Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Miał on sokole rysy, gęstą rudawą i siwiejącą brodę oraz porządnie utrzymane wąsy. Peake’owi kogoś przypominał, ale agent nie wiedział kogo. Alma Dunn przedstawiła go jako doktora Hansa Werfella, naczelnego lekarza na nocnej zmianie.
Doktor Werfell spojrzał na zabłocone buty Peake’a, następnie na jego pogniecione nogawki spodni, i rzekł:
– Panna Kiel nie znajduje siÄ™ w stanie krytycznym i myÅ›lÄ™, że jeszcze dziÅ› lub jutro bÄ™dzie mogÅ‚a opuÅ›cić szpital. Niemniej jednak ma za sobÄ… ciężkie przeżycie psychiczne i uważam, że należy jej pozwolić, by doszÅ‚a do siebie. WÅ‚aÅ›nie w tej chwili Å›pi i proszÄ™ jej nie przeszkadzać.
Nie patrz tak na moje buty, cholera! – pomyÅ›laÅ‚ Peake, na gÅ‚os zaÅ› powiedziaÅ‚:
– Rozumiem paÅ„skÄ… troskÄ™ o pacjentkÄ™, doktorze, ale to sprawa wagi paÅ„stwowej.
Werfell oderwał wreszcie wzrok od obuwia agenta i marszcząc brwi, odezwał się:
– Co szesnastoletnia dziewczyna może mieć wspólnego ze sprawami bezpieczeÅ„stwa paÅ„stwowego?
– Ponad wszelkÄ… wÄ…tpliwość może – odparÅ‚ Peake, starajÄ…c siÄ™ swej dziecinnej twarzy nadać wyraz stanowczoÅ›ci, który przekonaÅ‚by Werfella o powadze sytuacji i zachÄ™ciÅ‚ go do współpracy.
– Nie ma mowy, żeby jÄ… obudzić – mimo to odmówiÅ‚ lekarz. – Jest pod wpÅ‚ywem Å›rodków nasennych i nie mogÅ‚aby udzielić panu rzetelnych informacji.
– Czy nie może pan podać jej czegoÅ›, co wywoÅ‚aÅ‚oby kontrreakcjÄ™?
Marszcząc brwi, Werfell wyraził swoją dezaprobatę.
– Panie Peake, to jest szpital. Mamy pomagać ludziom w powrocie do zdrowia. A panna Kiel nie wróciÅ‚aby do zdrowia, gdybyÅ›my nafaszerowali jÄ… lekami tylko po to, żeby wywoÅ‚ać kontrreakcjÄ™ na inne leki i zadowolić niecierpliwego agenta federalnego.
Peake poczuł, że się rumieni.
– Nie namawiam pana, by Å‚amaÅ‚ pan zasady etyki lekarskiej...
– Dobrze. – Patrycjuszowska twarz i maniery lekarza nie zachÄ™caÅ‚y do dyskutowania z nim. – W takim razie proszÄ™ poczekać, aż dziewczyna sama siÄ™ obudzi.
Sfrustrowany i wciąż nie wiedzący, kogo przypomina mu doktor Werfell, Peake zaoponował:
– Ale ja myÅ›lÄ™, że ona mogÅ‚aby nam powiedzieć, gdzie możemy znaleźć kogoÅ›, kogo musimy znaleźć jak najszybciej.
– No cóż, jestem pewien, że pacjentka, gdy już obudzi siÄ™ i bÄ™dzie wypoczÄ™ta, odpowie na wszystkie pytania.
– A kiedy to nastÄ…pi, doktorze?
– Hmm... za cztery godziny, może później...
– Co? Dlaczego tak dÅ‚ugo...?
– Lekarz z nocnej zmiany zaaplikowaÅ‚ jej lekki Å›rodek nasenny, ale to byÅ‚o dla niej za maÅ‚o. Gdy odmówiÅ‚ podania czegoÅ› mocniejszego, wzięła to, co miaÅ‚a.
– To, co miaÅ‚a?
– Tak, poniewczasie zorientowaliÅ›my siÄ™, że dziewczyna trzymaÅ‚a w torebce kilka tabletek benzedryny zawierajÄ…cej amfetaminÄ™.
– Bennies, uppers?5
– Tak. Zapakowane w woreczek foliowy. W drugim zaÅ› woreczku miaÅ‚a Å›rodki uspokajajÄ…ce oraz nasenne. Dużo silniejsze od naszych, a wiÄ™c na pewno zasnęła teraz bardzo gÅ‚Ä™boko. OczywiÅ›cie, skonfiskowaliÅ›my to, co jej zostaÅ‚o.
– Poczekam w jej pokoju – rzekÅ‚ Peake.
– Nie – sprzeciwiÅ‚ siÄ™ Werfell.
– No to na korytarzu.
– Obawiam siÄ™, że nie.
– A wiÄ™c poczekam tu.
– Tu bÄ™dzie pan przeszkadzaÅ‚ – oznajmiÅ‚ Werfell. – Zaczeka pan w pokoju dla odwiedzajÄ…cych, a my pana powiadomimy, kiedy pacjentka siÄ™ obudzi.
– Poczekam tu – nalegaÅ‚ Peake, próbujÄ…c nadać swej twarzy wyglÄ…d najbardziej srogi, nieustÄ™pliwy i poważny, na jaki byÅ‚o go stać.
– W pokoju dla odwiedzajÄ…cych – powtórzyÅ‚ rozeźlony Werfell. – I jeÅ›li nie uda siÄ™ pan tam natychmiast, poproszÄ™ naszych strażników, żeby zaprowadzili pana siÅ‚Ä….
Peake zawahał się. Żałował, że nie potrafi być bardziej agresywny.
– W porzÄ…dku, ale ma mnie pan zawiadomić o tym, że siÄ™ obudziÅ‚a, natychmiast!