Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Myślak był oburzony.
- Panie dziekanie! To przecież wszechświat, nie skarbonka! Nie można jej odwrócić, wcisnąć noża do szczeliny i potrząsnąć.
- Nie rozumiem dlaczego nie - wtrącił Ridcully, nie podnosząc głowy. - Przecież ludzie bez przerwy tak robią. - Poprawił ostrość. - Osobiście jestem raczej zadowolony, że nic stamtąd nie może się wydostać. Możecie uznać, że jestem staroświecki, ale nie zamierzam przebywać w tym samym pomieszczeniu co milion mil eksplodującego gazu. Co się stało?
- HEX twierdzi, że wybuchła jedna z nowych gwiazd.
- Są za duże na gwiazdy, panie Sdbbons. Już o tym mówiliśmy.
- Oczywiście, panie nadrektorze - nie zgodził się Myślak.
- I są tam dopiero od paru minut.
- Od kilku dni, panie nadrektorze. Ale to miliony lat czasu Projektu. Ludzie zrzucali tam różnie śmieci, więc chyba trochę tych śmieci zdryfowało i... Nie wydaje mi się, żeby to była porządnie zrobiona gwia... palenisko.
Wybuchająca gwiazda zmniejszała się teraz, ale otoczyła wielkim halo jaskrawych gazów, które oświetliły nawet z jednej strony te skalne bryły wyprodukowane przez magów. Rzeczy chcą zbierać się razem i być wielkie, uznał Myślak. Ale kiedy są już dostatecznie wielkie, chcą wybuchać. Kolejne prawo...
- Znajduję tam też ołów i miedź - zauważył Ridcully. - Jesteśmy bogaci, panowie. Niestety, w tym wszechświecie nie ma na co wydawać pieniędzy. Mimo to wydaje się, że robimy postępy. Blado pan wygląda, panie Stibbons. Powinien się pan przespać.
Postęp, myślał Stibbons. Czy rzeczywiście robią postępy? Ale bez narrativum skąd cokolwiek może o tym wiedzieć?
* * *
Nadszedł dzień czwarty. Myślak nie spał całą noc. Nie był pewien, ale miał wrażenie, że poprzedniej nocy też nie zmrużył oka. Chociaż może się zdrzemnął, opierając głowę na rosnącym stosie zabazgranego papieru, gdy Projekt mrugał i migotał tuż obok. Jeśli nawet, to nic mu się nie śniło.
Uznał jednak, że postęp jest tym, czym się go uczyni.
Po śniadaniu magowie obejrzeli kulę, zajmującą teraz miejsce w samym środku pola widzenia omniskopu.
- Tego... Na początku użyłem żelaza - wyjaśnił Myślak. - Właściwie głównie żelaza. Jest go całkiem sporo w okolicy. Część lodowych brył jest naprawdę paskudna, a skała sama z siebie po prostu tam wisi. Widzicie tę tutaj?
Mniejsza kamienna kula zawisła w przestrzeni w niewielkim oddaleniu.
- Owszem, nic ciekawego - zgodził się pierwszy prymus. - Dlaczego cała jest podziurawiona?
- Obawiam się, że kiedy zrzucałem kamienie na żelazną kulę, niektóre wyrwały mi się spod kontroli.
- To może się zdarzyć każdemu - pocieszył go wielkodusznie nadrektor. - Dodał pan złoto?
- O tak, panie nadrektorze. I inne metale.
- Złoto nadaje skorupie pewien styl. Tak sądzę. Czy to wulkany?
- Tak jakby, panie nadrektorze. Są tym, no... trądzikiem młodych światów. Ale w przeciwieństwie do naszych, gdzie skała topi się w wewnętrznym polu magicznym generowanym w niższych warstwach, tutaj magmę utrzymuje w stanie płynnym ciepło uwięzione wewnątrz kuli.
- Bardzo zadymiona atmosfera. Mało co widać.
- Rzeczywiście, panie nadrektorze.
- No cóż, trudno to nazwać udanym światem - prychnął niechętnie dziekan. Rozgrzany prawie do czerwoności, wszędzie kłęby dymu...
- Dziekan ma trochę racji, młody człowieku - przyznał Ridcully. Był wyjątkowo łagodny, żeby zirytować dziekana. - Dzielnie się starałeś, ale chyba stworzyłeś tylko kolejną kulę.
Myślak odchrząknął.
- Tę tutaj złożyłem tylko w celach demonstracyjnych. - Ustawił pokrętła omniskopu. Scena zamigotała i zmieniła się. - Ale ta... - powiedział, a w jego głosie zabrzmiała duma. - Tę zrobiłem wcześniej.
Spojrzeli w okular.
- I co? - mruknął dziekan. -Jeszcze więcej dymu.
- To chmura, panie dziekanie - poprawił go Myślak.
- Wszyscy potrafimy tworzyć obłoki gazu...
- Ehm... to para wodna - poinformował Myślak. Pochylił się i wyregulował omniskop.
Salę wypełnił ryk największej burzy wszystkich czasów.
* * *
Koło obiadu kula stała się lodowym światem.