Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
W pierwszych dniach sierpnia, nic nie wiedząc o wydarzeniach w Palestynie, udał się w górę Eufratu, wezwany na pomoc przez Ormian z Meliteny. Na początku lata książę umocnił swą południowo-wschodnią granicę, przesuwając ją za Orontes, udało mu się bowiem odeprzeć kontrofensywę Ridwana z Aleppa, który poniósł tak ciężkie straty, że musiał zwrócić się o pomoc do emira Himsu.9 Między Aleppem a Himsem panowały stosunki tak nieustabilizowane, że krok ten nie zaniepokoił Boemunda; nie przejął się także groźbą odzyskania przez muzułmanów Tali Mannasu, gdzie Rajmund Pilet, który z hrabią Tuluzy udał się na południe, pozostawił tylko niewielką załogę. Boemund uważał, że ma szansę ekspansji terytorialnej w kierunku północnym. Nie posiadał floty morskiej, nie rnógł więc przeszkodzić Bizantyj -czykom w odzyskaniu Cylicji, ale ogromnie mu zależało na utrzymaniu w swym ręku przełęczy w górach Antytaurus, można się było bowiem spodziewać, że każda ekspedycja bizantyjska przeciwko Antiochii pomaszeruje tymi szlakami. Kiedy więc Gabriel z Meliteny, w obawie przed najazdem Malika Ghaziego Kumusztakina, daniszmendydzkiego emira Sebastei, zwrócił się do Boemunda o pomoc, książę przystał na to z ochotą. W ciągu trzech ostatnich lat emir daniszmendydzki dokonywał w miesiącach letnich najazdów na ziemie Gabriela, obecnie zaś Ormianie obawiali się, że zaatakuje on samą Melitenę. Wprawdzie Edessa leżała bliżej Meliteny, jednak Gabriel, pomny losu swego zięcia Torosa, wolał nie zwracać się do Baldwina. Boemund natomiast odnosił się do Ormian z szacunkiem. Do grona jego przyjaciół należał ormiański biskup Antiochii, Cyprian, i biskup Maraszu, Grzegorz. Za ich pośrednictwem Gabriel zobowiązał się oddać Boemundowi Melitenę, jeżeli położy on kres najazdom tureckim.10
Przed opuszczeniem Antiochii Boemund na wezwanie Gabriela uczynił krok, który doprowadził go do ostatecznego zerwania z grekami i w konsek-
Królestwo Jerozolimskie
301
54. Dekoracja kopuły w kościele Bożej Mądrości w Konstantynopolu
wencji do pierwszego i już nieodwracalnego rozłamu między Kościołem greckim a Kościołem łacińskim. Na stolcu patriarszym w Antiochii zasiadał nadal Jan IV, któremu godność tę przywrócił Ademar. Był to jednak duchowny grecki, którego Boemund podejrzewał nie tylko o sympatie probizantyj-skie, ale i o podsycanie w patriarchacie antiocheńskim nadziei greków na wyzwolenie ich przez cesarza. Boemund wygnał go z miasta i na jego miejsce powołał łacmnika, Bernarda z Yalence, byłego kapelana Ademara, którego niedawno wyznaczył na biskupa Artachu (Arty), i zabrał na sakrę do Jerozolimy. W późniejszym okresie niektórzy łacinnicy, jak Wilhelm z Tyru, usiłowali zalegalizować linię łacińskich patriarchów Antiochii utrzymując,
302
Ziemia Obiecana
że Jan dobrowolnie zrezygnował z patriarchatu. Naprawdę Jan zrezygnował dopiero po przybyciu do Konstantynopola, i to tylko po to, aby ustąpić miejsca swemu greckiemu następcy. Usunął się do klasztoru w Oksii, gdzie napisał traktat potępiający praktyki łacińskie, w którym w gorzkich słowach opisał prześladowania greków przez łacinników, a jego godność przejął patriarcha obrany przez wygnane z Antiochii duchowieństwo greckie. Od tej chwili współistniały dwie rywalizujące linie patriarchów, grecka i łacińska, które nieustępliwie broniły swych praw. W samej Antiochii za sprawą Boemunda rozłam między tymi Kościołami stał się nie do naprawienia. Odtąd cesarz stawiał sobie za zadanie nie tylko przywrócenie Antiochii Cesarstwu Bizantyjskiemu, ale także wprowadzenie na tron patriarszy jego prawowitych dziedziców.11
Boemund, pewny, że zdławił potencjalne zarzewie zdrady w Antiochii, wyruszył do Meliteny. Nie chcąc zostawiać swej stolicy bez dostatecznie silnej załogi, zabrał ze sobą tylko swego kuzyna, Ryszarda z Salerno, oraz trzystu rycerzy i niewielki kontyngent piechoty. Towarzyszyli mu ormiańscy biskupi Antiochii i Maraszu, część jego rycerzy, być może, rekrutowała się z Ormian. Pewny, że nawet tak szczupłymi siłami pokona Turków, zapuścił się lekkomyślnie na wzgórza, które dzieliły Melitenę od doliny rzeki Aksu. W górach emir daniszmendydzki, który czekał na Boemunda w zasadzce, niespodziewanie uderzył na jego hufiec. Turcy osaczyli ze wszystkich stron kompletnie zaskoczonych Franków. Po krótkiej, zażartej walce hufiec frankijski przestał istnieć. Rozsiekano obu biskupów ormiańskich, a pospołu z Ry-szardem z Salerno pognano w hańbie do niewoli Boemunda, postrach niewiernych.12