Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Barles doskonale wiedział: fakt, że serbski artylerzysta, na przykład, wystrzeli z moździe­rza nabój PPK-S1A, a nie PPK-SSB i trafi w kolejkę po chleb w...Ingtar, lord Ingtar z Dynastii Shinowa (IHNG-tahr, shih­NOH-wah): Wojownik rodem z Shienaru, poznany w Fal Dara...— On tam jest, łap go! — krzyknął Wilhelm i rzuci­liśmy się w tamtą stronę, mój mistrz szybciej, ja wolniej, gdyż niosłem kaganek...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedział nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opłacanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazał stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, cały dzień żyję wśród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczął już mówić, z jego ust słowa...Czy duchy, które walczyły ze sobą za życia, uważają się jeszcze po śmierci za nieprzyjaciół i czy są jeszcze przeciwko sobie nawzajem za­wzięte, jak za...Gdyby wciąż była wolna, mogłaby chcieć poślubić go z obowiąz­ku, bądź co bądź miała ojca pułkownika...Minęli kilka dość dużych zajazdów i innych budynków, które mogłyby posłużyć im za kwatery, po czym dojechali do przeciw­ległego krańca miasta...Pani Wanda dziwnie jakoś popatrzyła na niego, a potem na psa, który swoimi kaprysami dezorgani­zował całą robotę w domu...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Machin Shin. Czarny Wian. Nawet Aes Sedai nie wiedziały, czy to Pomiot Cienia czy coś, co ulęgło się z zepsucia Dróg. Machin Shin był powo­dem, dla którego podróżowanie Drogami zawsze oznaczało ry­zykowanie życiem, tak twierdziły Aes Sedai. Czarny Wiatr po­żerał dusze, Perrin wiedział, że to prawda. Nadal jednak mówił pewnym głosem, a jego twarz była niewzruszona.
"Wolę sczeznąć, niż pozwolić jej myśleć, że mięknę".
- Nie mogę, Loial. W każdym razie nie zrobię tego.
Loial skrzywił się.
- Faile, on będzie ryzykował, jeśli spróbuje podążać na­szym śladem. Błagam, ustąp mu i pozwól...
Gwałtownie weszła mu w słowo.
- Nie. Jeżeli on ma zbyt sztywny kark, żeby poprosić, to z jakiej racji ja miałabym ustąpić? Czemu miałoby mnie ob­chodzić, czy on się zgubi? - Zwróciła się do Perrina. ­Możesz podróżować blisko nas. Tak blisko jak musisz, tak żeby było wiadomo, że idziesz naszym śladem. Będziesz się wlókł za mną jak szczenię, dopóki nie poprosisz. Dlaczego po prostu tego nie zrobisz?
- Uparci ludzie - mruknął ogir. - Popędliwi i uparci, mimo że przez tę popędliwość lądujecie w gnieździe szerszeni.
- Chciałbym wyjechać dzisiaj, Loial - powiedział Per­rin, nie patrząc na Faile.
- Najlepiej wyruszyć jak najszybciej - zgodził się Lo­ial, rzucając pełne żalu spojrzenie na rozłożone na stole książki. - Będę mógł, jak mniemam, uporządkować swoje notatki podczas podróży. Światłość tylko wie, co stracę, przebywając z dala od Randa.
- Czy ty mnie słyszałeś, Perrin? - spytała podniesio­nym głosem Faile.
- Przygotuję konia i jakiś prowiant, Loial. Możemy ru­szać późnym rankiem.
- A żebyś sczezł, Perrinie Aybara, odpowiedz mi!
Loial przyjrzał jej się z troską.
- Perrin, jesteś pewien, że nie mógłbyś...
- Nie - przerwał mu łagodnie Perrin. - Ona myśli jak muł i lubi oszukiwać. Nie zatańczę, by wywołać jej śmiech. - Zignorował odgłos dobywający się z gardła Faile, przy­pominający syk kota, kiedy patrzy na psa i szykuje się do ataku. - Powiadomię cię, gdy tylko będę gotów.
Ruszył w stronę drzwi, a wtedy zawołała z wściekłością:
- To ja decyduję "kiedy", Perrinie Aybara. Ja i Loial. Słyszysz mnie? Lepiej bądź gotów za dwie godziny, bo inaczej zostawimy cię z tyłu. Możesz spotkać się z nami przed stajnią przy Bramie Muru Smoka. O ile się wybierasz. Słyszysz mnie'?
Wyczuł jej ruch i zatrzasnął za sobą drzwi dokładnie w tym samym momencie, gdy coś w nie łupnęło z całej siły. Książka, pomyślał. Loial ją za to prześwięci. Pewnie wolałby dostać po głowie, niż gdyby zniszczono którąś z jego książek.
Na moment oparł się o drzwi, pogrążony w rozpaczy. Tyle zrobił, żeby go znienawidziła, a ona i tak się tam znajdzie, aby patrzeć na jego śmierć. Pewnie upaja się tym teraz - więcej nie udało mu się osiągnąć.
"Uparta kobieta, która myśli jak muł!"
Odwrócił się, by odejść, i zobaczył idącego w jego stronę Aiela, wysokiego mężczyznę, obdarzonego rudawymi włosami i zielonymi oczyma, który mógł być starszym kuzynem albo młodszym wujem Randa. Znał i lubił tego człowieka, choćby z tego tylko powodu, że Gaul nigdy nie dał w najmniejszej mierze poznać po sobie, iż zauważa jego żółte oczy.
- Obyś znalazł cień tego ranka, Perrin. Majhere powie­działa mi, że poszedłeś w tę stronę, choć myślę, że aż ją swę­działo, by wetknąć mi miotłę w ręce. Ta kobieta jest równie wymagająca jak Mądre.
- Obyś i ty znalazł cień tego ranka, Gaul. Wszystkie ko­biety są takie, jeśli chcesz znać moje zdanie.
- Być może, o ile nie wiesz, jak je podejść. Słyszałem, że wybierasz się w podróż do Dwu Rzek.
- Światłości! - warknął Perrin, nim Aiel zdążył powie­dzieć coś więcej. - Czy cały Kamień już wie?
Jeśli Moiraine wie...
Gaul potrząsnął głową.
- Rand al'Thor wziął mnie na bok i odbył ze mną roz­mowę prosząc, bym nikomu o niej nie wspominał. Myślę, że rozmawiał też z innymi, ale nie wiem, kto zechce się z tobą wybrać. Już od bardzo dawna przebywamy po tej stronie Muru Smoka i wielu tęskni za Ziemią Trzech Sfer.
- Wybrać się ze mną? - Perrin miał wrażenie, że go ogłuszono. Gdyby towarzyszyli mu Aielowie... Stwarzało to możliwości, których nie odważył się wcześniej brać pod uwa­gę. - Rand prosił, byście jechali ze mną? Do Dwu Rzek?
Gaul ponownie potrząsnął głową.
- Powiedział tylko, że się wybierasz i że tam są ludzie, którzy będą próbowali cię zabić. Ja mimo to mam zamiar ci towarzyszyć, o ile zechcesz.
- Czy zechcę? - Perrin omal się nie roześmiał. - ­Oczywiście, na Światłość. Za kilka godzin będziemy już w Drogach.
- Drogi? - Gaul zamrugał oczami, ale wyraz jego twa­rzy nie zmienił się nawet na jotę.
- Czy to coś zmienia?
- Śmierć pisana jest wszystkim, Perrin.
Nie była to raczej pocieszająca odpowiedź.
 
 
- Nie wierzę, że Rand jest taki okrutny - oświadczyła Egwene, a Nynaeve dodała:
- Przynajmniej nie próbował cię zatrzymać.