Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Konfederacja Ixiańska proponuje poddanie się - mówił Stilgar - ale ich negocjatorzy kwestionują wysokość podatku imperialnego, który...
- Marzy im się legalne ograniczenie mojej imperialnej woli - powiedział Paul. - Kto miałby mnie nadzorować, Landsraad czy KHOAM?
Stilgar wydobył z teczki notatkę na niezniszczalnym papierze.
- Jeden z naszych agentów nadesłał to memorandum mniejszościowej kliki w KHOAM. - Zaczął czytać szyfrogram bezbarwnym głosem: - "Trzeba powstrzymać dążenie tronu do jednowładztwa. Musimy powiedzieć prawdę o Atrydzie, o jego manipulacjach ukrytych pod potrójną oszukańczą przykrywką prawodawstwa Landsraadu. przywództwa religijnego i biurokratycznej skuteczności".
Stilgar wepchnÄ…Å‚ notatkÄ™ z powrotem do teczki.
- Konstytucja! - mruknęła Chani.
Paul zerknął na nią, potem znów na Stilgara. 'Tak oto Dżihad chwieje się w posadach - pomyślał. - Lecz nie na tyle szybko, żeby mnie ocalić." Ta myśl wzbudziła w nim emocjonalne napięcie. Pamiętał swoje najwcześniejsze wizje przyszłej Dżihad, przerażenie i odrazę, którymi go napełniały. Teraz, oczywiście, znał już wizje straszliwsze. Żył wśród rzeczywistej przemocy. Widział swoich Fremenów tak przepojonych mistyczną siłą, że w religijnej wojnie niszczyli wszystko. Na Dżihad patrzył z nowej perspektywy. Była skończona, oczywiście, krótki spazm w porównaniu z wiecznością, lecz teraz poza nią czaiły się koszmary, które miały przyćmić to, co już było.
"A wszystko w moim imieniu" - pomyślał Paul.
- A gdyby im dać jakąś formę konstytucji? - podsunęła Chani. - Niekoniecznie realną.
- Fałsz jest narzędziem polityki - zgodziła się Irulana.
- Istnieją granice władzy, jak twierdzą ci, którzy pokładają nadzieje w konstytucji - odparł Paul.
Korba podniósł się w swej pełnej uszanowania pozie.
- Mój panie?
- SÅ‚ucham.
"O, proszę! - pomyślał Paul. - Oto ktoś, kto może czuć ukryte sympatie dla wyimaginowanych rządów Prawa."
- Moglibyśmy zacząć od konstytucji religijnej - powiedział Korba. - Czegoś dla wiernych, którzy...
- Nie! - warknął Paul. - Ogłosimy to jako Rozporządzenie Imperialne. Notujesz, Irulano?
- Tak, mój panie - lodowaty głos Irulany wyrażał brak zachwytu nad podrzędną rolą, jaką jej narzucił.
- Konstytucje stają się najwyższą formą tyranii - zaczął Paul. - Dają władzę zorganizowaną na przytłaczającą skalę. Konstytucja to pozbawiona świadomości, uaktywniona siła społeczna. Może zdruzgotać zarówno wielkich, jak małych, zmiatając wszelką godność i indywidualność. Jest niestabilna, a jednocześnie nie ma żadnych ograniczeń. Ja jednakże podlegam ograniczeniom. W trosce o zapewnienie maksymalnej opieki swemu ludowi zakazuję tworzenia konstytucji. Rozporządzenie z dnia, itd., itd.
- Co z postulatami Ixian w sprawie podatków, panie? - spytał Stilgar.
Paul zmusił się do oderwania wzroku od chmurnej twarzy Korby.
- Masz jakieÅ› propozycje, Stil?
- Musimy trzymać rękę na podatkach, Sire.
- Ceną, której zażądamy od Gildii za podpisanie traktatu z Tupile - rzekł Paul - będzie poddanie Konfederacji Ixiańskiej obowiązkowi płacenia nam podatków. Konfederacja nie może prowadzić handlu bez transportu Gildii. Zapłacą.
- Bardzo dobrze, mój panie - Stilgar wyciągnął następną teczkę, odchrząknął. - Raport Kwizaratu z Salusa Secundus. Ojciec Irulany przeprowadza manewry desantowe swoich oddziałów.
Irulana z zainteresowaniem oglądała wewnętrzną stronę dłoni. Na jej szyi pulsowała malutka żyłka.
- Irulano - zagadnął Paul - czy nadal upierasz się przy twierdzeniu, że ten jeden legion twojego ojca to nic więcej jak tylko zabawka?
- Co mógłby zdziałać z jednym legionem? - powiedziała, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek.
- Mógłby wyprawić się na tamten świat - zauważyła Chani.
- A winą obarczono by mnie. - Paul pokiwał głową.
- Znam paru dowódców Dżihad - wtrąciła Alia - którzy rzuciliby się na twego ojca, gdyby się o tym dowiedzieli.
- Ależ to tylko jego siły policyjne! - zaprotestowała Irulana.
- Więc niepotrzebne im manewry desantowe - stwierdził Paul. - Proponuję, żeby twój następny liścik do ojca szczerze i bez ogródek naświetlił mu moje poglądy na jego delikatną sytuację.
Irulana spuściła wzrok.
- Tak, panie. Mam nadzieję, że na tym się to zakończy. Ojciec nadawałby się na męczennika.
- Mhmm - mruknął Paul. - Moja siostra nie przekaże wiadomości dowódcom, o których wspomniała, chyba, żebym jej kazał.
- Atak na mojego ojca pociągnąłby jeszcze inne zagrożenia poza militarnymi, widocznymi na pierwszy rzut oka - powiedziała Irulana. - Ludzie zaczynają wspominać dni jego panowania z pewną nostalgią.
- Któregoś dnia posuniesz się za daleko - odezwała się Chani śmiertelnie poważnym tonem.
- Dość! - uciął Paul.
Rozważał ujawnioną przez Irulanę informację o powszechnej nostalgii. No tak, brzmiała w tym nuta prawdy. Raz jeszcze Irulana dowiodła swojej wartości.