Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Rychło tedy potym, kiedy Krol Jego M. po śmierci Krola Zygmunta świętej pamięci, ojca
swego, na regiment Krolestwa Polskiego wstąpił, i do Krakowa przyjechał, ksiądz Maciejow-
ski, prze nie barzo sposobne zdrowie na Prądnik odjechawszy, siedm albo ośm dni tam
mieszkał. A gdy do niego często dworzanie, pan Kryski, pan Wapowski, pan AIexander
Myszkowski, pan Derśniak, pan Bojanowski i mi zacni przyjeżdżali, trefiło sie raz, iż ksiądz
Biskup po obiedzie u stołu siedząc (gdzie też był i Jego M. pan Stanisław Maciejowski,
Kasztellan Lubelski), gdy ktoś karty wspomniał, powiedział: Azaby sie nie mogła naleść jaka
ina krotochwila, nie ta ustawiczna, karty. Czemuby też kto nie wniósł owego obyczaju do nas,
który jest we Włoszech, iż ślachta zacna polerując rozumy swoje wynajduje na biesiedzie gry
8
rozumne i tych używa, w których sie nierówno więtsza pociecha i pożytek najduje a niżli w
karciech; zaprawdę W. M. by to przystało, którzy świeżo z Włoch przyjeżdżacie, nie zanie-
chywać tych dobrych zwyczajów, ale owszem wieść do tego drugie, żeby sie ich imowali.
Panie Kryski, ku W. M. ja mówię, któryś podobno lepiej niż kto iny włoskiej ziemi świadom,
pokuś W. M. tego, a tak jakoś był powodem do Akademiej Padewskiej miedzy Polaki (jako ja
mam sprawę), tak i tu niechajby sie takowe gry od W. M. poczęły. Masz oto W. M. rowne
towarzystwo, pana Wapowskiego, pana Myszkowskiego, pana Derśniaka, którzy tego W. M.
radzi pomogą. I Kostka mój, chocia młody, jednak w tej mierze może sie popisać nie grubie.
Na to pan Kryski tak odpowiedział: Jako wiele inych obyczajów dobrych jest we Włoszech,
Miłościwy księże, tak też ten, który ja barzo chwalę, iż ludzie zacniejszy mają tę zabawę po-
żyteczną ku obostrzeniu rozumu gry rozmowne, i barzobym ja temu rad, aby sie ich też u nas
ludzie nie sprosni jęli. Ale do wynalezienia i podania rzeczy ludziom trzeba człowieka wzię-
tego, iżby to, czo powie, szło w posłuch. Ja M. księże, iżem do tej doskonałości nic przyszedł,
bespieczniej mi sie widzi, pomagać tego temu, który to naprzód wywrze, niż samemu być
początkiem; abowiem to pewnie wiem, żeby sie takowe gry, gdziebym jaz nimi na harce wy-
jechał, w śmiech obróciły. A jeden pan Lupa Podlodowski, któremu sie jako Włoszy sami, tak
rzeczy od nich wynalezione nie podobają, miałby wielką pogodę strofować to wszytko, co-
bym ja tu powiedział. A ja przed W. M. panem swym, nie chciałbym sie zle popisać, bo le-
dajako mówić, zeszłoby sie gdzie indziej, mnie zwłaszcza, który mądrze mówić nie umiem,
ale przed W. M. żadną miarą. Pan Kryski M. księże (odpowiedział pan Lupa) ma ten obyczaj,
chwalić wszytki rzeczy włoskie, a mnie ma za tego, jakobym wszytko ich ganić miał, aleja
żadnemu kwoli chwalić tego nie będę, czo mi sie nie podoba. A do tych czasów jednak mało
rzeczy u Włochów widzę, któreby były godne chwały, mówię o tych rzeczach, którychem
świadom. Może być tam czo takiego, o czymem ja nie słychał, czo jeśli dobre będzie, rad
pochwalę. I te tam wasze gry, panie Kryski, (jako je zowiecie) rozmowne, będali w sobie czo
osobnego miały, nie tylko je wysławiać będę, ale sie ich i sam imę, jako ten, kogo gra nie
mierzy. Tu powiedział pan Alexander Myszkowski: Znam to do siebie M. księże, że sie ni
nacz nie godzę, ale jednak nie wiem czemu, jako nauka sama tak ci ludzie, którzy sie nią pa-
rają, są u mnie w wielkiej zci i powadze; ani owych chwalić mogę, którzy chczącz być wi-
dzem prawemi dworzany, na gardło księgam odpowiedzieli, tak iż zda sie im, żeby jednym
stopniem niżej stąpić, i zaraz stanieć musieli gdzieby mieli dać to znać ludziom, iż sie uczyli
kiedy. Czo jako przygany godno, zna to ten każdy, który jakiżkolwiek z nauki wziął pożytek,
abowiem nie chcieć sie nauczyć tego, czego nie umiesz, i owszem mieć sie za mądrego, kie-
dyś głupi, jest to, być dobrze szaleńszvm niż ów, którego w klozie chowają. Czego ja ucho-
dząc M, księże, wyznawani to przed W. M. panem swym, że nic nie umiem. a przy tym i to
powiedam, żebym sie zawżdy rad czego nauczył. Wiec iż s takowy cli gier siła jeden wziąć
sobie w głowę może, radbym, aby wola W. M. do tego przystąpiła, iżby sie pan Kryski s po-
czynania ich wymówić nic mógł, bo kiedy sie pan Wapowski, pan Kostka, pan Derśuiak ro-
zumy swemi do tego przyłożą, wskrzesi sie z nowu ona ich Academia Padewska, ktorąś W.
M. teraz wspominać raczył, a ze mnie gotowego jednego ucznia mają. Ku temu ksiądz Biskup
powiedział: Jeszcze ja tego nie ganię, iż W. M. jako i pan Kryski nic o sobie nie dzierzysz,
pod ten czas zwłaszcza, kiedy o ucznie, niż o mistrze trudniej. Ale to przedsię wiem, iżbyś W.
M. tak dobrze, jako i pan Kryski, mógł w to trefić, a więcejbych chwalił tę ochotę, ktorąbyś