Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Wszystkie nici są powiązane. Janusa by to pewnie bawiło. Sądząc, że jestem w grobie, posłużył się moją osobą, żeby uderzyć w Kościół. Potem, kiedy dowiedział się, że żyję, wymyślił, że może mnie zabić w taki sposób, aby władze nigdy się o tym nie dowiedziały. Kościół chcąc chronić swoje dobre imię, zatuszuje zbiorowe morderstwo, a tym samym mu pomoże. Sprytne, niemal genialne. Jeśli będę mógł zadziałać po swojemu, dopilnuję, żeby się smażył w piekle dla cwaniaków.
I naraz Shean aż zadrżał pod wpływem nagłego olśnienia:
- Mój sobowtór - zawołał.
Ojciec Stanisław, pocierając oko pierścienia z krzyżem i mieczem, rzucił mu badawcze spojrzenie.
- Więc także on przyszedł ci na myśl?
Arlene kiwnęła głową z przekonaniem.
- Kiedy wspomniałeś o nim, zaczęłam się zastanawiać. Shean znowu zadrżał.
Zdrajca. Najemny morderca... który przywłaszczył sobie jego nazwisko, który wyglądem przypominał go na fotografii w paszporcie, który był na tyle do niego podobny, że mógł przekonać napotkanych ludzi, że jest Sheanem.
- Boże drogi - westchnął - wszystko wskazuje, że to mój dubler ze Skalpela. Dostarczał mi alibi, kiedy wyjeżdżałem wykonać zadanie. Organizację rozwiązali, ale musieli skontaktować się z jej dawnymi członkami i stworzyć nową podobną siatkę. Skalpel wciąż istnieje, tyle że pod inną nazwą.
- Jaką siatkę? - Ojciec Stanisław przyglądał się badawczo Arlene. - Proponowano pani albo bratu, żebyście zostali członkami jakiejś innej grupy?
Arlene potrząsnęła przecząco głową.
- Obecnie jestem osobą zupełnie cywilną. Uczę, jak się wspinać, jak przeżyć w trudnych warunkach.
- A pani brat?
- Pracował dla innej siatki. Tylko tyle wiem. Nigdy mi nie powiedział, dla jakiej, a ja przestrzegałam reguł gry i nie pytałam. Nie powiedziałby mi zresztą, a ja bym tego od niego nie wymagała.
- Janus - powiedział Shean z obrzydzeniem. - Jak “kaptur mnicha”, trucizna, którą się posłużyli w klasztorze, Janus jest kolejnym piekielnym kalamburem. Dwulicowy. Hipokryta. Pewnie. Rzeczywiście jest bogiem o dwóch podobnych twarzach. A jedyną osobą, która mi przychodzi do głowy, kiedy myślę, kto się za tym pseudonimem kryje, jest mój dubler.
- Wiesz, gdzie go szukać? - spytał ojciec Stanisław.
V.
Więź łącząca słuchaczy w ośrodku szkoleniowym Skalpela w Kolorado była zbyt silna, by zaniknąć, kiedy po ukończeniu uczelni rozpierzchli się w różne strony. Shean, Arlene i Jake na przykład.
I przyjaźnili się i często spędzali razem czas. Potem Arlene i Shean zostali kochankami. Ale Shean otrzymał od Skalpela zakaz jakichkolwiek kontaktów ze swoim sobowtórem, Mike'em. Uderzające podobieństwo mogło zwrócić czyjąś uwagę i tym samym zagrozić ich współpracy. Ów zakaz specjalnie mu nie ciążył, ponieważ spośród wszystkich kolegów w centrum szkoleniowym, jedynym, z którym jakoś nie mógł się dogadać, był Mike. Wzajemne podobieństwo pobudzało do rywalizacji przede wszystkim Mike'a. A to nie ułatwiało nawiązania przyjaźni. Shean jednakże ciekaw był mężczyzny, od którego zależało jego życie, i przy każdej okazji wypytywał dawnych kolegów, co jego sobowtór porabia. W siedemdziesiątym ósmym roku dowiedział się, że Mike studiuje literaturę amerykańską na uniwersytecie w Minnesocie. Pisał pracę magisterską na podobny temat, co on w Iowa. Zgadzało się. Nie tylko wyglądali, ale myśleli tak samo. Wybrali ten sam kamuflaż i jako studenci literatury zamieszkali w miastach uniwersyteckich.
- Różniło nas tylko to, że ja lubiłem klasyków, podczas gdy on wolał autorów współczesnych - opowiadał Shean. - Słyszałem, że po uzyskaniu dyplomu w Minnesocie, miał zamiar przenieść się na uniwersytet w Wirginii i pisać pracę o Faulknerze. Potem chciał specjalizować się w Fitzgeraldzie, potem w Hemingwayu. Na każde magisterium trzeba liczyć dwa lata. Jeśli się nie mylę, teraz powinien zajmować się Hemingwayem.
- Zakładając, że trzyma się planu. Ale nawet gdyby, to nie pomoże nam go odnaleźć. Każdy uniwersytet w tym kraju organizuje seminarium na temat Hemingwaya.
- Myli się ksiądz. Największymi autorytetami są Carlos Baker i Philip Young. Baker wykłada w Princeton, Young na Uniwersytecie Stanowym w Pensylwanii. Ich podejście jest tak różne, że każdy, kto chce zostać znawcą Hemingwaya, musi pracować przynajmniej z jednym z nich albo nawet z obydwoma. Proszę mi wierzyć, mam kilka dyplomów i wiem, co mówię.
Princetown czy Uniwersytet Stanowy w Pensylwanii? Jak sprawdzić? W jaki sposób wśród dziesiątków studentów znaleźć właściwego? W centrum poszukiwań będzie wydział literatury i miejscowy klub sportowy. Bo sobowtór Sheana, jeśli chciał utrzymać się w formie, żeby wypełniać swoją misję, musiał codziennie ćwiczyć. Z drugiej strony, na pewno nie chciał, żeby go widziano, i chodził do sali gimnastycznej jak najwcześniej, kiedy w pobliżu prawie nikt się nie kręcił. Shean był o tym przekonany, ponieważ sam przestrzegał identycznego rozkładu dnia.