Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Barles doskonale wiedziaÅ‚: fakt, że serbski artylerzysta, na przykÅ‚ad, wystrzeli z moździe­rza nabój PPK-S1A, a nie PPK-SSB i trafi w kolejkÄ™ po chleb w...W istocie otrzymujemy wynik, który ma nieoczekiwanie interesuj¹ce konsekwencje: pierwsze teorie - to znaczy pierwsze próbne rozwi¹zania problemów - i pierwsze problemy...Ingtar, lord Ingtar z Dynastii Shinowa (IHNG-tahr, shih­NOH-wah): Wojownik rodem z Shienaru, poznany w Fal Dara...— On tam jest, Å‚ap go! — krzyknÄ…Å‚ Wilhelm i rzuci­liÅ›my siÄ™ w tamtÄ… stronÄ™, mój mistrz szybciej, ja wolniej, gdyż niosÅ‚em kaganek...Barclay zatem wbrew wszystkim i wszystkiemu broniÅ‚ uparcie do ostatniej chwili planu cofania siÄ™ na caÅ‚ej linii, planu, który wysÅ‚awiaÅ‚ przed jednym z...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedziaÅ‚ nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opÅ‚acanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazaÅ‚ stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, caÅ‚y dzieÅ„ żyjÄ™ wÅ›ród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczÄ…Å‚ już mówić, z jego ust sÅ‚owa...Czy duchy, które walczyÅ‚y ze sobÄ… za życia, uważajÄ… siÄ™ jeszcze po Å›mierci za nieprzyjaciół i czy sÄ… jeszcze przeciwko sobie nawzajem za­wziÄ™te, jak za...– Inżynierowie Eesyana stworzyli podwójnÄ… bramÄ™ – torus, który w jednym kierunku funkcjonowaÅ‚ jako wejÅ›cie, a w odwrotnym jako wyjÅ›cie...Gdyby wciąż byÅ‚a wolna, mogÅ‚aby chcieć poÅ›lubić go z obowiÄ…z­ku, bÄ…dź co bÄ…dź miaÅ‚a ojca puÅ‚kownika...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Potem spojrzaÅ‚a w ok­no, za którym deszcz już dawno przestaÅ‚ padać, i politowaniem pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ….
- Niech tylko mój mąż dorwie siÄ™ do kawaÅ‚ka bursztynu! - mruknęła. - Nie wiem, chyba zacznÄ™ to przed nim zamykać na klucz...
- No i wszystko na nic, moja żona zgadÅ‚a - westchnÄ…Å‚ pan Jonatan. - Niepotrzebnie pan oczerniaÅ‚ psa. IdÄ™ już, idÄ™! Tylko schowam te kawaÅ‚­ki...
- Tatusiu, co to znaczy, że zÅ‚oże ruszy? - spy­taÅ‚a Janeczka, wchodzÄ…c po schodach na górÄ™.
- Nie mówcie mamusi, że ja siÄ™ tam naraziÅ‚em - odparÅ‚ poÅ›piesznie pan Chabrowicz. - Jakie zÅ‚o­Å¼e?
- No, to co pan Jonatan mówi. Å»e jak zÅ‚oże ruszy i bursztyn podejdzie...
- A, to! Wiecie chyba, co to jest bursztyn?
- Wiemy. Ta żywica, co kapaÅ‚a z drzew sto milionów lat temu i potem skamieniaÅ‚a.
- No wÅ‚aÅ›nie. W różnych miejscach kapaÅ‚a i spÅ‚ywaÅ‚a, tu wiÄ™cej, tam mniej, niekiedy byÅ‚o jej mnóstwo i tworzyÅ‚y siÄ™ caÅ‚e zÅ‚oża. Teraz to siÄ™ znaj­duje gÅ‚Ä™boko pod dnem morza, takie skamieniaÅ‚e warstwy i bryÅ‚y. Å»eby to siÄ™ mogÅ‚o wydostać na po­wierzchniÄ™, musi zaistnieć ruch wody, taki silny, że­by poruszyÅ‚o siÄ™ i dno. Po jakimÅ› czasie ruszy siÄ™ i zÅ‚oże bursztynu, szczególnie jeżeli coÅ› mu pomoże.
- Co pomoże?
- Czy ja wiem... JakiÅ› zatopiony wrak, jakieÅ› pnie, może kamienie...
- Bomby gÅ‚Ä™binowe - zaproponowaÅ‚ PaweÅ‚ek.
- Owszem. Bomby, wybuchy... Wiercenia, takie jak przy Porcie Północnym, pogÅ‚Ä™bianie dna...
Janeczka zastanawiała się przez chwilę.
- I tak siÄ™ czeka, aż ono siÄ™ ruszy? - spytaÅ‚a z lekkÄ… dezaprobatÄ….
- OczywiÅ›cie, że siÄ™ czeka, a co można innego zrobić?
- No, jak to... Zepchnąć te bomby albo wybuchy. I już!
- Gdzie zepchnąć?
- Tam, gdzie jest to zÅ‚oże do ruszenia.
- Ha, gdyby ktokolwiek wiedziaÅ‚, gdzie ono jest...!
- Jak to? - zdziwiÅ‚ siÄ™ PaweÅ‚ek. - To nie wia­domo?
- OczywiÅ›cie, że nie wiadomo. Wiadomo mniej wiÄ™cej, na jakiej gÅ‚Ä™bokoÅ›ci i ogólnie, na jakich terenach. Wiadomo, że od Królewca do Åšwi­noujÅ›cia. Ale nawet nie wiadomo, w jakich odlegÅ‚o­Å›ciach od brzegu. To nie jest ciÄ…gÅ‚y pas, bursztyn nie leży wszÄ™dzie. Wrzucisz bomby, ogÅ‚uszysz ryby, na­robisz szkody i na zÅ‚oże akurat nie trafisz. I co? Le­piej zostawić tÄ™ sprawÄ™ morzu, ono zaÅ‚atwia to zna­cznie zgrabniej niż ludzie.
- Nie, to nie - zgodziÅ‚ siÄ™ PaweÅ‚ek. - To te­raz powiedz, jak siÄ™ to szlifuje, że z takiego chropo­watego robi siÄ™ takie wyglansowane.
Aż do koÅ„ca obiadu pan Chabrowicz przypomi­naÅ‚ sobie z wysiÅ‚kiem wszystko, co kiedykolwiek sÅ‚yszaÅ‚ o obróbce bursztynu. Janeczka i PaweÅ‚ek byli bezlitoÅ›ni. PaweÅ‚ek usiÅ‚owaÅ‚ za jednym zama­chem zdobyć caÅ‚Ä… wiedzÄ™ o nowoczesnych, elektry­cznych szlifierkach i wiertarkach, Janeczce najbar­dziej przypadÅ‚y do gustu stare metody, takie, jakimi posÅ‚ugiwaÅ‚a siÄ™ ludność przed wiekami. Wyobraża­Å‚a sobie brodatego prarzemieÅ›lnika, który w kurnej chacie kamieniem zdziera pierwszÄ…, porowatÄ… war­stwÄ™ z bursztynowej bryÅ‚y, potem jÄ… poleruje i wygÅ‚adza, pocierajÄ…c o skórÄ™, weÅ‚nÄ™ i płótno. Co do tych ostatnich materiałów, pan Chabrowicz nieco siÄ™ wahaÅ‚.
- O ile sobie przypominam, to najlepsza jest podobno baweÅ‚na - rzekÅ‚ niepewnie. - Zdaje siÄ™, że pocieranie o baweÅ‚nianÄ… tkaninÄ™ już po miesiÄ…cu daje idealnie wypolerowanÄ… powierzchniÄ™.
- Po czym? - spytaÅ‚a Janeczka z oburzeniem.
- Po miesiÄ…cu. A coÅ› ty myÅ›laÅ‚a?
 
- SÅ‚uchaj no, mam nadziejÄ™, że ten nasz go­spodarz nie obdarowaÅ‚ ich jakimiÅ› bursztynami w surowym stanie? - powiedziaÅ‚a z niepokojem do męża pani Krystyna, kiedy dzieci po obiedzie wyszÅ‚y z domu. - MajÄ… flanelowe piżamy. Z baweÅ‚ny. WolaÅ‚abym nie widzieć ich w strzÄ™pach przynaj­mniej przed koÅ„cem wakacji.
- Nie - odparÅ‚ pan Chabrowicz uspokajajÄ…­co. - Nie ma obawy. MyÅ›lÄ™, że równie dobrze ty mogÅ‚abyÅ› obdarować kogoÅ› wÅ‚asnymi dziećmi...
W tym samym momencie na podwórzu Pawełek gwałtownie pociągnął siostrę i uskoczył za szopę.
- Ty, dajemy nogÄ™! - zawoÅ‚aÅ‚ ostrzegawczo. - Idzie Mizia!
Janeczka wyjrzała w kierunku drogi.