Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Czerwony dom opowiadaÅ‚ o burzliwym życiu tajemniczego osobnika, który obrabowywaÅ‚ sklepy z zabawkami i muzea, a skradzionym lalkom i marionetkom wydÅ‚ubywaÅ‚ oczy,...Irulana, która z zamkniÄ™tymi powiekami trzymaÅ‚a obie dÅ‚onie na czole w transie mnemonicznego zapamiÄ™tywania, otwarÅ‚a oczy i szybko spojrzaÅ‚a na Paula...Odzyskawszy mój normalny ton, wiedzÄ…c, że on tu jest, że nie Å›pi, że otwiera być może swoje lubieżne oczy psa za każdym razem, gdy z kantoru dochodzi do niego...do Skana, wyglÄ…dajÄ…c jak półtora nieszczęścia: miaÅ‚ zaczerwienione i podkrążone oczy, potargane wÅ‚osy, a luźna szata chyba nie należaÅ‚a do niego;...Henryk Sienkewicz - Krzyżacy, KrzyzT2R14W œcianie nad wozowni¹ rozchyli³o siê zaraz b³oniaste okno i przez szparutkêwyjrza³y na dziedziniec modre oczy...OdwróciÅ‚ siÄ™ z powrotem do Amyrlin, nie zdajÄ…c sobie sprawy, że przybraÅ‚ równie wÅ‚adczÄ… postawÄ™, i spojrzaÅ‚ jej prosto w oczy... PRZESZUKIWANIEPrzeszukiwanie odbywa siÄ™ wtedy, gdy oczy przeÅ›lizgujÄ… siÄ™ po tek­Å›cie, by wyodrÄ™bnić okreÅ›lonÄ…, poszukiwanÄ… przez...By³y tak samo niebieskie, jak oczy Miny, jakkolwiek ich spojrzenie zdawa³o siê wyra¿aæ odmienny rodzaj szaleñstwa...Osiemnastka przymrużyÅ‚ swe zielone zÅ‚oÅ›liwie-przepiÄ™kne oczy i rozwiÄ…zaÅ‚ rÄ™cznik, w którym przyniósÅ‚ kulkowce...Oczy zacze˛ły jaË› piec, serce zabiÅ‚o mocniej, zapowiadajaË›c nadejsćie znanego juzË™ smutku i zË™alu...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

ZnajdowaÅ‚ siÄ™ w maÅ‚ej celi. Okrato– wane okienko wpuszczaÅ‚o trochÄ™ Å›wiatÅ‚a, ale byÅ‚o umieszczone tak wysoko, że nie sposób byÅ‚o przez nie wyjrzeć. Tapczan, stoÅ‚ek i stół przymocowany do Å›ciany, to byÅ‚o caÅ‚e umeblowanie nowego mieszkania bankiera.
Na stole stał dzbanek z wodą i kawałek chleba. Toronthal w głowę zachodził w czyim ręku się znajduje.
Mijały godziny. Nagle drzwi od celi otworzyły się i stanął w nich człowiek olbrzymiej postawy. Spojrzał na bankiera i odezwał się łagodnym głosem:
– ProszÄ™, niech pan pozwoli za mnÄ….
Ten łagodny ton sprawił, że bankierowi przybyło odwagi.
– Przede wszystkim chciaÅ‚bym wiedzieć, jakim prawem wiÄ™zicie mnie tutaj? Nie wiem, kto jest ten Å›miaÅ‚ek, ale uprzedzam, że srodze bÄ™dzie tego żaÅ‚owaÅ‚.
Olbrzym, jak gdyby nie słyszał słów bankiera, powtórzył spokojnym głosem:
– ProszÄ™ iść za mnÄ….
– Nie pójdÄ™ – krzyknÄ…Å‚ bankier.
Nagle stała się rzecz, której Toronthal w żadnym razie nie oczekiwał. Olbrzym przystąpił do niego i jednym potężnym ruchem rąk uniósł małego bankiera, krępując mu jednocześnie ręce i nogi, jak to czynią czasem niańki niegrzecznym dzieciom, i wyniósł z celi. Przeszedł długi korytarz, otworzył jedne drzwi, potem drugie, minął jakieś schody, znowu korytarz i nagle stanął w dużym, jasno oświetlonym pokoju. Tu puścił swego jeńca i wyprostował się. Pod oknem siedział wysoki starzec, obok znajdowało się jeszcze parę osób.
– Panie Toronthal – odezwaÅ‚ siÄ™ starzec – proszÄ™ o Å›cisÅ‚e, a przede wszystkim zgodne z prawdÄ… odpowiedzi. Gdzie zostawiÅ‚eÅ› pan SawÄ™ IlonÄ™ Sandorf?
Na to nieoczekiwane pytanie bankier zdumiał się. Spojrzał na mówiącego.
– Przede wszystkim proszÄ™ o uwolnienie mnie z wiÄ™zienia – odparÅ‚ hardo. – Nikt nie ma prawa trzymać mnie tutaj wbrew mojej woli.
– Owszem, jest ktoÅ›, kogo pan uwiÄ™ziÅ‚ wbrew jego woli i który tym samym panu odpÅ‚aca. Nie poznaje mnie pan. Jestem pana klientem sprzed piÄ™tnastu lat.
Bankier drgnął. Spojrzał rozszerzonymi oczami na mówiącego.
– Pan byÅ‚byÅ›...
– Tak. Mateuszem Sandorfem. A może jesteÅ› ciekaw zobaczyć drugÄ… swojÄ… ofiarÄ™. Piotrze, przywitaj pana bankiera.
Toronthalowi omal oczy z przerażenia nie wyskoczyły. Przed nim stał Piotr Bathary. Ten sam, którego Sarcany, za wspólnym porozumieniem, zabił, na którego grobie bankier był osobiście, gnany ciekawością, tak często spotykaną u zbrodniarzy, których wola bezwiednie kieruje na miejsce zbrodni.
Poczuł, że mu się zaczyna mącić w głowie i że prawdopodobnie nie ma już dla niego ratunku. Ale w ostatnim, bezsilnym porywie wściekłości postanowił milczeć, nie chcąc w niczym dopomóc swoim prześladowcom. Sarcany był wolny, to prawda. On Silas odpokutuje za dwóch, ale nie zdradzi miejsca pobytu Sawy.
– Odpowiadaj pan – powtórzyÅ‚ hrabia. – Gdzie Sawa?
– Nie powiem nic. Nie wiem.
– Po raz trzeci pytam. Gdzie jest moja córka? Silas nie otworzyÅ‚ ust. Nagle potężna dÅ‚oÅ„ Matifu ujęła jego rÄ™kÄ™.
– Czy nie sÅ‚yszysz, o co ciÄ™ pytajÄ…? No, gadaj pan!
Tu potężne palce Matifu zacisnęły się koło ręki bankiera. Poczuł straszny ból w stawach. Ręka zdrętwiała i zwisła bezwładnie.
– O, puść mnie! Puść. Już powiem.
– Matifu, co robisz? – zapytaÅ‚ doktor.
– Panie kapitanie, to niechcÄ…cy. Ja nie chciaÅ‚em tak mocno.
– No dobrze, już dobrze. Użyjemy twego Å›rodka, o ile pan bankier bÄ™dzie milczaÅ‚.
– Powiem wszystko, ale pod warunkiem, że mnie wypuÅ›cicie i ten wielkolud nie bÄ™dzie mnie dotyka),
– Gdzie jest Sawa?
– W Tripolisie, u Sarcany'ego.
– Jak mamy jej szukać? U kogo jest ukryta? Bankier milczaÅ‚. Ale rÄ™ka Matifu podniosÅ‚a siÄ™ na wysokość jego ramienia. Przerażenie mignęło w oczach bankiera.
– Powiem, ale za to mnie zwolnicie. Jest u starej Namir, w domu Sidi Hazana.
– DokÄ…d udaÅ‚ siÄ™ Sarcany?
– Z Monaco mieliÅ›my jechać na jego Å›lub z SawÄ….
– Dosyć na dziÅ›. Matifu, odnieÅ› go z powrotem do celi. Ale Silas na widok ramion olbrzyma zawoÅ‚aÅ‚:
– PójdÄ™ sam. ProszÄ™, niech on mnie nie dotyka. Kiedy zamknęły siÄ™ za nimi drzwi, skinÄ…Å‚ na Piotra.
– Czeka nas najtrudniejsza sprawa, ale mam w Bogu nadziejÄ™, że jÄ… wygramy. Trzeba siÄ™ tylko spieszyć, bo każda chwila droga. Kiedy Matifu powróci, powiedz mu, że za godzinÄ™ wyruszamy do Tripolisu. Niech przedtem przyjdzie do mnie z PescadÄ….
 
 
 
X