Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
— Szkolenie, które prowadziÅ‚eÅ›, też wymagaÅ‚o odpowiedzialnoÅ›ci. Po prostu
idź i rób to, co wydaje ci się najlepsze. Przypomnij sobie wszystkich dobrych
dowódców, jakich znaÅ‚eÅ›, i zachowuj siÄ™ tak jak oni. NaÅ›laduj nich. I nie pozwól, żeby żoÅ‚nierze zobaczyli, jak oblewasz siÄ™ Å›luzem. — Z jakiegoÅ› powodu marinÄ™
uznał ostatnie zdanie za zabawne.
— W porzÄ…dku — powiedziaÅ‚ Diaspranin.
— Masz. — Julian pogrzebaÅ‚ w chlebaku i wyjÄ…Å‚ poskrÄ™cany kawaÅ‚ek metalu.
— Co to jest? — spytaÅ‚ Fain, obracajÄ…c go w rÄ™ce.
306
— W pierwszej bitwie, w której braÅ‚em udziaÅ‚ — powiedziaÅ‚ marinÄ™ — dosta-
łem tym kawałkiem szrapnela. Zatrzymałem go na szczęście. Pomyślałem, że jak
będę go miał ze sobą, nikt mnie więcej nie trafi. Nie wiem, dlaczego, ale zawsze
przynosi mi szczęście.
— I co pan bez niego zrobi? — spytaÅ‚ Diaspranin.
— W tej bitwie nie bÄ™dzie mi potrzebny — odparÅ‚ Julian, stukajÄ…c w swój
pancerz. — Jeszcze siÄ™ nie urodziÅ‚ taki Bomanin, który mógÅ‚by to przebić. Ty to
weź. Mnie nic nie będzie.
— Dobrze — powiedziaÅ‚ Fain. — DziÄ™ki. I niech Bóg Wody ma ciÄ™ w opiece.
— To nie o mnie powinieneÅ› siÄ™ martwić — odparÅ‚ marinÄ™, podnoszÄ…c swoje
działko.
*
*
*
Kny Camsan parsknął śmiechem.
— A to chytre gównosiady! Ich armia jest pod Sindi, a oni próbujÄ… do niej
wrócić!
— Nie ma siÄ™ z czego Å›miać — powiedziaÅ‚ ostro pomniejszy wódz. — Tam sÄ…
wszystkie nasze Å‚upy. I nasze kobiety.
— OczywiÅ›cie — chrzÄ…knÄ…Å‚ znów Camsan. — I dziesięć czy dwanaÅ›cie tysiÄ™-
cy naszych wojowników pod wodzą Mnb Traga. Co oznacza, że ta głupia armia
dalej będzie siedzieć pod murami, kiedy nadejdziemy. Cały ten pościg miał od-
wrócić naszą uwagę. Chcieli odciągnąć nas od Sindi, żeby doprowadzić resztę
armii na pozycje.
— JeÅ›li o to chodziÅ‚o, to im siÄ™ udaÅ‚o.
— OczywiÅ›cie, że tak — zgodziÅ‚ siÄ™ Camsan. — Ale co im to da? ZebraliÅ›my
już prawie całą hordę i wszyscy nasi wojownicy tylko czekają, żeby zaatakować
ich od tyłu. Pewnie myśleli, że wyciągnęli z Sindi wszystkich bomańskich wo-
jowników„ ale to im się nie udało. Teraz mamy szansę ich dopaść!
— Może. Ale mamy ciężkÄ… przeprawÄ™ z ich jazdÄ…. Ta nowa broÅ„ jest niezÅ‚a.
— BroÅ„ im nie pomoże, skoro wiemy, gdzie sÄ… i co próbujÄ… zrobić — odpa-
rowaÅ‚ Camsan. — Kiedy rozwalimy zakute Å‚by, zabierzemy im tÄ™ broÅ„. A potem
pokonamy armię pod Sindi i ich broń też zabierzemy! Nie pozostawimy przy ży-
ciu nikogo, kto mógłby bronić murów Przystani K’Vaerna, więc ją też pokonamy!
— Miejmy nadziejÄ™, że tak bÄ™dzie — powiedziaÅ‚ ponuro wódz. — Ale jak
dotąd zakutym łbom wszystko wychodzi o wiele lepiej niż nam.
*
*
*
— SÅ‚uchajcie! — Potężny gÅ‚os Bistem Kara zahuczaÅ‚ nad gÅ‚owami dywizji
piechoty. — Jak dotÄ…d caÅ‚a ta wojna idzie po myÅ›li Bomanów, ale my to zmieni-
307
my! Jedyną przeszkodą na drodze do zwycięstwa jest to, że nasza kawaleria tkwi tam w pułapce.
Wskazał ręką na gęsty las.
— Pójdziemy tam i znajdziemy ich. Nie bÄ™dzie trudno. — Å»oÅ‚nierze zachicho-
tali niepewnie, trzask wystrzałów byÅ‚o sÅ‚ychać nawet z tej odlegÅ‚oÅ›ci. — Przebi-
jemy kordon Bomanów i uwolnimy ich. A potem wrócimy do miasta. Nie chcę
was okłamywać, to będzie ciężka walka. Ale damy radę. Musicie tylko mierzyć
nisko i słuchać swoich oficerów. A teraz chodźmy i dajmy Bomanom przedsmak
tego, co ich czeka w Przystani K’Vaerna!
*
*
*
— Poruczniku Fain — powiedziaÅ‚ dowódca batalionu — dostaliÅ›my rozkaz
wystawienia kompanii harcowników. Znacie różnicę między harcowaniem a re-
gularnÄ… walkÄ…?
Światło dopiero co zaczęło przesączać się przez drzewa i wciąż było zbyt