Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Gdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach kt�rego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, kt�rej granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, kt�rym podr�|owaB przez Holandi)Płaski-stan-naprężenia-o-taki-stan Płaski stan naprężenia o taki stan, dla którego wszystkie jego składowe leżą w jednej płaszczyźnie, np... Sila Woli Poczatkowa Sila Woli twojego bohatera rowna jest jego Odwadze, wiec miesci sie w przedziale od 1 do 5...access 2003 pl kurs-rozdział helion Jednak to, co jest zaletą programu Access na etapie tworzenia czy testowania bazy danych może okazać się jego wadą w czasie...Pośredniczy ona pomiędzy głową koczującego ludu a ludem, pomiędzy kaganem (chanem) turańskim a jego ludami-pułkami, pomiędzy księciem czy królem...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedział nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opłacanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazał stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, cały dzień żyję wśród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczął już mówić, z jego ust słowa...– Co pan tu robi, kryje się po kątach?Houston zbliżył się i gdy jego twarz znalazła się zaledwie o centymetry od twarzy Johna, szepnął:–...Mimo ekumeniczno[ci synodu trullaDskiego, jego postanowienia nie byBy W caBo[ci uznawane na Zachodzie, poniewa| negowaBy one niekt�re zachodnie praktyki tagime i tamcine2
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


— Rzeczywiście — wymamrotał Newtończyk z czymś pomiędzy śmiechem
a parsknięciem. — W istocie, tak było. Tak było, naprawdę. — Podniósł ze stołu ciężką szklankę i zanurzył usta w jej złocistej zawartości.
— ArDell. . . — zaczął szpakowaty William z łagodną przyganą w głosie. Ar-
Dell uniósł pijany wzrok i wbił go w starszego mężczyznę, parsknął znowu, po
czym roześmiał się i podniósł szklankę do ust.
— Czy już zaciągnął się pan gdzieś, Graeme? — spytał Freilandczyk zwraca-
jąc się do Donala.
— Mam próbny kontrakt z Zaprzyjaźnionymi — odpowiedział Donal. — Po-
myślałem, że dokonam wyboru między sektami, kiedy już tam się znajdę i będę
miał okazję rozejrzeć się za jakąś akcją.
— Prawdziwy Dorsaj z pana — stwierdził William, uśmiechając się ze swo-
jego miejsca obok Anei w drugim końcu stołu. — Zawsze rwący się do walki.
— Jest pan zbyt uprzejmy, sir — zaprotestował Donal. — Wydaje mi się je-
dynie, że łatwiej uzyskać awans na polu bitwy niż w garnizonie w normalnych
warunkach.
— Jest pan zbyt skromny — powiedział William.
— To prawda — wtrąciła nagle Anea. — Zbyt skromny.
William odwrócił się i spojrzał na nią drwiąco.
18
— Ależ Aneo — napomniał ją — nie możesz pozwalać, by twoja typowa dla Exotików pogarda dla przemocy przeradzała się w całkowicie nie usprawiedliwioną pogardę dla tego wspaniałego młodego człowieka. Jestem pewien, że Hendrik
i Hugh zgodzą się ze mną.
— O, z pewnością się zgodzą — stwierdziła Anea, obrzucając spojrzeniem
wspomnianych dwóch mężczyzn. — Oczywiście, że się zgodzą!
— Cóż — powiedział William ze śmiechem — musimy oczywiście wziąć pod
uwagę, że jesteś Wybranką. Ja sam przyznaję, że jestem na tyle męski i nie uwarunkowany genetycznie, że podoba mi się myśl o walce. Ja. . . o, mamy jedzenie.
Pełne talerze zupy unosiły się nad powierzchnią stołu przed wszystkimi oprócz
Donala.
— Lepiej niech pan teraz zamówi — poradził William. podczas gdy Donal
naciskał znajdujący się przed nim przycisk łączności, pozostali podnieśli łyżki i zaczęli jeść.
— . . . ojciec Donala był twoim kolegą szkolnym, prawda, Hendriku? — zapy-
tał William, kiedy podawano danie rybne.
— Bliskim przyjacielem — odpowiedział marszałek sucho.
— Aha — rzekł William, ostrożnie podnosząc na widelcu porcję białego, de-
likatnego mięsa. — Zazdroszczę wam, Dorsajom, takich rzeczy. Wasze zawody
pozwalają zachować przyjaźń i emocjonalne więzi, nie związane z pracą. W dzie-
dzinie handlu — zrobił gest wąską, wypielęgnowaną dłonią — układ o ogólnej
przyjaźni przysłania głębsze uczucia.
— Być może od tego właśnie powinien zaczynać człowiek — odparł marsza-
łek. — Nie wszyscy Dorsajowie są żołnierzami, książę, ani nie wszyscy Cetanie
są przedsiębiorcami.
— Przyznaję — zgodził się William. Jego spojrzenie padło na Donala. —
A co ty powiesz, Donalu? Czy jesteś tylko prostym najemnikiem, czy też masz
inne pragnienia?
*
*
*
Pytanie było równie bezpośrednie, co podchwytliwe. Donal doszedł do wnio-
sku, że szczerość przykryta warstewką sprzedajności będzie najwłaściwsza.
— Naturalnie, że chciałbym być sławny — odparł. . . i roześmiał się z lekkim
zażenowaniem — i bogaty.
Zauważył, że cień przebiegł po twarzy Galta. Nie mógł jednak się teraz tym
przejmować. Miał co innego na głowie. Później, żywił nadzieję, znajdzie okazję, by zmienić pogardliwą opinię marszałka. Na razie musi wydać się wystarczająco
samolubny, by wzbudzić zainteresowanie Williama.
— Bardzo ciekawe — powiedział William miłym tonem. — W jaki sposób
masz zamiar zdobyć te przyjemne rzeczy?
19
— Miałem nadzieję — odrzekł Donal — że nauczę się czegoś od mieszkań-