Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Przez ten czas miał być Samuelem Yossem, dyplomowanym księgowym korporacji Genomics, z zadaniem przejrzenia akt personelu doktora Wilsona.
- Czysta rutyna, doktorze.
Wilson skinął potakująco głową, ale minę miał kwaśną kiedy wyciągał dysk z konsoli na biurku.
- Zdaje się, że wszystko jest w porządku, panie Voss. Mam nadzieję, że czas się panu nie dłużył.
- Skądże. - Sam uśmiechnął się blado. Sądził, że to właściwa odpowiedź w sytuacji, gdy dygnitarz korporacji okazuje niezadowolenie wobec księgowego. Taka przynajmniej byłaby odpowiednia w Renraku, ale Sam nie znał subtelności protokołu korporacyjnego Genomics.
- Świetnie. - Wilson wydawał się zadowolony. - Postaram się, żeby przygotowano dla pana stację roboczą.
- Wydaje mi się, doktorze Wilson, że moje wytyczne wskazywały, iż mam pracować w pańskim biurze.
- To absolutnie nie wchodzi w rachubÄ™.
- Ta stacja zapewnia najbardziej bezpośredni dostęp do akt pańskich ludzi. Sprawa wymaga pewnej poufności. Z pewnością wiceprezes Fleureaux...
- Dobrze, już dobrze. Już dobrze. Nie ma potrzeby niepokoić wiceprezesa. - Wilson podniósł plakietkę identyfikacyjną i dyskietkę z listem wprowadzającym. - Stacja jest tam, w kącie.
- Świetnie, dziękuję panu - powiedział Sam odbierając dokumenty. Podszedł do komputera i położył walizkę na podłodze. Prostując się wskazał na blokadę. - Byłby pan tak łaskaw?
Wilson dźwignął się niezgrabnie i dołączył do Sama przy stacji. Wcisnął kciukiem klucz w mechanizm blokady i pilnując, by Sam nic nie dostrzegł, wpisał właściwy kod dostępu. Kiedy komputer oznajmił gotowość krótkim piskiem, Wilson cofnął się, żeby zrobić Samowi miejsce, po czym stanął za jego lewym ramieniem. Z dłońmi spoczywającymi lekko na klawiaturze, Sam spojrzał na Wilsona.
- Sir, czy muszę przypomnieć panu, że Międzynarodowy Akt Praw Pracowników Korporacji z 2035 wyraźnie określa prawa menedżerów w zakresie wglądu w osobiste zapisy finansowe pracowników? Może to nastąpić tylko po zrealizowaniu procedury 3329-11 i po dostarczeniu dowodów nadużyć, wykroczeń, powiązań przestępczych albo nielojalności ze strony pracownika.
- Ale pan będzie to przeglądał.
- Doktorze Wilson, ja jestem dyplomowanym księgowym. Rozdział 35.22 MAPPKor-u jasno zezwala na okresowe przeglądy danych aż do zielonej strefy bezpieczeństwa w ramach przeglądów dotyczących godziwych odszkodowań. Takie kontrole mogą być wszczęte zawsze na wniosek legalnie wybranego rzecznika do spraw odszkodowań albo co najmniej raz do roku przez zarząd. Dodatkowo, w pewnych rejonach, agencje rządowe mogą żądać dokonania takich przeglądów, w celu ustalenia, czy spełniane są wymogi podatkowe, zatrudnieniowe, kwaterunkowe i inne. Ponadto...
- Wystarczy - uciÄ…Å‚ Wilson. - Ile panu to zajmie?
- To drobna kontrola. Nie więcej niż dwie, może trzy godziny. Wilson skrzywił się i wypuścił powietrze przez nos.
- Proszę powiedzieć sekretarce, żeby mnie zawołała, gdy pan skończy. Będę w trzecim laboratorium.
- Dobrze, sir. Miłego dnia.
Sam zdołał powstrzymać się od śmiechu, kiedy zły i zrezygnowany Wilson opuszczał pokój. Nie miał bladego pojęcia, co zawiera rozdział 35.22, ale najwyraźniej podobną wiedzą rozporządzał doktor. Pamiętając o tępym spojrzeniu Wilsona podczas rzeczowej recytacji rozdziałów i paragrafów, Sam wątpił, by kierownik badań to sprawdził.
Nie tracąc czasu zabrał się do pracy. Stacja robocza różniła się nieco od komputerów, na których dotąd pracował, dał więc sobie parę chwil, by ją sprawdzić. Cyberterminal Wilsona nie miał wyjścia na infogniazdo, co Sam przyjął z ulgą. Dekowanie niosło ze sobą ryzyko, czym w takiej sytuacji nie musiał się przejmować.
Wydobył z walizki kartridż - następny prezent od Jacqueline. Podobnie jak karta identyfikacyjna miał wbudowany timer, a Sam podejrzewał jeszcze inne ograniczenia. Wcisnął go w odpowiedni słot i włączył. Urządzenie zaczęło natychmiast otwierać pliki, a specjalny program przeglądał je w tempie zawodowego deckera. Kiedy wszystkie zapisy finansowe Wilsona przewinęły się przez ekran, Sam rozpoznał wśród nich kilka odkrytych wcześniej razem z Dodgerem w San Francisco. Osobiste zapisy doktora odpowiadały pieniądzom Drake'a. Albo w takim przekonaniu chip Lofwyra miał go utwierdzić. Smok mógł grać nie fair. Mógł powielić informacje, które Sam już wcześniej uzyskał, i tym samym upewnić go, że istnieje związek między doktorem a Drake'em.
Tak rozmyślając Sam zdał sobie sprawę, że być może zaczyna rozumieć życie pośród cieni, ale potrzebna jeszcze do tego była spora doza paranoi.
Kiedy skierował chipa na pliki z danymi Wilsona, ekran monitora szybko wypełnił się wykazami dokumentów. Nie było wśród nich zabezpieczonych plików badawczych, ale Sama to nie zaskoczyło. Hojność Lofwyra nie rozciągała się na rewelacje dotyczące prac Wilsona.