Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Wykorzystywanie komputerów w naukach społecznych 365Rodzaje komputerów 365 Komputery pracujące w sieci 366Podsumowanie 366Podstawowe terminy...— To miasto jest stracone dla Światłości — warknął ten, który wyciągnął miecz, po czym podniósł głos, aby krzyknąć w stronę...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...- Dodger! - głos Teresy był odpowiednio karcący, ale Dodger dostrzegł aluzję w jej tłumionym uśmiechu...Głęboki głos ogira zadudnił przy słowie Machin Shin, a Per­rinowi przebiegł po kręgosłupie dreszcz...Jego głos był tak spokojny, jakby mówił o codziennych sprawach i może rzeczywiście dla żołnierza shienarańskiego tak było...Mostkowanie bezprzewodowe umożliwia łączenie sieci LAN znajdujących się względnie blisko siebie, ale mających również średnice bliskie maksymalnym...Operatorzy sieci i hotele z telewizją kablową w pokojach zawsze podkreślają, że na rachunku nie są wyszczególnione tytuły oglądanych przez ciebie filmów...- Witaj Panie… Pani - ponownie jej miły głos był dla Ysmay szokiem w porównaniu z obleśnym ciałem...Przypieczony trup rozdziawił osmalone, różowe dziąsła i wydał z siebie charkotliwy, odrażający głos...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Wszystkie nici są powiązane. Janusa by to pewnie bawiło. Sądząc, że jestem w grobie, posłużył się moją osobą, żeby uderzyć w Kościół. Potem, kiedy dowiedział się, że żyję, wymyślił, że może mnie zabić w taki sposób, aby władze nigdy się o tym nie dowiedziały. Kościół chcąc chronić swoje dobre imię, zatuszuje zbiorowe morderstwo, a tym samym mu pomoże. Sprytne, niemal genialne. Jeśli będę mógł zadziałać po swojemu, dopilnuję, żeby się smażył w piekle dla cwa­niaków.
I naraz Shean aż zadrżał pod wpływem nagłego olśnienia:
- Mój sobowtór - zawołał.
Ojciec Stanisław, pocierając oko pierścienia z krzyżem i mie­czem, rzucił mu badawcze spojrzenie.
- Więc także on przyszedł ci na myśl?
Arlene kiwnęła głową z przekonaniem.
- Kiedy wspomniałeś o nim, zaczęłam się zastanawiać. Shean znowu zadrżał.
Zdrajca. Najemny morderca... który przywłaszczył sobie jego na­zwisko, który wyglądem przypominał go na fotografii w paszporcie, który był na tyle do niego podobny, że mógł przekonać napotkanych ludzi, że jest Sheanem.
- Boże drogi - westchnął - wszystko wskazuje, że to mój dubler ze Skalpela. Dostarczał mi alibi, kiedy wyjeżdżałem wykonać zadanie. Organizację rozwiązali, ale musieli skontaktować się z jej dawnymi członkami i stworzyć nową podobną siatkę. Skalpel wciąż istnieje, tyle że pod inną nazwą.
- Jaką siatkę? - Ojciec Stanisław przyglądał się badawczo Ar­lene. - Proponowano pani albo bratu, żebyście zostali członkami jakiejś innej grupy?
Arlene potrząsnęła przecząco głową.
- Obecnie jestem osobą zupełnie cywilną. Uczę, jak się wspinać, jak przeżyć w trudnych warunkach.
- A pani brat?
- Pracował dla innej siatki. Tylko tyle wiem. Nigdy mi nie powie­dział, dla jakiej, a ja przestrzegałam reguł gry i nie pytałam. Nie powiedziałby mi zresztą, a ja bym tego od niego nie wymagała.
- Janus - powiedział Shean z obrzydzeniem. - Jak “kaptur mni­cha”, trucizna, którą się posłużyli w klasztorze, Janus jest kolejnym piekielnym kalamburem. Dwulicowy. Hipokryta. Pewnie. Rzeczywi­ście jest bogiem o dwóch podobnych twarzach. A jedyną osobą, któ­ra mi przychodzi do głowy, kiedy myślę, kto się za tym pseudonimem kryje, jest mój dubler.
- Wiesz, gdzie go szukać? - spytał ojciec Stanisław.
 
V.
Więź łącząca słuchaczy w ośrodku szkoleniowym Skalpela w Ko­lorado była zbyt silna, by zaniknąć, kiedy po ukończeniu uczelni rozpierzchli się w różne strony. Shean, Arlene i Jake na przykład.
I przyjaźnili się i często spędzali razem czas. Potem Arlene i Shean zostali kochankami. Ale Shean otrzymał od Skalpela zakaz jakichkolwiek kontaktów ze swoim sobowtórem, Mike'em. Uderzające podobieństwo mogło zwrócić czyjąś uwagę i tym samym zagrozić ich współpracy. Ów zakaz specjalnie mu nie ciążył, ponieważ spośród wszystkich kole­gów w centrum szkoleniowym, jedynym, z którym jakoś nie mógł się dogadać, był Mike. Wzajemne podobieństwo pobudzało do rywaliza­cji przede wszystkim Mike'a. A to nie ułatwiało nawiązania przyjaźni. Shean jednakże ciekaw był mężczyzny, od którego zależało jego życie, i przy każdej okazji wypytywał dawnych kolegów, co jego sobowtór porabia. W siedemdziesiątym ósmym roku dowiedział się, że Mike studiuje literaturę amerykańską na uniwersytecie w Minnesocie. Pi­sał pracę magisterską na podobny temat, co on w Iowa. Zgadzało się. Nie tylko wyglądali, ale myśleli tak samo. Wybrali ten sam kamuflaż i jako studenci literatury zamieszkali w miastach uniwersyteckich.
- Różniło nas tylko to, że ja lubiłem klasyków, podczas gdy on wolał autorów współczesnych - opowiadał Shean. - Słyszałem, że po uzyskaniu dyplomu w Minnesocie, miał zamiar przenieść się na uniwersytet w Wirginii i pisać pracę o Faulknerze. Potem chciał specjalizować się w Fitzgeraldzie, potem w Hemingwayu. Na każde magisterium trzeba liczyć dwa lata. Jeśli się nie mylę, teraz powi­nien zajmować się Hemingwayem.
- Zakładając, że trzyma się planu. Ale nawet gdyby, to nie pomoże nam go odnaleźć. Każdy uniwersytet w tym kraju organizuje semina­rium na temat Hemingwaya.
- Myli się ksiądz. Największymi autorytetami są Carlos Baker i Philip Young. Baker wykłada w Princeton, Young na Uniwersyte­cie Stanowym w Pensylwanii. Ich podejście jest tak różne, że każdy, kto chce zostać znawcą Hemingwaya, musi pracować przynajmniej z jednym z nich albo nawet z obydwoma. Proszę mi wierzyć, mam kilka dyplomów i wiem, co mówię.
Princetown czy Uniwersytet Stanowy w Pensylwanii? Jak spraw­dzić? W jaki sposób wśród dziesiątków studentów znaleźć właściwe­go? W centrum poszukiwań będzie wydział literatury i miejscowy klub sportowy. Bo sobowtór Sheana, jeśli chciał utrzymać się w for­mie, żeby wypełniać swoją misję, musiał codziennie ćwiczyć. Z dru­giej strony, na pewno nie chciał, żeby go widziano, i chodził do sali gimnastycznej jak najwcześniej, kiedy w pobliżu prawie nikt się nie kręcił. Shean był o tym przekonany, ponieważ sam przestrzegał identycznego rozkładu dnia.