Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Uzdrowiciel Tinamon, który pomagał im przy tym, znalazł na poczekaniu proste wyjaśnienie:— S’loner wyglądał na zdrowego i sprawnego mężczyznę,...W każdym społeczeństwie ludzie klasyfikują się nawzajem jako mężczyźni i kobiety; na podstawie tego rozróżnienia przekonania i normy...co najmniej trzech mężczyzn? Copyright c ⃝ Stanisław Jaworski & Wojciech Zieliński 78 Twierdzenia graniczne Wersja...Kiedy Dorrin patrzył, dwóch mężczyzn zwolniło na poboczu i pozwoliło reszcie powlec się naprzód...Po dziesięciu minutach siostra Alma powróciła w towarzystwie wysokiego, przystojnego mężczyzny w białym fartuchu...– Czyż nie mówiłam przed chwilą, że masz być moim bohaterem? Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej...- Niechaj wszystkie kobiety i mężczyźni do dwu­dziestej wiosny stawią się...Ze swego krzesła na podwyższeniu widział dokładnie stół z mapami, przy którym podporucznicy bez hełmów na głowach sprawdzali raporty zwiadowców i przesuwali...Egwene odciągnęła ją jednak od tego mężczyzny o chytrym, złym spojrzeniu...By lepiej zrozumieć, jak różnie odbierają to mężczyzna i kobieta, od- wołam się do wypowiedzi J...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- W jego głosie słychać było rozleniwienie, podobne wraże­nie sprawiał wyraz szarych oczu, jednak Rand nigdy nie dałby się zwieść tym po-norom; nawet Rhuarc uważał tamtego za śmiertelnie niebezpiecznego wojownika, stosującego w walce chytrą taktykę. Mimo to Bruan przyszedł do Rhuidean, by przy­łączyć się do Tego Który Przychodzi Ze Świtem; Randa al'T­hora nie znał.
- I ty również, Jheran. Sam wiesz dobrze, jak trudno sta­wić czoło temu, czego się dowiedzieli. Skoro nie nazwiesz tchórzami tych, którzy umarli, bo nie potrafili znieść tej wie­dzy, to jak możesz zarzucać bojaźliwość tym, którzy uciekli z tego samego powodu?
- Nigdy nie powinni się dowiedzieć - wymruczał Han, zaciskając w palcach róg błękitnej poduszki ze złotym chwostem, jakby to było gardło wroga. - To było przeznaczone tylko dla tych, którzy mogli wejść do Rhuidean i przeżyć.
Mówił te słowa, nie kierując ich do nikogo w szczególno­ści, ale w istocie przeznaczone były dla uszu Randa. To właśnie Rand zdradził wszystkim to, czego tylko niektórzy mężczyźni dowiadywali się w lesie szklanych kolumn na placu, zdradził tyle, że wodzowie i Mądre nie mogli się już wycofać, gdyby zażądano od nich reszty. Jeżeli był w obecnej chwili w Pust­kowiu choć jeden Aiel, który nie znał prawdy, to chyba musiał z nikim nie rozmawiać od miesiąca.
Prawda była zupełnie inna od chwalebnego dziedzictwa bitew, w które wierzyła większość - Aielowie okazali się bezbronnymi uciekinierami przed Pęknięciem Świata. Gorzej, podążali pierwotnie Drogą Liścia, która zakazywała przemocy nawet w obronie własnego życia. W Dawnej Mowie słowo "Aiel" oznaczało "oddanego", oddanego właśnie pokojowi. Obecni Aielowie byli spadkobiercami ludzi, którzy niezliczoną ilość pokoleń temu złamali przysięgę. Zachowały się jedynie resztki dawnych przekonań - Aiel raczej umrze, niźli weźmie miecz do ręki. Zawsze jednak uważali to za powód do dumy, za wyniesienie ponad tych, którzy żyli poza Pustkowiem.
Słyszał czasami, jak niektórzy Aielowie mówili, że ich przodkowie popełnili jakiś grzech, za który wygnano ich do zniszczonych ziem Pustkowia. Teraz już wszyscy wiedzieli, na czym ten grzech polegał. Mężczyźni i kobiety, którzy zbudo­wali Rhuidean i umarli w nim - nazywani Jenn Aiel przy tych rzadkich okazjach, gdy w ogóle wymieniano to miano, czyli "klanem, którego nie ma" - jako jedyni dochowali dawnej przysięgi złożonej Aes Sedai przed Pęknięciem Świata. Niełatwo było stawić czoło prawdzie, w myśl której wszystko, w co dotąd wierzyli, okazało się najzwyklejszym kłamstwem
- Trzeba było im powiedzieć - odparł Rand.
"Mieli prawo wiedzieć. Człowiek nie powinien żyć w kłamstwie. Ich własne proroctwo głosi, że ich zniszczę. Nie mogłem zresztą postąpić inaczej". - Przeszłość była prze­szłością; co się stało, już się nie odstanie; powinien martwić się raczej tym, co przyniesie przyszłość. - "Niektórzy z nich mnie nie cierpią, a niektórzy nienawidzą za to, że nie urodziłem się jako jeden z nich, ale mimo to pójdą za mną. Potrzebuję ich wszystkich".
- Co z Miagoma?
Erim, zajmujący miejsce między Rhuarkiem a Hanem, po­trząsnął głową. Jego jaskrawo rude niegdyś włosy były już prawie zupełnie siwe, ale zielone oczy patrzyły twardo, jakby należały do zupełnie młodego mężczyzny. Wielkie dłonie, sze­rokie i potężne, sugerowały, że pod cadin'sor kryją się iden­tyczne ramiona.
- Timolan nie pozwala nawet, by jego noga wiedziała, w którą stronę on skoczy, zanim nie znajdzie się w powietrzu.
- Kiedy Timolan był jeszcze młodym wodzem - po­wiedział Jheran - próbował zjednoczyć klany i poniósł oczy­wiście porażkę. Nie spodoba mu się, że ktoś odniósł sukces tam, gdzie jemu nie wyszło.
- Przyjdzie - powiedział Rhuarc. - Timolan nigdy nie wierzył, że sam jest Tym Który Przychodzi Ze Świtem. A Janwin przyprowadzi Shiande. Ale nie od razu. Najpierw muszą się uporać z myślą o tym, co się stało.