Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
— RzeczywiÅ›cie — wymamrotaÅ‚ NewtoÅ„czyk z czymÅ› pomiÄ™dzy Å›miechem
a parskniÄ™ciem. — W istocie, tak byÅ‚o. Tak byÅ‚o, naprawdÄ™. — PodniósÅ‚ ze stoÅ‚u ciężkÄ… szklankÄ™ i zanurzyÅ‚ usta w jej zÅ‚ocistej zawartoÅ›ci.
— ArDell. . . — zaczÄ…Å‚ szpakowaty William z Å‚agodnÄ… przyganÄ… w gÅ‚osie. Ar-
Dell uniósł pijany wzrok i wbił go w starszego mężczyznę, parsknął znowu, po
czym roześmiał się i podniósł szklankę do ust.
— Czy już zaciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ pan gdzieÅ›, Graeme? — spytaÅ‚ Freilandczyk zwraca-
jÄ…c siÄ™ do Donala.
— Mam próbny kontrakt z Zaprzyjaźnionymi — odpowiedziaÅ‚ Donal. — Po-
myślałem, że dokonam wyboru między sektami, kiedy już tam się znajdę i będę
miał okazję rozejrzeć się za jakąś akcją.
— Prawdziwy Dorsaj z pana — stwierdziÅ‚ William, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ ze swo-
jego miejsca obok Anei w drugim koÅ„cu stoÅ‚u. — Zawsze rwÄ…cy siÄ™ do walki.
— Jest pan zbyt uprzejmy, sir — zaprotestowaÅ‚ Donal. — Wydaje mi siÄ™ je-
dynie, że łatwiej uzyskać awans na polu bitwy niż w garnizonie w normalnych
warunkach.
— Jest pan zbyt skromny — powiedziaÅ‚ William.
— To prawda — wtrÄ…ciÅ‚a nagle Anea. — Zbyt skromny.
William odwrócił się i spojrzał na nią drwiąco.
18
— Ależ Aneo — napomniaÅ‚ jÄ… — nie możesz pozwalać, by twoja typowa dla Exotików pogarda dla przemocy przeradzaÅ‚a siÄ™ w caÅ‚kowicie nie usprawiedliwionÄ… pogardÄ™ dla tego wspaniaÅ‚ego mÅ‚odego czÅ‚owieka. Jestem pewien, że Hendrik
i Hugh zgodzÄ… siÄ™ ze mnÄ….
— O, z pewnoÅ›ciÄ… siÄ™ zgodzÄ… — stwierdziÅ‚a Anea, obrzucajÄ…c spojrzeniem
wspomnianych dwóch mężczyzn. — OczywiÅ›cie, że siÄ™ zgodzÄ…!
— Cóż — powiedziaÅ‚ William ze Å›miechem — musimy oczywiÅ›cie wziąć pod
uwagę, że jesteś Wybranką. Ja sam przyznaję, że jestem na tyle męski i nie uwarunkowany genetycznie, że podoba mi się myśl o walce. Ja. . . o, mamy jedzenie.
Pełne talerze zupy unosiły się nad powierzchnią stołu przed wszystkimi oprócz
Donala.
— Lepiej niech pan teraz zamówi — poradziÅ‚ William. podczas gdy Donal
naciskał znajdujący się przed nim przycisk łączności, pozostali podnieśli łyżki i zaczęli jeść.
— . . . ojciec Donala byÅ‚ twoim kolegÄ… szkolnym, prawda, Hendriku? — zapy-
tał William, kiedy podawano danie rybne.
— Bliskim przyjacielem — odpowiedziaÅ‚ marszaÅ‚ek sucho.
— Aha — rzekÅ‚ William, ostrożnie podnoszÄ…c na widelcu porcjÄ™ biaÅ‚ego, de-
likatnego miÄ™sa. — ZazdroszczÄ™ wam, Dorsajom, takich rzeczy. Wasze zawody
pozwalają zachować przyjaźń i emocjonalne więzi, nie związane z pracą. W dzie-
dzinie handlu — zrobiÅ‚ gest wÄ…skÄ…, wypielÄ™gnowanÄ… dÅ‚oniÄ… — ukÅ‚ad o ogólnej
przyjaźni przysłania głębsze uczucia.
— Być może od tego wÅ‚aÅ›nie powinien zaczynać czÅ‚owiek — odparÅ‚ marsza-
Å‚ek. — Nie wszyscy Dorsajowie sÄ… żoÅ‚nierzami, książę, ani nie wszyscy Cetanie
są przedsiębiorcami.
— PrzyznajÄ™ — zgodziÅ‚ siÄ™ William. Jego spojrzenie padÅ‚o na Donala. —
A co ty powiesz, Donalu? Czy jesteś tylko prostym najemnikiem, czy też masz
inne pragnienia?
*
*
*
Pytanie było równie bezpośrednie, co podchwytliwe. Donal doszedł do wnio-
sku, że szczerość przykryta warstewką sprzedajności będzie najwłaściwsza.
— Naturalnie, że chciaÅ‚bym być sÅ‚awny — odparÅ‚. . . i rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ z lekkim
zażenowaniem — i bogaty.
Zauważył, że cień przebiegł po twarzy Galta. Nie mógł jednak się teraz tym
przejmować. Miał co innego na głowie. Później, żywił nadzieję, znajdzie okazję, by zmienić pogardliwą opinię marszałka. Na razie musi wydać się wystarczająco
samolubny, by wzbudzić zainteresowanie Williama.
— Bardzo ciekawe — powiedziaÅ‚ William miÅ‚ym tonem. — W jaki sposób
masz zamiar zdobyć te przyjemne rzeczy?
19
— MiaÅ‚em nadziejÄ™ — odrzekÅ‚ Donal — że nauczÄ™ siÄ™ czegoÅ› od mieszkaÅ„-