Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.— WÅ‚aÅ›ciwie… — chÅ‚opiec aż siÄ™ skurczyÅ‚, zmuszony powiedzieć prawdÄ™ — wÅ‚aÅ›ciwie… jednÄ… czy dwie rzeczy napisaÅ‚em, jak byÅ‚em...Tak wiÄ™c upoiÅ‚a mnie moja miÅ‚ość i czuÅ‚em siÄ™ silniejszy w wieku mÄ™skim, niż byÅ‚em w mÅ‚odoÅ›ci, bo mÅ‚odość bÅ‚Ä…dzi i miÅ‚ość jej peÅ‚na jest mÄ…k z powodu...plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo LeÅ›niewskim, ale dość czÄ™sto urwisem, dopóki byÅ‚em w domu, albo osÅ‚em, kiedym już poszedÅ‚ do szkół...SmakowaÅ‚em wiatr, sÅ‚yszaÅ‚em z dwudziestu kroków oddech nornika pod kamie- niem, byÅ‚em szybki jak jeleÅ„...— CaÅ‚y Sirius — mruknÄ…Å‚ Zaan...ByÅ‚em zesztywniaÅ‚y, obolaÅ‚y, kraÅ„cowo wyczerpany i wÅ‚aÅ›ciwie niezbyt wdziÄ™czny losowi za to, że żyjÄ™...Ingtar, lord Ingtar z Dynastii Shinowa (IHNG-tahr, shih­NOH-wah): Wojownik rodem z Shienaru, poznany w Fal Dara..."By³em dowódc¹ Brygady Œwiêtokrzyskiej Narodowych Si³ Zbrojnych"...mencie byÅ‚em skÅ‚onny uznać to za zwid wywoÅ‚any gorÄ…czkÄ…... K S I Ę G A D Z I E W I Ä„ T A Ogon Krokodyla RozdziaÅ‚ 1 Tak to staÅ‚em siÄ™ mężczyznÄ… i nie byÅ‚em już mÅ‚ody, gdy...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Byłem jednym z hordy, co przedarła się przez mury. Nie widziałem jeszcze piętnastu śniegów, ale już me imię powtarzano przy ogniskach narad.
Balthus odsunął się mimowolnie i patrzył oszołomiony. Zdało się niewiarygodne, aby ów człek, co teraz spokojnie kroczył u jego boku, był jednym z rozwrzeszczanych, żądnych krwi diabłów, co w tym odległym dniu waliły z murów Venarium, by spłukać ulice szkarłatnym potopem.
- Tedyś jest barbarzyńcą! - wyrwało się z ust Balthusa.
Olbrzym przytaknął, nie żywiąc snadź urazy.
- Jestem Conan Cymmeryjczyk.
- Słyszałem o tobie! - Świeże zainteresowanie ożywiło spojrzenie Balthusa. Nic dziwnego, że Pikt padł ofiarą swej własnej gry. Cymmeryjczycy byli barbarzyńcami równie groźnymi jak Piktowie, ale znacznie bystrzejszymi. Conan, najoczywiściej, wiele spędził lat wśród ludzi cywilizowanych, co wszelako ani go zmiękczyło, ani też nie osłabiło jego pierwotnych instynktów. Obawy Balthusa przerodziły się w podziw, gdy dostrzegł koci krok Cymmeryjczyka, łatwość, z jaką ten zachowywał ciszę, posuwając się po szlaku. Nie brzęczały naoliwione ogniwa kolczugi i Balthus pojął, że przez największą gęstwinę, najbardziej splątany zagajnik Conan potrafiłby się prześlizgnąć równie bezgłośnie jak byle Pikt.
- Nie jesteś Gunder? - Było to stwierdzenie raczej niż pytanie.
Balthus pokręcił głową.
- Jestem z Tauranu.
- Spotykałem wojowników z Tauranu, niezłych w puszczy. Ale Bossończycy przez zbyt wiele stuleci oddzielali was, Aquilończyków, od przyległej dziczy. Stwardnieć wam trzeba.
Była to prawda; pogranicze bossońskie, z jego umocnionymi siołami zaludnionymi przez straceńcze odważnych łuczników, długo służyło Aquilonii jako przedmurze przeciw plemionom barbarzyńskim. Teraz wśród osadników za Rzeką Piorunową rosło pokolenie leśnego ludu, zdolne sprostać barbarzyńcom na ich własnych warunkach, ale liczbą swą wciąż było zbyt mizerne. Większość mieszkańców pogranicza przypominała Balthusa - rolnicy to byli w przeważnej mierze, nie tropiciele.
Słońce jeszcze nie zaszło, ale przestało być widoczne, skrywszy się za zbitą ścianą lasu. Wydłużały się cienie i pogłębiały w gęstwinach, gdy towarzysze kroczyli po ścieżce.
- Zapadnie ciemność, nim dotrzemy do fortu - zauważył Conan obojętnie. I nagle dodał: - Słuchaj!
Stanął w miejscu, pochylony, z mieczem w dłoni - drapieżna postać, wcielenie podejrzliwości i groźby - gotów skoczyć i uderzyć. Balthus również usłyszał: dziki wrzask, który urwał się na najwyższej nucie. Krzyk człowieka ogarniętego okropnym strachem albo umierającego.
Conan zerwaÅ‚ siÄ™ w okamgnieniu, by popÄ™dzić Å›cieżkÄ…, a każdy krok odsÄ…dzaÅ‚ go coraz dalej od biegnÄ…cego z najwyższym wysiÅ‚kiem towarzysza. Balthus wysapaÅ‚ przekleÅ„stwo. W osadach Tauranu uchodziÅ‚ za szybkonogiego, ale Conan pozostawiaÅ‚ go za sobÄ… z oszaÅ‚amiajÄ…cÄ… Å‚atwoÅ›ciÄ…. Wnet jednak zapomniaÅ‚ o rozdrażnieniu, uszy bowiem przeÅ›widrowaÅ‚ mu najbardziej przeraźliwy krzyk, jaki kiedykolwiek zdarzyÅ‚o mu siÄ™ sÅ‚yszeć. Nie ludzki tym razem; to byÅ‚o demoniczne miaukniÄ™cie odrażajÄ…cego triumfu, co radość zdawaÅ‚o siÄ™ wyrażać z unicestwienia ludzkoÅ›ci i rozbrzmiewaÅ‚o echem w mrocznych gÅ‚Ä™biach, gdzieÅ› poza granicami czÅ‚owieczych doÅ›wiadczeÅ„.
Balthus zgubił krok i lepki pot zakroplił się na jego skórze. Lecz Conan nie zawahał się; w rozpędzie minął zakręt ścieżki i zniknął, a Balthus, pozostawiony sam na sam z tym okropnym krzykiem, który okropnym pogłosem wciąż wibrował w lesie, w panice zdobył się na przyspieszenie biegu i runął za nim.
Nagle zatrzymał się, nieomal wpadając na Cymmeryjczyka, który stał na dróżce nad bezwładnym ciałem. Ale Conan nie patrzył na zwłoki leżące przed nim w wilgotnym od szkarłatu pyle. Wpatrywał się w gęstwinę zarośli po obu stronach szlaku.
Balthus wymamrotaÅ‚ niepewne przekleÅ„stwo. CiaÅ‚o męża leżaÅ‚o na Å›cieżce, niskiego, grubego czÅ‚eka, odzianego w zdobne zÅ‚otem buty i - mimo gorÄ…ca - obszytÄ… gronostajem tunikÄ™ zamożnego kupca. Jego tÅ‚usta, blada twarz zastygÅ‚a w wyrazie przerażenia: tÄ™ga szyja przeciÄ™ta byÅ‚a od ucha do ucha ostrzem, rzekÅ‚byÅ›, jak brzytew. Krótki miecz wciąż tkwiÄ…cy w pochwie zdawaÅ‚ siÄ™ wskazywać, że czÅ‚ek ów zostaÅ‚ zaatakowany znienacka i nie miaÅ‚ szansy, by walczyć o swe życie.
- Pikt? - wyszeptał Balthus, wpatrując się w coraz gęstsze cienie puszczy.
Conan pokręcił głową i wyprostował się, by rzucić chmurne spojrzenie na martwego męża.
- Leśny czort. Ten jest piąty, na Croma!
- Co masz na myśli?
- Czyś kiedy słyszał o piktyjskim czarowniku zwanym Zogar Sag?
Balthus niepewnie pokręcił głową.
- Å»ywie w Gwaweli, najbliższej wiosce za rzekÄ…. Trzy miesiÄ…ce temu skryÅ‚ siÄ™ wedle tej drogi i uprowadziÅ‚ stadko jucznych mułów z karawany zmierzajÄ…cej do fortu - jakimÅ› sposobem zadaÅ‚ poganiaczom narkotyku. MuÅ‚y należaÅ‚y do tego czÅ‚eka - Conan obojÄ™tnie tknÄ…Å‚ stopÄ… zwÅ‚oki - Tiberiasa, kupca z Velitrium. ObÅ‚adowane byÅ‚y baryÅ‚kami z piwem i stary Zogar, nim przekroczyÅ‚ na powrót rzekÄ™, postój uczyniÅ‚, by sobie pociÄ…gnąć. Tropiciel, Soractusem zwany, trafiÅ‚ na jego Å›lad i przywiódÅ‚ Valannusa i trzech wojów w gÄ…szcze, gdzie czarownik leżaÅ‚ schlany. Za naleganiem Tiberiasa Valannus wtrÄ…ciÅ‚ Zogara Saga do lochu, co najwiÄ™kszÄ… jest zniewagÄ…, jakÄ… Piktowi można wyrzÄ…dzić. Staremu udaÅ‚o siÄ™ ubić strażnika, zemknąć, i jeszcze przekazać wieść, że zamierza ukatrupić Tiberiasa i piÄ™ciu ludzi, którzy go pojmali, takim sposobem, co dreszczem przejmować bÄ™dzie AquiloÅ„czyków przez parÄ™ najbliższych stuleci.