Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Lauren celowo zignorowała sugestię w jego głosie.
- Jak to: nie mogę jej pomóc? - zapytała. - Nic mi na ten temat nie wiadomo.
- To znaczy, że jest to zbyt niebezpieczne. Dla ciebie i dla dziecka. Lauren westchnęła i uspokoiła oddech.
- To dla nas... kłopotliwy temat, Alan. Musimy bardzo uważać. Są rzeczy związane z naszą pracą, o których nie możemy dyskutować. Zawsze to szanowaliśmy. - Cieszyła się, że światła są wyłączone i że jest odwrócona do niego plecami. Nie chciała, żeby szukał prawdy w jej oczach.
- Uważam i próbuję być dyskretny. Mówię tylko, że jej życie jest zbyt niebezpieczne. Nie powinnaś się mieszać.
- A ty powinieneś? - Gdy tylko wypowiedziała te słowa, pożałowała, że nie ugryzła się w język. Zabrzmiało to dziecinnie.
- Nie wiedziałem, w co się pakuję. Ty chyba wiesz.
- Może. Ale nie rozumiem, skąd możesz wiedzieć, w co się pakuję. Nic ci nie powiedziałam. A jeśli ona coś ci powiedziała, nie możesz ze mną o tym rozmawiać.
- Sam fakt, że nie chcesz o tym rozmawiać, podpowiada mi, że zaangażowałaś się w jej sprawę. Wystarczy, żebym zaczął się martwić o ciebie i o nasze dziecko.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Lauren poczuła się jak w pułapce. Właśnie udało jej się ułożyć poduszki tak jak trzeba - przez kilka niebiańskich chwil jej brzuch zdawał się osiągnąć stan nieważkości. Ale Lauren poczuła też silne pragnienie spojrzenia Alanowi w twarz przed kontynuowaniem tej rozmowy.
- Przejdź na chwilę na moją stronę łóżka - powiedziała.
- Co? Roześmiała się.
- Wstań i podejdź no tutaj. Chcę cię widzieć, a te cholerne poduszki są ułożone tak, że osiągnęły niemal szczyt doskonałości. Nie chcę się ruszać.
Wstał, po drodze ominął Emily i ukląkł przy żonie.
- Wiesz, wyglądasz ślicznie. Cindy Crawford nie mogłaby się z tobą mierzyć -powiedział.
Znowu się roześmiała.
- Wprawdzie całkiem mi się podoba, że klęczysz nago przy łóżku i udajesz, że jestem piękna, ale twoje pochlebstwa na nic się nie zdadzą.
Uśmiechnął się.
- Wyglądasz ślicznie, bez względu na to, czy moje pochlebstwa zdadzą się na coś, czy też nie.
Lauren spoważniała.
- Kiedy tylko zobaczyłam ją w twoim gabinecie, powiedziałam ci, żel chciałabym jej pomóc, prawda?
- Owszem, powiedziałaś.
- A teraz mam okazję.
Dotknął jej nagiego brzucha.ylko nie wspominaj o dziecku, Alan. Jestem tak samo jak ty zdolna; zaryzykować w granicach rozsądku.
- Jesteś pewna, że chcesz się do mnie porównywać?
- Wiesz, o co mi chodzi.
Dotknął jej nosa i ust, zanim powiedział:
- Ona nie wie, co się stanie. Ja nie wiem, co się stanie. Służba Marszali nie wie, co się stanie. Jak to możliwe, że ty potrafisz określić rozsądne granice ryzyka?
ANGINA
Styl pracy w terenie Jeremiaha Krista różnił się diametralnie od tego, który reprezentowała Barbara Turner. Kiedy Krist dostawał zlecenie, wolał podróżować jako biznesmen. Gdy tylko było to możliwe, wybierał wielkie, anonimowe hotele i korzystając z jednego z wielu fałszywych dowodów tożsamości, rezerwował każdy szczegół podróży z góry za pośrednictwem Internetu. Podczas tej wyprawy był kierownikiem działu zakupów firmy Texas Instruments.