Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
— I słusznie, Domingo, prawdopodobnie jest do niczego w łóżku — odezwał się zza jego
pleców Clark. — Sam, to naprawdę robi wrażenie.
— Racja, sir. Zainstalowałem ten program dziś rano. Noonan ściągnął go dla mnie z
wydziału obsługi technicznej FBI. Opracowali to, żeby nawet po wielu latach móc identyfikować ofiary kidnapingu. Nieźle się sprawdza. A potem komuś wpadło do głowy, że jeśli program radzi sobie z dziećmi, które rosną, to dlaczego by nie wypróbować go na dorosłych przestępcach. W
tym roku pomogło im to złapać faceta, który specjalizował się w napadach na banki. Proszę, oto, jak zapewne wygląda teraz panna Dortmund.
— A jak się nazywa facet, z którym kiedyś była?
— Hans Fürchtner. — Bennett kliknął parę razy myszą i wywołał na ekran odpowiednie
zdjęcie. — Boże, to musiały być czasy, kiedy jeszcze studiował. — Przeczytał informacje tekstowe, dołączone do zdjęcia. — Aha, lubi piwo... Dodajmy mu parę kilo. — Zdjęcie zaczęło się zmieniać. — Wąsy... broda... — Mieli teraz cztery różne fotografie.
— Tych dwoje dobrało się w korcu maku — powiedział Chavez, pamiętając, co wyczytał
z ich akt. — Ciekawe, czy wciąż są razem? — Zaczął się nad tym zastanawiać, po czym
skierował się w stronę doktora Bellowa.
— Witam, doktorze.
Bellow oderwał wzrok od ekranu komputera. — Dzień dobry, Ding. W czym mogę ci
pomóc?
— Oglądaliśmy właśnie zdjęcia dwojga terrorystów: Petry Dortmund i Hansa Fürchtnera.
Chciałbym pana o coś spytać.
— Strzelaj — odpowiedział Bellow.
— Na ile jest prawdopodobne, że tego rodzaju ludzie będą się trzymać razem?
Bellow zamrugał parę razy i usiadł wygodniej. — Bardzo dobre pytanie. Tych dwoje...
sporządzałem ocenę ich działalności... Prawdopodobnie wciąż są razem. Ideologia jest zapewne tym, co ich łączy. Ten czynnik odgrywa ważną rolę w tego rodzaju związku. Zbliżyli się do
siebie z racji podobnych przekonań, a z psychologicznego punktu widzenia złożyli coś w rodzaju przysięgi małżeńskiej, działając zgodnie z tymi przekonaniami i dokonując aktów terroryzmu. O
ile pamiętam, podejrzewa się ich między innymi o uprowadzenie i zamordowanie żołnierza. Taka działalność tworzy silne więzi międzyludzkie.
— Ale przecież większość tych ludzi, to, jak pan twierdzi, socjopaci — zgłosił obiekcje Ding. — A socjopaci nie...
— Czytasz moje książki? — spytał Bellow z uśmiechem. — Słyszałeś może, że kiedy
dwoje ludzi bierze ślub, stają się jednością?
— Tak, ale co to ma...?
— W tym wypadku naprawdę tak jest. Są socjopatami, ale ideologia przydaje etosu ich
dewiacji, a to bardzo ważne. Wspólna ideologia sprawia, że są jednością, a ich skłonności socjopatyczne łączą się. Podejrzewam, że związek tych dwojga jest czymś w rodzaju bardzo trwałego małżeństwa. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że wzięli formalny ślub, chociaż raczej nie w kościele — dodał z uśmiechem.
— Trwałe małżeństwo... Dzieci?
Bellow skinął głową. — Możliwe. Ale czy świadomie zdecydowaliby się na potomstwo?
Dobre pytanie. Muszę nad tym pomyśleć.
— A ja muszę się dowiedzieć o tych ludziach czegoś więcej. Co myślą, jak patrzą na
świat i tak dalej.
Bellow znów się uśmiechnął, wstał i podszedł do regału. Wyjął jedną ze swoich książek i rzucił ją Chavezowi. — Zacznij od tego. Lektura obowiązkowa w Akademii FBI. Kilka lat temu poproszono mnie, żebym poprowadził wykłady na ten temat dla ludzi z SAS. Myślę, że to przez tę książkę znalazłem się w tym biznesie.
— Dzięki, doktorze. — Chavez spojrzał na książkę, zważył ją w ręku i ruszył do drzwi.
„Co się dzieje w głowie terrorysty”. Pomyślał, że nie zaszkodzi poznać te sprawy trochę lepiej.