Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Szczerze, nic nie b d ukrywał...
- Pan z tych, co nigdy nie kłami ?
- Owszem, nigdy nie kłami bez potrzeby...
- Ta gra musi panu dawa siedem szcz liwych niedziel tygodniowo, rekompensuj c
niepowodzenia w totku.
- Panie Ka nicki!
- Kar nicki.
- Przepraszam. Panie Kar nicki, dajmy spokój artom, szkoda zdrowia. Nie wiem,
dlaczego przyszedł pan z rogami, wiem, e nie dałem ku temu powodów, nie okłamałem
pana dot d ani jednym słowem...
- Co dziesi te z tych słów, Heldbaum, było rozmow . Dziewi było proszkiem do
czyszczenia z bów krasomówcy. Przymusowy rencista, pechowy totkowicz, marzyciel
bez złudze ... wiczenie incognito na bilecie wizytowym.
50
- Nieprawda! Powiedziałem te o sobie rzeczy, których nie mówi si ka demu, nie
wyci gn łaby ich ze mnie nawet spowied , gdybym uprawiał ten rodzaj masochizmu. A
pan? Nic nie wiem o panu...
- I prosi mnie pan o pomoc? To chyba o po yczk , bo o co mo na prosi przechodnia?
- O przeprowadzenie na drug stron jezdni, panie Kar nicki, kiedy słabo fizyczna,
zwana starczym niedoł stwem, przeszkadza zrobi to samemu... czyli o wsparcie młodymi
mi niami. Na drugim chodniku przeprowadzaj cego czeka nagroda.
- To ju lepiej zostan tu, gdzie byłem. Boj si Greków i ich darów.
Poliki „Petra" czerwieniały, gro c eksplozj :
- Panie!... - wychrypiał - pan mo e mi da tylko komfort spełnionej ch tki, mał
rozkosz bogów. Tak, ja te chc zosta hrabi Monte Christo, ale nie musz , ergo - mog
si oby bez pa skiej pomocy. A bez mojej pomocy pan b dzie chorował do ko ca ycia!
Wi c kto komu robi Å‚ask ?
Kar nicki drgn ł, mo e nawet uniósł si z krzesła, przysi głbym, e chce wsta i wyj .
Nie mógł, bo to oznaczałoby po egna si z nadziej . Stary miał go w r ku. Lecz on z
kolei nie mógł zaciska , eby nie udusi własnych marze . Gdyby znał Kar nickiego, to
by wiedział, e te przysrywki były jak zasłona w kung-fu: uwa aj, ze mn nie tak łatwo!
Ale nie wiedział, czuł strach, e kryje si za tym co powa nego. Grał ju go cinno i
gniew, teraz postanowił sprawdzi karty metod : patrz, odkrywam ci moj najgł bsz
ran :
- No i po co to wszystko? - za piewał. - Dwóch ludzi mog cych sobie wzajemnie
pomóc, nie potrzebuje du o, aby ubi interes. Po tamtej rozmowie byli my ju w połowie
drogi, s dziłem, e reszta to formalno . Có takiego stało si od wczoraj?... By mo e w
ci gu dnia próbował pan czego si o mnie dowiedzie , i mo e nagadano panu jakich
kalumnii, prosz bardzo, wszystko mo na wyja ni , sprawdzi . Nie wiem, co teraz, wiem,
czym obrabiano mnie dawniej. Policjant w getcie, kolaborant i w tym stylu. Hieny!
- Był pan policjantem w getcie? - zaciekawiło Kar nickiego.
- Nie byłem policjantem i nie byłem w getcie, bo nie mogłem by w dwóch miejscach
naraz! Pół wojny przesiedziałem w obozie nad Peczor , jako drwal, bez wyrobionej
dniówki nie dawali re , kto , kto nie prze ył takiego obozu, w ogóle nie pojmuje ycia,
nie jest w stanie zrozumie biologii, fizjologii i socjologii, cho by miał tuzin fakultetów.
51
Wyszedłem z armi Andersa, pod nazwiskiem matki, z moim musiałbym zosta .
Wróciłem w czterdziestym siódmym. Do pi dziesi tego szóstego siedziałem. Pó niej,
dzi ki koledze sprzed wojny... wszedłem w układ na prawym brzegu... Mówiłem ju ,
namiestnictwo grochowskie... Kiedy si rz dzi lud mi, zwi ksza si liczba wrogów, a póki
nie mog gry , pluj . I ta lina potem kr y...
- Chce pan przymkn g by oszczercom? Potrzebny byłby wagon kulomiotów -
zauwa ył Kar nicki.
- Nie kwalifikuj si jeszcze do Tworek! Chc zrobi ... zamach stanu.
- To ju wystarczy ci arówka... kasztaniarzy.
- Pardon?
- Młodych umi nionych, do wyci gania kasztanów z ognia płon cego przed ołtarzem
po drugiej stronie jezdni, panie Heldbaum.
- To jedyny ogie , na którym mo e pan upiec swoj zemst , panie Kar nicki. Władza!
Bez niej nie ma pan szans, bo trzeba rz dzi cał Prag , aby poodnajdywa lady. Za
pieni dze, za alkohol, kupi pan adres jednego, dwóch, którzy nie odlecieli w wiat. A co z
innymi? Jak tylko zacznie si pan kr ci wokół tego, pójdzie smrodek i sko czy si na
kilku gramach ołowiu lub hartowanej stali w pa skich plecach. Lecz jako ksi
b dzie
pan mógł zlokalizowa wszystkich bez trudu, cały aparat podziemia b dzie na to
pracował, członkowie rodzin rzuc ich na ofiarny stos.
Zdumienie Kar nickiego było punktem dla firmy Heldbaum:
- Jako ksi
?...
- Tak, ksi
dzielnicowy, praski kacyk, w terminologii sycylijskiej ojciec chrzestny.
- Pan chyba zwariował...
- Powiem panu to samo, je li wyjdzie pan st d odrzuciwszy mój projekt.
Na razie Kar nicki nie mógł wyj z oszołomienia, do wyj cia za drzwi było daleko.
- My lałem... my lałem, e panu jest potrzebna bojówka z moich chłopców... e pan