Stu - powiedział cicho.
30WIĘZY RODZINNE
Miasto słońca, tyś było
Oceanu dzieckiem, a potem jego królową;
Lecz teraz mroczne dni nadciągają,
I wkrótce padniesz jego ofiarą.
Percy Bysshe Shelley
Byli tacy, którzy wierzyli, że cel istnienia Shangri-la został wyrażony w ich oficjalnym manifeście: eksploracja i podbój kontynentu. Dla innych głównym zamiarem było stworzenie świata oddzielonego od świata ich rodziców. Dla nielicznych podstawowym celem była zabawa.
Zgodnie z ogólnie przyjętą umową każdy, kto nie wykonał swojej normy lub naraził bezpieczeństwo obozu, mógł zostać odesłany z powrotem na Camelot. W Surf's Up taka niesubordynacja spotykała się z większą wyrozumiałością. W dotychczasowej historii obozu zdarzyły się dwa takie wypędzenia, w obu wypadkach na żądanie Aarona. W Shangri-la nie było miejsca dla próżniaków.
Ale dzieci zawsze pragną zasłużyć na szacunek rodziców.
Niezależnie od tego wszystkiego, co zostało powiedziane i zrobione, mimo wszystkich oskarżeń i deklaracji niezależności, rzucało się w oczy, że ulice były nieco bardziej czyste, a wszystkie prace przebiegały żwawiej i sprawniej, gdy zbliżał się termin przylotu sterowca.
Dużą część prac wstrzymano przynajmniej na godzinę przed tym, nim okazały cień Robora padł na ziemię. Otoczone elektrycznym ogrodzeniem i jeszcze jednym rowem lądowisko zostało starannie oczyszczone, a jego obsługa stała w pogotowiu. Wszystko i wszyscy byli na swoich miejscach.
Aaron, Justin, Jessica, Chaka - członkowie rady urodzonych wśród gwiazd - byli tam, aby powitać Robora. Tego dnia na jego pokładzie przybywali specjalni goście.