Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.- Uważaj, co mówisz - skarciła ją szeptem Siuan, ob­rzuciwszy znaczącym spojrzeniem drzwi z nieheblowanych de­sek, za którymi stał strażnik...Wszystko to co ukazaliśmy poprzez tę wiadomość zaplanowane jest wydarzyć się w przeciągu następnych 75 lat...szaleństw Jimiego Hendrixa, posiadł Ritchie Blackmore, czego dowód dał na...Odskoczyłem, trąc podrapany policzek...jest zbawiony przez słowo, ale ponieważ został wpisany w tajemnicę tegozbawienia wraz z przynależnym mu zadaniem... Żadnych kamieni w koszykuPamiętacie Liii i Charlesa, parę, która poznała się na przyję­ciu i obiecała sobie, że dobra komunikacja będzie...chwastach?Katie, przypomniał sobie...Norm wyrzucił ręce w górę...121uczucie (n) (rzecz...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Finn zignorował tę uwagę. - Ma warunkowe obywatelstwo szwajcarskie, zgodnie z ich odpowiednikiem Ustawy z '53. Zbudowana dla Tessier-Ashpool S.A. Są właścicielami main-frame'u i źródłowego software'u.
- Co jest w Bernie? - Case stanął między nimi.
- Wintermute to kod rozpoznawczy SI. Mam numer z Rejestru Turinga. Sztuczna inteligencja.
- Wszystko świetnie - stwierdziła Molly. - Ale dokąd to nas prowadzi?
- Jeśli Yonderboy ma rację - oświadczył Finn - ta SI stoi za Armitage'em.
- Zapłaciłam Larry'emu, żeby Moderni poniuchali koło Armitage' a - wyjaśniła Case'owi Molly. - Dysponują bardzo dziwnymi kanałami informacyjnymi. Umowa była taka, że dostaną forsę, jeśli odpowiedzą na jedno pytanie: kto prowadzi Armitage'a?
- I sądzisz, że to ta SI? One nie mają autonomii. To na pewno korporacja macierzysta, ten Tessle...
- Tessier-Ashpool S.A. - poprawił Finn. - Mogę opowiedzieć o nich ciekawą historię. Chcecie posłuchać? Usiadł i zgarbił się lekko.
- Finn uwielbia opowiadać - zauważyła Molly.
- Tej historii nikt jeszcze nie słyszał- zaczął Finn.
 
 
Finn był paserem, handlarzem kradzionych towarów, przede wszystkim software'u. W ramach interesów kontaktował się czasem z innymi paserami, z których część pracowała w bardziej tradycyjnych dziedzinach. Handlowali szlachetnymi metalami, znaczkami, rzadkimi monetami, klejnotami, biżuterią, futrami, obrazami i dziełami sztuki. Historia, którą opowiedział Molly i Case'owi, zaczynała się od opowieści innego człowieka, mężczyzny, którego nazywał Smithem.
Smith także był paserem, ale w lepszych okresach działał legalnie jako sprzedawca dzieł sztuki. Był pierwszą znaną Finnowi osobą, która „poszła w krzem” - to określenie wydało się Case'owi dość staroświeckie. Kupował mikrosofty z programami o historii sztuki i cennikami galerii. Z pół tuzinem chipów w nowym gnieździe Smith dysponował budzącą podziw wiedzą - w porównaniu ze swymi znajomymi. Mimo to przyszedł do Finna z prośbą o pomoc - przyjacielską prośbą, jak jeden człowiek interesu do drugiego. Szukał wejścia do danych klanu Tessier-Ashpool, wyjaśnił, i to wejścia zrealizowanego w sposób wykluczający prześledzenie trasy do źródła. To możliwe, zaopiniował Finn, ale uznał za niezbędne pewne wyjaśnienia.
- To śmierdziało - mówił Case'owi. - Śmierdziało forsą. A Smith był ostrożny. Niemal zbyt ostrożny.
Smith, jak się okazało, miał dostawcę znanego jako Jimmy. Ów Jimmy, włamywacz i nie tylko, wrócił właśnie po roku na wysokiej orbicie i przewiózł na dno studni grawitacyjnej pewne przedmioty. Najbardziej niezwykłym obiektem, jaki zdobył w swojej wędrówce po archipelagu, była głowa, misternie wykonane popiersie z emaliowanej platyny, wysadzane perłami i lazurytem. Smith westchnął, schował kieszonkowy mikroskop i poradził, by rzeźbę przetopić. Była współczesna, nieantyczna, a więc bez wartości dla kolekcjonerów. Jimmy roześmiał się. Popiersie jest terminalem komputerowym, wyjaśnił. Potrafi mówić. I to nie syntegłosem, ale dzięki wspaniałemu układowi zaworów i miniaturowych piszczałek organowych. Ktokolwiek skonstruował tę zabawkę, musiał wielbić barok i mieć skłonności do perwersji, gdyż syntegłosowe chipy są tanie jak barszcz. Kuriozum. Smith podłączył głowę do komputera i słuchał, jak melodyjny, nieludzki głos recytuje liczby zeszłorocznych stawek podatkowych.
Wśród jego klientów był pewien tokijski miliarder, którego namiętność do mechanicznych automatów graniczyła z fetyszyzmem. Smith wzruszył więc ramionami i podniósł otwarte dłonie w geście tak starym, jak sam handel. Spróbuje, obiecał, ale wątpi, czy dużo wytarguje.
Gdy Jimmy wyszedł, pozostawiając głowę, Smith zbadał ją uważnie. Wykrył pewne znaki szczególne. W końcu dotarł do śladów niezwykłej współpracy dwóch rzemieślników z Zurichu, specjalisty od emalii z Paryża, holenderskiego jubilera i projektanta układów scalonych z Kalifornii. Wykrył, że przedmiot został wykonany na zamówienie Tessier-Ashpool S.A.
Nawiązał wstępny kontakt z tokijskim kolekcjonerem wspominając, że jest na tropie czegoś godnego uwagi.