Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.mimo lejącego się z nieba żaru ona jedynie odczuwała chłód...przyjaciół w akademickiej bursie, przy zwykłym, skromnym, heblowanym stole...Kopnął w klatkę mocniej...zaakceptująWilem docierał chyba do końca swych wyjaśnień, kiedy do pomieszczenia bez pukania i zapowiedzi wszedł Elodin...- Właśnie - przytaknął Han...5ten pan życzy sobie, bym mu napisał podanie...zapamiętuje 6-cio cyfrową liczbę ponoć od razu, a wyraźnie utalentowany liczbę 8 cyfrową...VWidziałeś kiedy zwierzęcy strach w ludzkich oczach? Ja widziałem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Stoj¹cy nieco z ty³u Artoo-Detoo zacz¹³ cicho furczeæ
i pomrukiwaæ na dowód, ¿e intensywnie pracuje, a rdzeñ pamiê-
ciowy komputera rozb³ysn¹³ œwiate³kami i przyst¹pi³ do udzielania
odpowiedzi. – Wiesz, co ci powiem, Z³otko? Zejdziesz teraz ze
mn¹ i pomo¿esz mi to wszystko pouk³adaæ, a gdy znajdziemy siê
na Celanonie, mo¿e nie sprzedam ciê agentowi biura podró¿y, który
chcia³by wykorzystaæ twoje oprogramowanie.
Wsta³ i wyci¹gn¹³ z kieszeni haftowanej skórzanej kamizelki
niewielk¹, p³ask¹ srebrn¹ manierkê. Uniós³ j¹ do ust i poci¹gn¹³
spory ³yk czegoœ, co cicho zabulgota³o. Kiedy kieruj¹c siê w stro-
nê ³adowni, przechodzi³ obok androida, Threepio dokona³ analizy
wydychanych przezeñ oparów. Przekona³ siê, ¿e w manierce znaj-
dowa³a siê mieszanina mniej wiêcej jednakowych iloœci zbo¿owego
alkoholu, syntetycznego œrodka pobudzaj¹cego i specyfiku, uœmie-
rzaj¹cego ból, zwanego gylocalem, a tak¿e ch³odziwa jednostek
napêdu nadœwietlnego.
Wkrótce android mia³ siê przekonaæ, ¿e owa mieszanina by³a
nieroz³¹czn¹ towarzyszk¹ ¿ycia kapitana Bortreka. W ci¹gu
nastêpnych kilku godzin, kiedy Threepio zajmowa³ siê przenosze-
niem i uk³adaniem ³upów w trzech pomieszczeniach pe³ni¹cych
funkcje ³adowni, dowódca „Radoœci Sabaka” sporz¹dza³ notatki,
pragn¹c mieæ chocia¿ jakie takie pojêcie o ich wartoœci. Raz po
raz poci¹ga³ z manierki i w miarê, jak wzrasta³a zawartoœæ alkoho-
lu we krwi, jego mowa stawa³a siê coraz bardziej be³kotliwa i prze-
rywana przekleñstwami.
Wszystko wskazywa³o na to, ¿e wszechœwiat nie by³ ³askawy
i nie sprzyja³ kapitanowi Bortrekowi. Knu³ wobec niego podstêpne
plany i to w sposób, który Threepio uwa¿a³ za ma³o prawdopodo-
bny, zwa¿ywszy na stosunkowo niewielkie znaczenie, jakie, zda-
niem z³ocistego androida, m³odzieniec odgrywa³ w tym wszech-
œwiecie. Threepio zna³ strukturê spo³eczeñstwa Alderaanu,
regulaminy miêdzyplanetarnego transportu, psychologiê funkcjona-
riuszy s³u¿b celnych i policyjnych oraz wzorce postêpowania istot
ludzkich p³ci ¿eñskiej. Mia³ zatem podstawy, aby w¹tpiæ, czy kil-
kaset osób mog³oby poœwiêciæ a¿ tyle czasu na wymyœlanie spo-
sobów krzy¿owania planów i krzywdzenia drobnego, nie zwi¹-
zanego z nikim handlarza, staraj¹cego siê tylko, jak sam twierdzi³,
zarabiaæ na utrzymanie.
133
Mimo to, bêd¹c androidem, Threepio nie mia³ zwyczaju sprze-ciwiania siê istotom ludzkim, chyba ¿e któraœ prosi³a go o to w celu
przekazania poprawnej informacji. Tak wiêc, zachowuj¹c stoicki
spokój i nie odzywaj¹c siê ani s³owem, nadal przenosi³ z jednego
miejsca w drugie z³ote relikwiarze.
– Pos³uchaj, czy wydaje ci siê prawdopodobne... powiedz mi,
Z³otko... czy wydaje ci siê prawdopodobne, ¿eby parszywy Patrol
Rubie¿y rzuci³ siê na mnie w tej samej minucie, kiedy wyskoczy³em
z nadprzestrzeni... w tej samej parszywej minucie... bez jakiego-
kolwiek powodu... gdyby na Algarze nie dosta³ cynku od tej wiedŸ-
my, mojej by³ej parszywej ¿ony? Hmmm? Jak s¹dzisz? Przysiêgam,
¿e... Niech to zaraza, co do cuchn¹cego pioruna dzieje siê z tymi
cuchn¹cymi œwiat³ami?
W ci¹gu ostatniej godziny przygasa³y co najmniej pi¹ty raz,
zapewne wskutek chwilowego wzrostu poboru mocy, którego Three-
pio nie omieszka³ zauwa¿yæ. Wiêkszoœæ takich zmian – a wœród
nich wahania wartoœci temperatury, zmiany sk³adu powietrza i in-
tensywnoœci pomruków, wydawanych przez silniki „Radoœci Sa-
baka” – by³a tak niewielka, ¿e niemo¿liwa do zarejestro- wania
przez zmys³y ludzkie.
– Podejrzewam, proszê pana, ¿e w ten sposób si³ownia dosto-
sowuje siê do zmiany, jak¹ spowodowa³o wykorzystanie Artoo-
Detoo w charakterze urz¹dzenia zwiêkszaj¹cego moc obliczenio-
w¹ pok³adowego komputera.
Kapitan Bortrek, daj¹c upust rozdra¿nieniu, cisn¹³ o prze-
ciwleg³¹ œcianê ³adowni naszyjnik, wysadzany bezcennymi p³on¹-
cymi opalami.
– Parszywe automaty – mrukn¹³. – Cuchn¹ce bry³y metalu.
Liczy³em na to, ¿e przebywaj¹c na Durrenie, natknê siê na które-
goœ z tych nowych androidów, na jakiegoœ syndroida. Mo¿na dos-
taæ za nie jakieœ sto tysiêcy, ale ja nie spieszy³bym siê ze sprzeda-
waniem. Widzia³eœ je mo¿e, Z³otko? Przewy¿szaj¹ ciê pod ka¿dym
wzglêdem.
Zacz¹³ wymachiwaæ zakrzywionym paluchem przed g³ow¹
pracuj¹cego pod przymusem pomocnika. Przet³uszczone jasne w³o-
sy opad³y mu na oczy, a pod rozche³stanym czerwono-z³ocistym
kubrakiem mo¿na by³o zobaczyæ kilka zdobi¹cych ow³osiony tors
z³otych ³añcuchów.
– S¹ centralnie programowane i zdalnie sterowane – ci¹gn¹³
Bortrek. – Osi¹gniêto to dziêki zestrojeniu ich kryszta³ów. Cza-
134
sami nazywa siê je centralnie sterowanymi niezale¿nymi re-plikantami. – Wymówi³ te s³owa bardzo starannie, jakby w oba-
wie, ¿e móg³by siê o nie potkn¹æ. – W skrócie CSNR... s³ysza³eœ,
Z³otko? Nie musz¹ mieæ, jak ty, ¿adnego pod³¹czonego za pomo-
c¹ drutów mózgu, ¿eby funkcjonowaæ. W³aœciciele trzymaj¹ ich
mózgi w jednym oœrodku, a one robi¹ wszystko, co im rozka¿esz...
szeœciu, oœmiu, dziesiêciu albo ilu zechcesz... za³atwi¹ ka¿d¹ par-
szyw¹ sprawê. Centralny mózg. Mówisz temu mózgowi, co maj¹
zrobiæ syndroidy, a one wykonuj¹ twoje rozkazy, nie ³ami¹c sobie
parszywych g³ów, jak to zrobiæ. Kapujesz to, Z³otko?
– Tak, proszê pana – odpar³ Threepio.
– Mózg wykonuje wszystkie polecenia. Ogromne odleg³oœci...
Mo¿esz pozostawiæ mózg na pok³adzie parszywego statku i l¹do-
waæ na planecie w towarzystwie szeœciu czy dziesiêciu, czy ilu
zechcesz syndroidów. Mówisz im, ¿eby za³atwi³y to czy owo, al-
bo ¿eby skopa³y jakiegoœ goœcia, którego im poka¿esz, a one wy-
konuj¹ wszystko bez gadania. Wymyœlaj¹ najlepszy sposób i nie
odpowiadaj¹ ci niczego w rodzaju: „Och, jak mam siê do tego
zabraæ, proszê pana?”
Wymawiaj¹c ostatnie zdanie, Bortrek zmieni³ ton g³osu i na-
da³ mu sarkastyczne brzmienie, próbuj¹c upodobniæ go do g³osu
androida.
– A poza tym, mog¹ wygl¹daæ jak mê¿czyŸni albo kobiety,
czy jakiekolwiek inne istoty. Nie ma sprawy. Syndroidy maj¹ stalo-
we szkielety, na które na³o¿ono warstwê syncia³a. I dopóki w ich
mózgach kryj¹ siê takie ma³e bry³ki kryszta³ów, dziêki którym
s³uchaj¹ rozkazów centralnego sterownika, mo¿esz wyprawiaæ
z nimi, cokolwiek zechcesz. Mówiê ci, ch³opie, chcia³bym mieæ
takiego, który wygl¹da³by jak Bursztynowa Jevanche.
Mê¿czyzna wymieni³ nazwisko popularnej i na Coruscant
gwiazdy rozrywkowych wideohologramów. Threepio s³ysza³, jak
z uznaniem wyra¿a³ siê o niej sam kapitan Solo, aczkolwiek, o ile