Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Miała jedną wieżę z kamienia i szarej cegły oraz, po przeciwnej stronie dziedzińca, mały czorten, dwa razy wyższy od człowieka. Plac wyłożony był nowymi kamiennymi płytami. Świeżo otynkowane mury pokrywano właśnie farbą. Pod ścianą po drugiej stronie dziedzińca zgromadzono posągi buddów i innych postaci religijnych, w tym kilka złoconych. Stały bezładnie jedne obok drugich, niektóre przodem do ściany, inne ostro przechylone, kilka opartych o siebie nawzajem. Shan miał wrażenie, że znalazł się w bogatej, ale zaniedbanej willi. Gdy wysiadali z samochodu, poczuł unoszącą się w powietrzu lekką woń piwonii.
Major zniknął za masywną bramą. Li poprowadził Shana do przedsionka sali zgromadzeń, włączył światło i wskazał surowy, drewniany stół, wokół którego stało parę zydli. Shan przyjrzał się uważnie instalacji elektrycznej. Była nowa. Niewiele odległych gomp miało prąd.
Li szerokim gestem omiótł pomieszczenie.
- Zrobiliśmy, co było w naszej mocy, żeby to zachować - powiedział z udawaną pokorą. - To zawsze jest walka, wiecie.
Podłogę stanowiły parusetletnie ręcznie cięte deski upstrzone śladami gaszonych papierosów.
- Nie ma tu mnichów.
- Będą. - Li krążył po sali niczym właściciel dokonujący przeglądu swej posiadłości. Na kołkach osadzonych w ścianie rozwieszono mnisie szaty, by gompa sprawiała wrażenie zamieszkanej. - Dyrektor Wen załatwia wszystko. Przystanek dla Amerykanów. Przygotujemy kilka inscenizacji. Damy im zapalić parę lampek maślanych i kadzideł.
- Inscenizacji?
- Obrzędów. Dla atmosfery. - Li zdjął z kołka starodawną szatę obrzędową ze wstawkami ze złotego brokatu i jedwabiu przedstawiającymi chmury i gwiazdy. Zdjął marynarkę i uśmiechnięty przymierzył szatę, z zadowoleniem wygładzając rękawy. - Wykańczamy sprawy. Zostało już tylko parę dni do ich przybycia. - Przechadzał się po pokoju dumny jak kogut, próbując złapać swoje odbicie w małych szybkach okiennych. - Za parę dolarów ekstra pozwolimy Amerykanom nałożyć szaty i pokręcić młynkami modlitewnymi. W tle puścimy nagrania mantr. Za dodatkową opłatą zaproponujemy jednogodzinny kurs buddyjskiej medytacji.
- Coś w rodzaju buddyjskiego wesołego miasteczka.
- Właśnie! Myślimy bardzo podobnie! - wykrzyknął Li, po czym spoważniał. - Dlatego właśnie musiałem z wami porozmawiać, towarzyszu. Muszę się do czegoś przyznać. Nie byłem z wami do końca szczery. Ale teraz muszę, żeby uzmysłowić wam pewne sprawy. Prowadzę równoległe śledztwo, nie związane ze śmiercią prokuratora Jao. Ważniejsze. Jednakże wasze działania... nie macie pojęcia, ile szkód możecie wyrządzić. Bardzo nam utrudniacie.
- Co utrudniam?
- Zrobienie tego, co zrobić należy. Jesteście poza swoim żywiołem. Jesteście wykorzystywani.
- Jestem zdezorientowany - stwierdził Shan, przyglądając się półce za stołem. - Co właściwie macie na myśli? - Zapełniały ją małe ceramiczne figurki jaków i panter śnieżnych oraz cały rząd muskularnych buddów z czerwoną chińską flagą w dłoniach.
Li usiadł na zydlu obok Shana, nie zwracając uwagi na to, że w ramionach zabytkowej szaty pękają szwy.
- Tan może udawać, co mu się podoba. To przywilej jego urzędu. Ale wy, wy nie możecie udawać. Przykro mi. Musimy być szczerzy. Jesteście więźniem. Byliście więźniem. Będziecie więźniem. Ani wy, ani ja nic nie możemy na to poradzić.
- Towarzyszu zastępco prokuratora, zdolność udawania straciłem już wiele lat temu.
Li roześmiał się i zapalił papierosa.
- Wracajcie do Czterysta Czwartej - powiedział nagle.
- To nie leży w mojej mocy.
- Przyłączcie się do strajku. Możemy pozwolić wam rozwiązać konflikt. Staniecie się bohaterem. Z adnotacją w aktach. Być może ocalicie wiele istnień ludzkich.
- Co dokładnie proponujecie?
- Możemy przenieść oddziały bezpieczeństwa gdzie indziej.
- Mówicie, że odwołacie pałkarzy, jeżeli przerwę śledztwo?
Li podszedł do półki z ceramicznymi pamiątkami. Podniósł jednego z buddów i zaciągnąwszy się papierosem, dmuchnął w podstawę. Przez oczy figurki wyszedł dym.
- To rozwiązałoby wiele problemów.
- Nie wyjaśniliście jeszcze dlaczego.