Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Płacz nic nie pomoz˙e, nie pomoz˙e tez˙ po-
gra˛z˙anie sie˛ w boĺu. To wszystko nie przyniesie jej nic dobrego. Przyjechała do domu, z˙eby uciec od Iana, od wspomnien´, a nie wlec ten balast za soba˛. Nie zamierzała niczego rozpamie˛tywacáni
ulegac´ destrukcyjnej che˛ci rozczulania sie˛ nad soba˛.
70
UKRYTY SKARB
Dzie˛ki Bogu, z˙e przyje˛ła zaproszenie Stuarta, aby zapoznacśie˛ z jego nowym przedsie˛wzie˛-
ciem, pomysĺała i dopiła kawe˛. Nie miała poje˛-
cia o hodowli drzew, wiedziała jedynie, z˙e
w pewnym okresie biznesmeni che˛tnie uciekali
przed płaceniem podatko´w, inwestuja˛c w lasy.
Interes Stuarta Delaneya nie nalez˙ał do takich.
Minionego wieczoru słuchała, jak Stuart mo´wił
o koniecznosći powstrzymania szerza˛cej sie˛
obecnie tendencji ponownego zalesiania. Uwa-
z˙ał, z˙e jest to niewłasćiwe dla duz˙ych połaci kraju. Zamiast tego nalez˙ałoby, jego zdaniem,
zasadzicśtarannie dobrane gatunki miejscowych
drzew lisćiastych.
Sara zrozumiała wo´wczas, z˙e dla Stuarta ten
interes jest czyms´ wie˛cej niz˙ tylko zŕo´dłem
zarobku. Z
˙e bardzo wiele dla niego znaczy.
Zmarszczyła czoło. To dziwne, ale niecierp-
liwie czekała na ponowne spotkanie ze Stuar-
tem. Czas w jego towarzystwie mijał szybko,
a czuła sie˛ z nim naturalnie i swobodnie.
Nie wiedziała tylko, czy od razu do niego
pojechac´, czy uprzedzic´ go telefonicznie. Po-
przedniego wieczoru nie uzgodnili bowiem go-
dziny spotkania.
W konću zdecydowała, z˙e pojedzie bez zapo-
wiedzi, zreszta˛ nie miała jego numeru telefonu.
Przed wyjazdem postanowiła jednak cosźrobic´.
Penny Jordan
71
Podniosła słuchawke˛ i wybrała numer domo-
wy siostry, zaniepokojona stanem jej i dziecka,
ktoŕe byc´ moz˙e przyszło juz˙ na s´wiat.
Telefon odebrała matka i natychmiast os´wiad-
czyła:
– Saro, juzżaczynaÅ‚am sieË› o ciebie martwic´.
Dzwoniłam do ciebie chyba z szesćŕazy, a po-
tem zadzwoniłam do biura Iana. Nikt nie od-
powiadał ani tu, ani tu. Gdzie jestes´? Co...?
– Jestem w domu, mamus´. PrzyjechaÅ‚am
wczoraj. Powinnam była przedtem zadzwonic´,
ale... Tak czy owak, miałam szcze˛sćie, bo wasz
nowy sa˛siad przejez˙dz˙ał akurat obok i poinformował mnie, z˙e otrzymalisćie wiadomosćód
Davida i w pos´piechu wyjechalisćie. Jak tam
Jacqui? Co z dzieckiem?
– Jacqui w porzaË›dku, chociazË™ jest chyba
w lekkim szoku. W konću miała urodzic´ dopiero
za miesia˛c. Dziecko jest zdrowe, to dziewczyn-
ka, wie˛c wyobraz˙asz sobie, jak sie˛ ciesza˛ po dwoćh chłopakach. Juz˙ wybrali imie˛: Jessica.
Jacqui i mała zostana˛ kilka dni w szpitalu, tak na wszelki wypadek, wie˛c posiedzimy tu z ojcem
jeszcze z tydzien´.
Jeszcze tydzien´. Sara zagryzła wargi i lekko
sie˛ skrzywiła, uprzytomniwszy sobie, z˙e ostatnio robi to zbyt cze˛sto. Wargi puchły od tego i bo-lały.
72
UKRYTY SKARB
– Pozwolicie, zË™e zaczekam tu do waszego
powrotu?
– Oczywisćie – zapewniÅ‚a matka. – To prze-
ciez˙ nadal jest two´j dom, kochanie, wiesz o tym.
A co, musisz wykorzystacúrlop? – ZamilkÅ‚a, po
czym zapytaÅ‚a z matczynym niepokojem: – Sa-
ro, chyba nic ci nie dolega?
– Nie, wszystko dobrze – skÅ‚amaÅ‚a pewnym
głosem.
Jeszcze zda˛z˙y przeciez˙ poinformowacŕodzi-
co´w o decyzji porzucenia pracy. Nigdy nie po-
dejmowali z niaË› tego tematu, ale podejrzewa-
ła, z˙e matka domysĺa sie˛ jej uczuc´ do Iana.
Czuła tez˙ pods´wiadomie, z˙e matke˛ ucieszy ta
zmiana, zwłaszcza kiedy jej oznajmi, z˙e Ian
sie˛ z˙eni.
Anna i jej bezduszne słowa to z kolei temat,
ktoŕego nie chciała poruszacź rodzina˛. W konću
to własńie mie˛dzy innymi z tego powodu przyje-
chała do Wrexall. Chciała uciec przed pytaniami
znajomych, ktoŕzy wszelkimi sposobami pro´bo-
wali z niej wycia˛gna˛c´, co sie˛ własćiwie stało i dlaczego złoz˙yła wymo´wienie. Ciekawosć´ ta
wyrastała co prawda z dobrej woli, ale była dla
niej zbyt kre˛puja˛ca.
Po rozmowie z matka˛ zamieniła tez˙ kilka sło´w
z dwoma przeje˛tymi malen´ka˛ siostra˛ siostrzen´-
cami oraz ze szwagrem, ktoŕy mo´wił ro´wnie